Koncert z akompaniamentem tańca

Spektakl Kurt Weill w Operze Narodowej jest zaadaptowaną do tutejszych potrzeb realizacją obecnego szefa naszego baletu, Krzysztofa Pastora, sprzed ośmiu lat z amsterdamskiego Het Nationale Ballet. W programie cytowane są niezwykle entuzjastyczne recenzje. Jak się je przejrzało, można było się spodziewać przede wszystkim wspaniałego tańca. Ale to było coś zupełnie innego.

Spektakl jest bardzo estetyczny. Nad sceną wisi duży ekran, kilka mniejszych zjeżdża i wjeżdża, przemieszcza się po scenie; na nich wyświetlane są filmy dokumentalne, pokazywane akwarele Georga Grosza, również fragmenty filmów fabularnych, np. z Dyktatora Chaplina, a nawet, w jednym z numerów… Zbyszek Cybulski w Popiele i diamencie. W tle bardzo ciekawy zestaw przedstawiający wszechstronnie sylwetkę twórczą Weilla; niby chronologicznie, ale z powrotami i zakrętami. Zarówno powszechnie znane songi z Mackie Majchrem czy Alabamą na czele, jak fragmenty muzyki poważnej (taka typowa entartete Musik), m.in. dwóch symfonii i sonaty na wiolonczelę i fortepian, i jeszcze kawałki z Hollywood. Tu niestety operowe śpiewanie, które w tej muzyce zupełnie się nie sprawdza (Lada Biriucov, Katarzyna Trylnik, Małgorzata Walewska, Angelo Antonio Poli, Robert Gierlach). Ale wszystko razem tworzy interesujący kolaż. No i do tego taniec, który doprawdy w tym kontekście staje się już tylko tłem. Zbyt wiele bodźców atakuje nasz zmysł wzroku, a jednocześnie przecież słuchu.

Ale to się zmienia w pewnym momencie drugiej części, kiedy na scenę wychodzi holenderski tancerz, który tańczył ten spektakl u Pastora w Amsterdamie: Rubi Pronk (niestety wystąpi jeszcze tylko dwa razy, w sobotę i niedzielę), tańczący obecnie w nowojorskiej grupie Morphoses/The Wheeldon Company. I dopiero zobaczyliśmy, co to jest prawdziwy taniec. Wszyscy nasi, nawet ci czołowi, a także nowi zdolni tancerze przybyli do nas z Teatru Maryjskiego w Petersburgu, różnią się od niego w dół o kilkanaście klas. Każdy gest ma taką ekspresję, że zaczynamy rozumieć, dlaczego tym spektaklem w Amsterdamie tak się zachwycano – jeśli wszyscy tak tańczyli… Ech, ile jeszcze nasi muszą się uczyć. Ale wszystko przed nimi, może Pastorowi uda się tego dokonać.