Śladami Króla Rogera

Najpierw Sykulowie (od nich pochodzi nazwa Sycylia), tajemnicze plemię neolityczne, potem Fenicjanie, Grecy (to z Syrakuz wywodził się Pindar, Ajschylos, Teokryt, a także Archimedes, dzięki którego wynalazkom miasto broniło się przed najazdem trzy lata), Kartagińczycy, Rzymianie, Wandalowie, Bizancjum, Arabowie, w końcu Normanowie czyli Wikingowie… Jeszcze przed pojawieniem się dynastii, z której wywodził się Roger II, ziemię sycylijską najeżdżały liczne ludy. A po nich byli jeszcze francuscy Andegaweni, hiszpańscy Aragonowie i Burbonowie – to jeszcze nie wszyscy… Dopiero od 1860 roku Sycylia to Włochy. Zaledwie pół wieku przed pierwszą wizytą naszego kompozytora…
Szymanowski pojechał na Sycylię po raz pierwszy w 1911 roku ze swym przyjacielem Stefanem Spiessem; nie miał jeszcze trzydziestki. Powrócił jeszcze po trzech latach, po drodze do Afryki. Przed podróżą przygotowywał się do niej; nie wiemy do końca, co przeczytał, ale wiadomo m.in. że czytał książki prof. Tadeusza Zielińskiego, wybitnego znawcy antyku. Był może znał też „Obrazy Włoch” Muratowa (po rosyjsku), być może czytał wcześniej o postaci króla Rogera II, władcy zdecydowanego i ambitnego, ale tolerancyjnego, króla, który był chrześcijaninem, ale cenił uczonych muzułmańskich (na jego dworze działał Muhammad Al-Idrisi, twórca mapy świata; jego cieniem jest Edrisi z opery Szymanowskiego). A jednocześnie był w stanie opanować północne wybrzeże Afryki.


Trzeba też przypomnieć, że chrześcijaństwo miało jeszcze wówczas całkiem inny koloryt niż znamy, taki, jaki dziś kojarzymy z Bizancjum – podział na kościół wschodni i zachodni nastąpił całkiem niedawno (w 1054 roku; Roger II panował w latach 1112-1154). Wybudowane przez Rogera II katedra w Cefalu (dziś ogołocona z wystroju poza mozaiką nad ołtarzem), Cappella Palatina w pałacu w Palermo i tamtejszy kościół La Martorana, gdzie można znaleźć jedyny wizerunek króla, a także kapiące od złota mozaiki katedry w Monreale wybudowanej przez Wilhelma II (syna Wilhelma I, wnuka Rogera II), zmienione dziś nie do poznania wnętrze katedry w Palermo – wszędzie tam, gdzie nad ołtarzem pojawia się ogromna postać Chrystusa Pantokratora, która tak zawładnęła wyobraźnią Szymanowskiego, można dostrzeć kulturowy stop bizantyjsko-arabsko-normański. (W La Martoranie dokonano barbarzyństwa: bizantyjskie mozaiki przeplatają się z barokowymi freskami… istna kakofonia!)
A w tle – Grecja. Świątynie przebudowywano na kościoły. Takim jest katedra w Syrakuzach; była nim też tzw. Świątynia Zgody w Agrigento, ale tam kościół rozebrano w XVIII wieku próbując przywrócić stan poprzedni. Niestety, nie wiemy, kogo Grecy tam czcili – nazwa pochodzi od słowa „concordia” wypisanego na znalezionej tabliczce. Grecja wciąż była pod spodem. Grecja i epoki jeszcze wcześniejsze. Pasterz-Dionizos u Szymanowskiego też nie wziął się przypadkiem, choć nie wiadomo nic o takim spotkaniu prawdziwego Rogera.
Dionizyjskość i apollińskość, kategorie z Nietzschego… Szymanowski chciał przeciwstawić sobie żywioł i dyscyplinę, instynkt i hierarchię, zbiorową ekstazę i indywidualne przemyślenia. Kto zwycięża? Pozornie Pasterz – Królowi wali się całe życie. Ale na końcu to Roger właśnie odnajduje siebie…
A ja piszę oglądając jednym okiem w TVN „Ojca chrzestnego” – tak się przypadkiem złożyło. Ale mi smutno, bo na Sycylii i w ogóle w południowych Włoszech szaleją pożary. Ja już widziałam ich z kilkanaście, kiedy jechałam autobusem spod Taorminy do Palermo na lotnisko…
Teraz spodziewana niespodzianka: zapraszam do mojego albumiku!
PS. Właśnie jest koncert Stonesów. Nie poszłam. Zawsze byłam za Beatlesami… Torlin zabawnie napisał u p. Szostkiewicza, że spór o to, czy lepsi są jedni, czy drudzy, przypomina pytanie, kogo kochasz bardziej – mamusię czy tatusia? A jednak… Beatlesi to muzyka, Stonesi to emocje. Beatlesi to artyści, Stonesi – buntownicy. Beatlesi (późniejsi zwłaszcza) są apollińscy, a Stonesi – dionizyjscy 😆 Obie strony życia są ważne. Ale, hm… dionizyjskość wystarcza tylko na jakiś czas. Apollińskość zostaje 😉