Pora na happeningi

Strasznie dużo mam tematów do poruszania: już sama końcówka Warszawskiej Jesieni – to i Hymny Stockhausena, i 1898 Kagla (o tym pewnie i tak napiszę), i sam finał (już wiem z zapowiedzi w radiowej Dwójce, że wspomniany tu wcześniej kończący festiwal utwór pt. The End to wariacje na temat ostatnich akordów VIII Symfonii Beethovena). Mogłabym jeszcze obgadać zmiany w Operze Narodowej (ale co tu na razie obgadywać, jeśli jeszcze wszystko nie jest jasne), skandal z Filharmonią Krakowską i różne doraźne problemy naszego życia muzycznego. Ale na razie wspomnę o próbach wpłynięcia na to życie od innej strony.

Już chyba kiedyś wspominałam tu o Fundacji „Muzyka jest dla wszystkich” i organizowanych przez nią happeningach dla dzieci i ich rodziców. Jutro na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym w godz. 12-18 odbędzie się kolejny. Włączają się do niego studenci i wykładowcy tej uczelni, ale też ASP, Akademii Teatralnej i Szkoły Baletowej.

W takie dni na Okólniku robi się szaleństwo: przewalają się tłumy (za każdym razem coraz większe), dzieciaki biegną od sali do sali, od ćwiczeniówki do ćwiczeniówki na pokazy instrumentów, zabawy muzyczne, warsztaty. Tym razem zapowiadane w dziedzinie śpiewu, improwizacji, baletu, pantomimy, teatralne i plastyczne, także zabawy w studio nagrań, a nawet warsztaty dla maluszków 0-3 (to teraz wręcz moda). Po tych rozentuzjazmowanych tłumach, których na każdym kolejnym takim wydarzeniu więcej, widać, jak warto takie rzeczy robić. Po prowstu, żeby nie rosły nam pokolenia muzycznych analfabetów i zwolenników tandety.

Przeciwko tandecie jest też zupełnie inny happening, przypadkiem także w sobotę, ale we Wrocławiu, o 17., na podwórku Klubokawiarni „Mleczarnia”, pod hasłem: „Żądamy innej muzyki!” Organizatorzy w mailu piszą: „Zapraszamy na interaktywną akcję rozprawienia się z tandetną muzyką. Każdy uczestnik happeningu, który przyniesie ze sobą najbardziej niepotrzebną dla rozwoju ludzkości płytę ze swych zbiorów, otrzyma nowy album CD tria KUH, wydawnictwa Toneindustria. UWAGA! Przyniesione płyty nie podlegają zwrotowi, gdyż zgodnie z ideą akcji, zostaną publicznie (i spektakularnie) rozjechane. Na amen”.

I potem będzie akcja: „Tryptyk piekielno-niebiański z czyścową niespodzianką. Temat – ‘Zła muzyka idzie do nieba’. Dwójka demonicznych przewodników zaprosi chętne, złaknione dobrej muzyki dusze nad wody żółtej, rwącej rzeki – przysłowiowy muzyczny szlam, by tam w ciszy i spokoju czekać nadejścia bardzo zapracowanego anioła niszczyciela, który gdy tylko znajdzie chwilę czasu pojawi się. I otworzy wrota. Do raju oczywiście. A tam? Szansa na sukces. Oczywiście niekomercyjny. I nagroda. Tym razem od anioła dobrej nowiny. Czym się różnią? Ten drugi będzie o wiele ładniejszy…”

Z tą niekomercyjnością to oczywiście fikcja, bo to zarazem poniekąd reklama wyżej wymienionej płyty; rzecz się dzieje zresztą w ramach całkiem fajnego Avant Music Festival. Ale fakt: coraz więcej ludzi tandety nie chce. I szuka czegoś dla siebie z dala od codziennej papki. Na Warszawskiej Jesieni w tym roku znów dużo młodych ludzi, wiele twarzy widzę po raz pierwszy.