Młodzi zdolni, polscy-niepolscy

Nie ma czegoś takiego jak młoda polska szkoła pianistyczna. Rafał Blechacz (który właśnie odniósł sukces na festiwalu w Salzburgu), jest tu wyjątkiem potwierdzającym regułę. Ale są młodzi zdolni pianiści polscy – za granicą…

Wczoraj właśnie w Filharmonii Narodowej wystąpił z polskim debiutem 13-letni Jan Lisiecki. Polak z Kanady. Blondynek jak Staś Drzewiecki, wielu wśród naszej publiczności siłą rzeczy ich porównywało. Nie ma co porównywać. Janek jest nie tylko bardzo zdolnym, pełnym temperamentu młodym talentem, ale i rozsądnym młodym człowiekiem. Tutaj nie tylko więcej o nim, ale i wywiad z nim, w którym bardzo mi się spodobały słowa: „…to, że akurat jestem Polakiem wcale nie znaczy, że będę grał najlepiej Chopina. Tak, jak Niemiec na pewno nie musi najlepiej grać np. Beethovena”. Najmilszym zaskoczeniem, jeśli chodzi o jego grę, było, że nie jest to w ogóle gra szkolna, wymiatanie paluszkami, że ten chłopak już muzykuje. Zobaczymy, co będzie dalej – powtarzaliśmy sobie z kolegami, że teraz to tylko trzymać kciuki, żeby się nie zmanierował i nie zmarnował. Ale już jest pod opieką wybitnych artystów, m.in. Pinchasa Zukermana i Howarda Shelleya – dzięki temu ostatniemu (który również jest świetnym pianistą, a także dyrygentem) pokazał się tutaj. Nawet zdążył już trafić do Wiki. Niestety nie znalazłam w sieci jego nagrań.

Publiczność bardzo się cieszyła z tego, że objawił się nowy polski talent, choć reprezentujący Kanadę. Ale niewiele wie o innym, nieco już starszym (21 lat) wybitnym polskim pianistycznym talencie, który reprezentuje z kolei USA. Ja towarzyszę mu od dobrych kilku lat, tak się bowiem składa, że rodzice Adama Golki to moi koledzy nie dość, że ze szkoły (liceum, a ona – jeszcze z podstawówki), to jeszcze z jednej klasy. Ale znacie mnie chyba na tyle, żeby wiedzieć, że bynajmniej mną ta okoliczność nie kieruje, kiedy chwalę Adasia – przecież nie czynię tego tylko ja. W końcu nie bez powodu otrzymał w zeszłym roku jedną z najbardziej cenionych nagród pianistycznych – Gilmore Award for Young Artists! A w Polsce nikt o tym nie wie. Prawdę mówiąc, o tej nagrodzie też dowiedziałam się z opóźnieniem, bo urwał mi się ostatnio jakoś kontakt z rodzicami Adasia. Adam ma jeszcze starszego zdolnego muzycznego brata Tomka – jest ich tam trzech budrysów, ale środkowy Karol muzyką się nie zajmuje.

Adaś bywał tu w Polsce na kursach, a z bardziej znaczącymi koncertami wystąpił dwukrotnie w 2004 r. 1 sierpnia w Warszawie na uroczystym koncercie w Filharmonii Narodowej w rocznicę Powstania Warszawskiego – grała Sinfonia Varsovia, dyrygował Tomek, jego brat. Drugi, recitalowy jego występ odbył się dziesięć dni później na festiwalu w Dusznikach. I tu nie wiem, czy nad jego oceną przez obecnych krytyków nie zaważył dobór programu, w którym może zbyt dużo znalazło się wariackich wirtuozowskich transkrypcji będących Adasiową pasją (sam je zresztą tworzy; przykłady tu i tu) – przypięto mu natychmiast etykietkę cyrkowca. Ale przecież to tylko jedna, żartobliwa strona jego pianistyki. Na jego stronie są różne przykłady pokazujące, że jest pianistą wszechstronnym i czującym. Warto, żeby sobie o nim w Polsce przypomniano, może już zaraz będzie za późno i trzeba będzie walczyć o jego czas. Jeśli już tak nie jest.