Multikino już zaczęło

No to już po pierwszej transmisji w Multikinie – z Królewskiej Opery Walońskiej w Liège. Mieści się ona co prawda w Belgii, ale udział w spektaklu wzięli niemal sami Włosi, z wyjątkiem Alfreda – Albańczyka Saimira Pirgu, który zresztą był najsłabszym punktem obsady: wyglądał jak należy, przystojniaczek, ale w głosie miał jakąś nieprzyjemną blaszkę, choć dane ma. Świetna okazała się Violetta – Cinzia Forte: i urodziwa, i ładnie śpiewająca (wbrew nazwisku, miała też ładne piana). Wielkie brawa zebrał Giovanni Meoni jako ojciec Alfreda, Giorgio Germont. Sama realizacja (reżyser Stefano Mazzonis di Pralafera, który jest jednocześnie generalnym dyrektorem opery w Liège) estetyczna, bez prowokacji (ze dwa gołe biusty się pokazały, ale dyskretnie), ładne kostiumy. Świetnie, z ogniem prowadzona orkiestra (kierownictwo muzyczne – Paolo Arrivabeni).

Teraz minusy. Niestety jakość przekazu, jeśli chodzi o filmowanie, nie dorównuje transmisjom z Met – tamte są robione prawdziwie profesjonalnie, nie mówiąc o tym, że w przerwach można obejrzeć bardzo interesującą operową kuchnię, a DD Cinema (firma włoska, która oferuje i przekazuje te transmisje) po prostu wyłącza się na ten czas. Dźwięk – obawiam się, że jego projekcją (tu w Warszawie) zajmował się ktoś, kto niewiele wie o odtwarzaniu muzyki poważnej. Obsuwa była z napisami polskimi, które miały być, ale nie było. Po pierwszym akcie widziałam, jak jedna pani się wkurzyła i poszła sobie, „bo to takie byle co”. Przesada – byle co to nie było, no i w ogóle pierwsze koty za płoty, dobrze, że w ogóle multipleksy za takie rzeczy się biorą.

Zapowiedziano dwa kolejne wydarzenia: 21 kwietnia ma być Carmen z Macerata Opera (ale tu piszą, że to spektakl nagrany), a 23 czerwca – Aida z La Scali (też wygląda na to, że to nagranie, ale za to może być ciekawie wokalnie, zwłaszcza jeśli chodzi o rolę tytułową). Co w maju, jeszcze nie wiadomo, ale coś będzie i dadzą znać.