Dwa lata jak dla brata

Po niedawnych hucznych obchodach trzechsetki wpisów na tym blogu szybko przychodzi nowa okazja do świętowania. Myślałam zresztą, żeby w związku z powyższym obejść tę rocznicę trochę ciszej, ale skoro już nawet kolega szef redakcji internetowej spytał mnie, czy będę obchodzić urodziny blogu, to chyba jednak wypada je obejść.

Zastosuję więc sposób obchodzenia podobny do zeszłorocznego. Pierwszą rocznicę uczciłam nawiązaniem do komentarza Hoko, Na drugą postanowiłam odnieść się do słów innego wiernego od pierwszego wpisu blogowicza: fomy zwanego tu również Komisarzem – trochę może w podzięce za laudację pod trzechsetką 😉

Ale do których słów? Znany nam z pewnej przekory Komisarz zaczął swoją pierwszą tu wypowiedź słowami „E tam”, później szybko i jednym ciągiem wymienił Voo Voo, Popołudnie fauna Debussy’ego i Chocolate Kylie Minogue. Potem było jeszcze o Bachu (wykonywanym dobrze lub źle) i o domniemanej muzyce dla samych oczu… Dużo tych tematów. To może pozostańmy przy „bawieniu się na dwóch akordach” (czy niewielu więcej – powiedzmy do czterech góra) i posłuchajmy paru przykładów, żeby się przekonać, że nie tylko Voo Voo…

To jeden przykład, włoski. Tutaj drugi, z angielskiego gruntu. Tu trzeci, niemiecki. Tu czwarty, francuski, jeszcze tegoż autora to i to. Te akordy może trochę bardziej wyrafinowane, ale przecież też tylko cztery. Wreszcie znany hit, część pierwsza i druga.

No i z całkiem innej beczki – przykład polski!

I tak w kółko, w kółko, ale wciąż na nowo – i na tym rzecz polega! Podobnie jak te mijające lata – już dwa, jak jesteśmy tu razem. Niby monotonia, dzień za dniem, ale każdy niesie coś nowego i pięknego. I oby tak dalej było! Wasze zdrowie.

PS. Myślałam, że jeszcze uda mi się wrzucić ten wpis przed północą. Spóźniłam się pięć minut, ale to chyba nie szkodzi 🙂