Górale, górale, góralska muzyka…

…cały świat obańdzies, ni mos takiej nika. Takiej – nie, ale podobnej? Zdarzyło mi się kiedyś być na zakopiańskim Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem, imprezie z wieloletnią tradycją, na którą przyjeżdżają zespoły z przeróżnych, nawet bardzo egzotycznych stron świata. I nieraz zaskakiwały pewne zbieżności – harmonii, sposobu grania czy śpiewania, rodzaju energii, dotyczące zespołów nawet z bardzo odległych gór.
Osobny rozdział to góralskie skrzypce, i w ogóle sposób grania góralskich kapel: rytmiczny, marszowy (czy można chodzić po górach „na trzy”?), zdecydowany, zawadiacki, i te prymy – pierwsze gęśle (wtórujący, którzy grają tylko akordy, nawet trzymają instrument inaczej, niżej i bardziej w poprzek), drobiące nutki, ale krążące wciąż wokół przewodniej melodii, niby rozbieżne z tym marszowym rytmem, ale jakoś wszystko zawsze się zgadza. Jan Karpiel Bułecka powiedział kiedyś (nie pamiętam, czy nie cytował w tym momencie Sabały), że góralskie granie powinno brzmieć jak „pscoły brzęcące w drewnianej chałupie”. Trochę tak.
Ten rytm z tymi gęślami działa hipnotyzująco, zwłaszcza kiedy muzycy już się rozegrali i wpadli w zapamiętanie, w pewien trans. Góralska muzyka transowa (nie znoszę tego określenia, ale jest wygodne)? Tak. I niejeden kompozytor, jak wiadomo, próbował tę cechę do swojej muzyki przenieść. Najmniej transowości jest u Szymanowskiego – on był bardziej zafascynowany skalami, harmonią. Mazurki w skalach góralskich – to taki artystowski pomysł. A „Harnasie”, którymi się zachwycamy, on sam uważał za chałturę pisaną dla zarobku.
Kilar wystrzelił z dużej armaty swoim „Krzesanym” w 1974 roku. To było gigantyczne zaskoczenie, a fakt, że nagle w środku utworu wielka orkiestra przemieniła się w gigantyczną kapelę góralską, jedni uznali za chwyt wręcz bezczelny, drudzy – za dowcip. Jan Krenz, który dyrygował prawykonaniem, powiedział kompozytorowi: „Otworzyłeś okno i wpuściłeś do zatęchłego pokoju muzyki polskiej świeże górskie powietrze”. „Orawa” była już pójściem za ciosem, ale te dwa utwory do dziś są przebojami estrad koncertowych.
Jednak samą istotę góralskiego muzykowania najlepiej chyba wyczuł Górecki. To jest widoczne w wielu utworach, ale przede wszystkim w pierwszych dwóch kwartetach. Trzeba ich słuchać nie w wykonaniu Kronosów, którzy nie mają pojęcia, na czym góralskie granie polega, ale Kwartetu Śląskiego, który wykonuje te utwory genialnie. Jest tu ten rytm, to zapamiętanie, ta intensywność. Górecki tak pokochał Tatry, że przeniósł się tam na stałe. Jak Szymanowski.
Transowe skrzypki oczywiście można spotkać i w nizinnych kapelach – ten instrument, jego brzmienie, ma w sobie coś, co wciąga. A przypomnijmy sobie rozpędzone w stałych formułkach melodycznych skrzypce (fiddle) w muzyce celtyckiej… Jednak chciałam Wam tu jeszcze pokazać przykład zaskakujący, ale fascynujący. Skrzypce norweskie. Tzw. skrzypce z Hardanger są nieco inne od tradycyjnych – mają dodatkowe struny rezonansowe. Był to już instrument na wymarciu. Dziś przeżywa renesans. Ja tych melodii mogę słuchać w kółko, one wciągają jak jakiś niesamowity wir. W 1889 roku do Griega przyszedł skrzypek ludowy, który chciał je ocalić i prosić kompozytora o pomoc. Wynikiem były Norweskie tańce chłopskie – Slatter op. 72. Są bardzo mało znane, bo ludzie kojarzą Griega tylko z „Peer Gyntem”, Koncertem fortepianowym, „Utworami lirycznymi”. To już całkiem inny Grieg. Prawie jak Bartók… Tutaj można posłuchać przykładów z bardzo ciekawej płyty, na której autentyczne skrzypcowe melodie są zestawione z fortepianowymi opracowaniami Griega. No i czy coś w tych skrzypcach (harmonia, trans) nie przypomina naszych góralskich gęśli? Wiadomo – w Norwegii też są góry 😀
PS. Warszawiakom polecam w Zachęcie wystawę Billa Violi (do końca czerwca). Ten wideoartysta o muzycznym nazwisku robi rzeczy niesamowite. Tu może zgromadzonych jest zbyt wiele podobnych produkcji (ja znam również inne). Z tego zestawu najbardziej fascynujący jest „The Greeting”: spotkanie trzech kobiet, sekwencja ruchów, która w rzeczywistości trwała zaledwie 45 sekund, została rozciągnięta w czasie do 10 minut. Ile mówią te wszystkie gesty! Z ilu nie zdajemy sobie sprawy! I jak to wszystko płynie – jak muzyka.
PS2. Witam nowych komentujących. Bardzo cieszę się z wiekowego rozrzutu naszej gromadki – wykształciuchy wszystkich pokoleń, łączcie się! (to było hasło jubileuszu „Polityki”) Nie czekałam specjalnie, aż liczba komentarzy pod moim postem przekroczy (po raz pierwszy) 100, niemniej bardzo się z tego cieszę 😀