Co słychać u Rafała B.

Mało kto z młodych obiecujących artystów ma w Polsce szczęście trafić na bogatego wujka-sponsora, który mu od lat wiernie towarzyszy i wspomaga. Ale i ten wujek-sponsor miał dziki fart: jego pupil wygrał Konkurs Chopinowski. Tak więc korzyść w obie strony.

Wujek-sponsor wyłożył ostatnio pieniążki na uroczysty koncert w Filharmonii w Wilnie z okazji polskiego święta narodowego – był to właśnie recital chopinowski Rafała Blechacza. No i stało się to, co zwykle dzieje się na takich oficjałkach: różne zaproszone figury nie poprzychodziły, w związku z czym widać było puste miejsca na parterze (siedziałam na balkonie), a wielu chętnych odeszło sprzed kasy z kwitkiem. Trochę ich weszło, w tym młodzi ludzie bardzo zaangażowani i przeżywający, trochę fachowców (widziałam panią śledzącą pilnie nuty Preludiów); często w przerwie i po koncercie słyszało się język polski. Kiedy ludzie (niestety tylko zaproszeni goście) wychodzili po pokoncertowym bankiecie, każdy otrzymał torbę, w której znalazł się album poświęcony Rafałowi, drugi poświęcony drodze życiowej Chopina (po angielsku), pięknie wydany, z dołączoną również płytą Rafała, oraz komplet jego nagrań konkursowych, zgromadzonych na trzech płytach. Promocja niesamowita. Chciałoby się więcej takich przypadków…

A Rafał? Zagrał komplet Preludiów op. 28, 3 Mazurki op. 50 i Sonatę h-moll. Przyjęty z entuzjazmem, zagrał jeszcze dwa bisy: Iskierki Maurycego Moszkowskiego – wirtuozowski fajerwerk z repertuaru Horowitza – i melancholijny Walc cis-moll. Widać, że czuje się teraz o wiele swobodniej; jeden z Mazurków zagrał tak, że – jak mu powiedziałam – pewnie na konkursie by się to nie podobało. „Wiem, nareszcie mogę sobie poeksperymentować” – odpowiedział i puścił oko 😀

No, na niemało może sobie teraz chłopak pozwolić. Deutsche Grammophon bardzo zadowolone z płyty, już są projekty trzech kolejnych (sonaty klasyczne, potem koncerty fortepianowe Chopina, potem impresjonizm). W sierpniu debiut na festiwalu w Salzburgu. A teraz wciąż koncerty w Europie; niedawno w Amsterdamie miał standing ovation już po pierwszej części (nie chopinowskiej!), co rzadko się zdarza. Różne są jeszcze plany, na razie nie ma co zdradzać wszystkich, ale już to brzmi imponująco.

Aha – do f.v., jeśli to czyta: prezesa Kownackiego nie było. Może już się szykuje do odlotu? 😉

Zapraszam też do zdjęć: http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Wilno Mało było czasu na zwiedzanie, tylko parę godzinek pod wieczór (stąd tyle zdjęć by night, nie wszystkie niestety wyraźne) i mała przebieżka rano. A dzień niestety krótki…

I oczywiście nieustające zdrowie Torlina! 😀