Czy Oniegin był gejem

No tak. W nowej realizacji „Eugeniusza Oniegina” w Operze Bawarskiej w Monachium Krzysztof Warlikowski nałożył jedną historię na drugą, co mu się zdarza nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni. A więc Oniegin, bohater poematu Puszkina, jest tu alter ego kompozytora i przeżywa jego problemy. Recenzję, mam nadzieję (jeszcze nie wiem, czy się zmieści w najbliższym numerze, bo nie mam wiadomości z redakcji), napiszę na papierze. Tu zamieszczę refleksję, której w recenzji nie będzie.

Każdy kiedyś był młodą dziewczynką i wie, jak bardzo boli miłość bez wzajemności. Jest to zwykle miłość wyimaginowana, do obiektu, który istnieje tylko w bujnej wyobraźni dziewczęcia, a który zwykle ma niewiele wspólnego z kimś, kto tę wyobraźnię pobudził. Tak też jest z Tatianą: widzi przystojnego gościa pełnego rezerwy, niedostępnego, noszącego w sobie jakąś tajemnicę – przynajmniej w jej oczach. No i się biedaczka zakochuje. I robi coś, co porządnej dziewczynie nie uchodziło: wyznaje mu miłość. (Był kiedyś aforyzm bodajże Sztaudyngera: Kobieta nie goni za mężczyzną, bo kto to widział, żeby pułapka goniła mysz?)

Oniegin tę miłość odrzuca. Więcej: wie, że ta miłość jest w gruncie rzeczy nieprawdziwa, a że jest porządny chłop, nie chce wykorzystywać sytuacji, z jakiej zapewne niejeden by skorzystał. No i poza tym – po prostu na tę biedną Tatianę nie leci. Zrozumienie, że jeśli ja kocham kogoś, to ten ktoś wcale nie musi kochać mnie, jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń młodego człowieka, płci i orientacji obojętnej 😉 .

I tu przypomina mi się szczególna książka, wydana wiele lat temu pod tytułem „…mój diabeł stróż”. Są to listy, które przez wiele lat pisali do siebie bliscy przyjaciele: Anita (Halina) Janowska i Andrzej Czajkowski (zbieżność nazwisk przypadkowa, ale…), wybitny pianista i kompozytor. Czajkowski był dzieckiem Holocaustu, okaleczonym przez doświadczenie getta, rozstanie z matką i ukrywanie się w dziewczęcych sukienkach. Po wojnie szybko objawił się jego wielki muzyczny talent. Pianista otrzymał VIII nagrodę na V Konkursie Chopinowskim (1955) i w rok później III nagrodę na Konkursie im. Królowej Elżbiety w Brukseli. Odtąd stał się obywatelem świata. Halina była jego koleżanką z czasów studenckich. W listach z tych lat jest przekomarzanie się, a jednocześnie zwodzenie: Andrzej wciąż powtarza Halinie, że muszą się pobrać, przyzwyczaja ją do tej myśli, przywiązuje ją. Z czasem sytuacja się zmienia, gdy on jest za granicą, wciąż do siebie piszą, on jest bardzo serdeczny, ale ją zbywa. W końcu oczywiście nic z tego nie wychodzi. Kiedy po latach się spotykają, nie mogą ze sobą wytrzymać. Ale w listach wciąż są dla siebie mili i zwierzają się sobie z wszelkich problemów, jak to bliscy sobie ludzie. Jednak cały czas wygląda na to, że relacja jest niesymetryczna: ona go kocha bez wzajemności, on ją bardzo lubi, ale kochać nie może.

Po latach ukazało się drugie wydanie listów, tym razem nieocenzurowane. I co się okazało? (Oczywiście dla tych, którzy tych ludzi nie znali.) Że po prostu pianista był gejem. I wtedy wszystko staje się zrozumiałe i widzi się tę historię w innym świetle.

Po premierze „Oniegina” miałam okazję pogadać z realizatorami. Znają tę książkę oczywiście. Tak właśnie myślałam… No rzeczywiście, jednym z powodów, dla których Oniegin odrzuca Tatianę, mógłby być ten, że jest gejem. Co w takim razie miałyby oznaczać awanse, który czyni jej w zakończeniu opery? Zapewne po prostu apeluje do niej jako do dawnej bliskiej znajomej (jak Andrzej do Haliny): tylko ty możesz mnie uratować, coś złego się ze mną dzieje, jestem nieszczęśliwy, ty mnie kochałaś, więc może mnie zrozumiesz. Ale oczywiście nic z tego wyjść nie może. U Warlikowskiego dlatego, że Oniegin, tak właśnie jak Czajkowski (jeden i drugi), wciąż żyje w świecie swoich obsesji i nie może już się zakłamywać. Tak, na tej płaszczyznie to się trzyma kupy. Minusów spektaklu jest wiele, ale akurat taki motyw ukazuje jakąś prawdę psychologiczną. Choć Czajkowski (Piotr) posłużył się tekstem Puszkina, który raczej gejem nie był…

O innych wrażeniach monachijskich, przede wszystkim o dwóch innych spektaklach, które widziałam, napiszę kolejnym razem, żeby już nie robić tasiemca 😀