Patriotyzm na różne tony

Wielu z nas, w tym i ja, narzeka na ponurość naszego święta narodowego. I niewielki udział ma w tej ponurości listopadowy klimat – dziś na przykład jest piękna pogoda. A my tu w stolycy mamy się nadymać, no, może się trochę tylko zabawić oglądaniem Janusza Zakrzeńskiego udającego Marszałka Piłsudskiego (a robi on to od 1990 r.!).

W Krakowie od paru lat jest już trochę inaczej, tak się zresztą dzieje i 3 maja. Któregoś roku to widziałam, będąc w Krakowie na Festiwalu Muzyki Polskiej (na który jadę w tym roku dopiero we czwartek). To naprawdę było fajne, choć pogoda wtedy była ponura. A potem, gdy się udałam na imieniny do zaprzyjaźnionego Stanisława, historia się powtórzyła: pani domu (ze średnim wykształceniem muzycznym dziś niewykorzystywanym) siadła do pianina i wszyscy liczni goście śpiewali. Czysto i ze swadą!

Wczoraj zaś udałam się w południe do Filharmonii Narodowej, żeby zobaczyć II Ogólnopolski Festiwal Chórów Szkolnych biorących udział w programie Śpiewająca Polska. Pisałam kiedyś o tym tutaj, a w zeszłym roku było już inaczej. W tym roku wybrano Warszawę, więc niestety nie było prawie publiczności, a widownię wypełniało owe 1200 chórzystów. Co też było ciekawym doświadczeniem, choć całość miała charakter akademii ku czci (wyłącznie muzyka polska, nieznośne recytacje, niektóre piosenki pretensjonalnie rzewne). Otóż w pewnym momentach zaczynała grać Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego, a dzieciaki jak jeden mąż prostowały się na fotelach – i wtedy dyrygent okręcał się do publiczności i wszyscy śpiewali Przybyli ułani, Płynie Wisła, płynie, Marsz, marsz Polonia (to już na stojąco) i jeszcze parę piosenek.

Zaraz potem tychże Ułanów usłyszałam w całkiem innej wersji. A wszystko przez TVN24, bo inaczej nawet nie spojrzałabym na tę płytę. Zwrócili się do mnie o parę słów oceny. Przyjechali więc do pustej tego dnia redakcji, gdzie zasiadłam przy kompie i odsłuchałam kawałki podane w linku. Strasznie mi się smutno zrobiło, bo znam Krzysztofa Herdzina jako świetnego pianistę jazzowego i aranżera i uważam, że w gruncie rzeczy to jemu i Możdżerowi należy się Oscar, który przypadł Kaczmarkowi. Ale to jest próba nieudana. Właśnie obejrzałam materiał w TVN24, w którym wyraziłam się o tych śpiewach „rzewne smędzenie”; Herdzin zaś stwierdził, że aranżacje są „sentymentalno-melancholijne”, bo chciałby, „żeby to trafiło do ludzi wrażliwych, otwartych na emocje”. Tymi ludźmi mają być zagraniczni wysoko postawieni goście dzisiejszej imprezy w Teatrze Wielkim. Ciekawam, na jakie emocje się otworzą, zwłaszcza że tłumaczeń tekstów nie będzie.

Wracając do Krakowa: jak w tym roku będzie na Rynku Najgłówniejszym, będzie można podsłuchać w radiowej Trójce (podobno przygotowanych jest aż 5000 śpiewników dla ludności). A mnie się podoba też pomysł organizatorów Festiwalu Muzyki Polskiej: żeby obejść święto trochę w stylu Ostatniej Nocy Promsów, ale po polsku! Trochę lżejsza muzyka, a wydarzeniem ma być prawykonanie Koncertu fortepianowego Henryka Warsa. Nie będę tam niestety, ale może posłucham transmisji.