Byc zrownowazonym muzykiem

Nadal bez przezyc muzycznych, ktore moglabym tu opisac, podejme tym razem temat zwiazany z muzyka posrednio, ale nader zywotnie. Temat, ktory mnie zafascynowal w kontaktach z gospodarzem miejsca, w ktorym bede przebywac jeszcze niestety tylko niecale trzy dni…

Opisywalam juz w swoim dawnym, sprzed dwoch lat artykule o Dominiku i Martinie, poglady Martina na rozwoj czlowieka. Wychodza one z tworczego rozwiniecia teorii Moshe Feldenkraisa, izraelskiego fizyka i terapeuty, oraz psychologa Miltona H. Ericksona, a takze z wlasnej glebokiej znajomosci funkcjonowania mechanizmow ciala i psyche (studiowal wiedze o sporcie oraz psychologie). Do tego wszystkiego, co mowil Feldenkrais o rozwoju poprzez ruch, dodal jeszcze jeden element: zwiazek. Tytul jednej z ksiazek Feldenkraisa, ktora tu ogladalam, brzmi po niemiecku: Bewegung und Bewusstheit – ruch i swiadomosc. Martin nawiazuje swiadomie do tego hasla, dodajac trzecie B: Beziehung (zwiazek wlasnie). I chodzi tu o zwiazek elementu fizycznego z psychicznym, o to, ze czlowiek jest caloscia i nie mozna oddzielac tych aspektow. I o to, ze jego zdaniem dla psychofizycznego rozwoju czlowieka kluczowe jest otoczenie, zwiazek z innymi ludzmi. No i takze o to, ze jesli male dziecko eksplorujac otoczenie uczy sie skutecznosci wlasnych dzialan ruchowych, to jest to jednoczesnie rozwoj jego inteligencji.

Coraz wiecej muzykow korzysta z metody Feldenkraisa, a nasza Tereska cos o tym moze powiedziec. W Polsce jednak chyba niewielu. Wspominam o tym, bo postawa i sprawnosc ruchowa maja nader istotne znaczenie w wykonywaniu muzyki. Jezeli grajacy przybiera nieprawidlowa postawe (co nie znaczy, ze istnieje jedna jedyna prawidlowa, dla kazdego troche co innego jest dobre i wygodne), bedzie mu trudniej grac, jego sposob wydobywania dzwieku bedzie wysilony, mniejsza bedzie koncentracja na samej muzyce.

Martin wraz z duza grupa niemieckich przyjaciol swoich i Dominika przyjechal na pamietny koncert w Studiu im. Lutoslawskiego. Wzruszenie, ktore odczuwal, jak i wszyscy na tej sali, nie przeslonilo mu jednak ostrosci zawodowego spojrzenia: patrzac na orkiestre byl w stanie ocenic, kto ma jakies problemy ruchowe i z czym. Zadeklarowal nawet, ze chetnie im – lacznie z dyrygentem – o tym przy mozliwej okazji opowie i pomoze z wdziecznosci za ten koncert. A Dominik chetnie stosuje to, czego nauczyl sie od Martina, sam uczac gry na wiolonczeli. – Dominik z nich wszystkich na koncercie mial najlepsza postawe – chwalil go Martin.

No i rzeczywiscie, jak tak przyjrzec sie wielu muzykom… to nic dziwnego, ze graja, jak graja. A czasem wystarczyloby calkiem niewiele, zeby polepszyc komfort tego grania, no i jakosc.

I czy nie dotyczy to rowniez wielu innych czynnosci zyciowych?