Strumyk lubi w dolinie…

sarna lubi w gęstwinie, w polu lubi ptaszyna, lecz dziewczyna, dziewczyna… No tak, z ludzkim rodzajem największy kłopot. Bardzo mnie zawsze śmieszyła (ale sympatycznie) ta piosenka Chopina. Bo jego pieśni to w większości właściwie piosenki, muzyka popularna, śpiewnikowo-domowa, bez pretensji. Pisał je przez całe życie: najwięcej w latach 1829-30, czyli jeszcze w Polsce i „na wylocie”, a potem w późniejszych latach trzydziestych, a kilka, bardziej już posępnych (z wyjątkiem znanego przeboju Śliczny chłopiec [czego chcieć, czarny wąsik, biała płeć], który pochodzi z 1841 r., czyli jeszcze z czasów muzykowania w Nohant) – już w latach czterdziestych, pod koniec życia. Nie wydawał ich nigdy, zrobił to dopiero przyjaciel kompozytora Julian Fontana po jego śmierci. Więcej o pieśniach można przeczytać tutaj – przy okazji muszę pochwalić bujny rozwój strony internetowej NIFC – a jak nakliknąć na pojedynczy tytuł, można znaleźć trochę informacji o każdej z pieśni, a nawet wysłuchać wrzuconych na YouTube nagrań Ewy Podleś z Garrickiem Ohlssonem.

Na YouTube jest więcej nagrań – jakiś Wenezuelczyk podrzucił też całą serię z Elżbietą Szmytką, nie wymieniając jej nazwiska, dopiero gdzieś w komentarzach (tutaj z kolei się w komentarzach tłumaczy, że jest Wenezuelczykiem). Ciekawe, że przy każdej z pieśni podał tekst, więc jak ktoś zainteresowany, może tu znaleźć.

Wyszły teraz dwie kolejne płyty z pieśniami. Obie ciekawe, zupełnie inne od siebie, choć przecież zawierają te same utwory. Jedna w czarnej serii NIFC – Aleksandra Kurzak, Mariusz Kwiecień i na pleyelu Nelson Goerner. Druga w serii Wydania Narodowego (BeArTon) – Iwona Sobotka, Artur Ruciński, Ewa Pobłocka (na steinwayu).

Opisałam je właśnie dla papierowej „Polityki” na Afisz, ale tu mogę to zrobić nieco dokładniej. Są takie pieśni, które są raczej przeznaczone dla męskiego wykonawcy (np. Moja pieszczotka), są i raczej dla kobiet (Śliczny chłopiec). Te zasady są w obu zbiorach zachowane, ale są też takie, których „płeć” nie jest określona, więc Gdzie lubi, od którego zaczęłam ten wpis, wykonuje w czarnej serii Kwiecień, a w Narodowym – Sobotka. Następny w kolejności Poseł  śpiewają Kurzak i Ruciński. Także jedna z najbardziej dramatycznych pieśni, Leci liście z drzewa, na czarnej płycie śpiewana jest przez Kurzak, a w Narodowym przez Rucińskiego. Jest też jedna ciekawostka w Narodowym, której nie ma w czarnej serii – solowy Mazur, wpisany do sztambucha bez akompaniamentu, jako pieśń o bardzo chłopsko-polskim zabarwieniu. Śpiewa go Ruciński, ale głosem bynajmniej nie stylizowanym na ludowo, tylko swoim operowym, co mi zresztą przywiodło na pamięć, że jego rodzice swego czasu występowali w zespole Mazowsze.

Zarówno Kurzak, jak Kwiecień starają się być bardzo aktorscy, przy czym Kurzak zaskakuje ciemnym jak na sopran głosem, śpiewa też dość nisko. Wydaje mi się jednak, że oboje trochę w tym swoim aktorstwie słodzą, zaznaczając paradoksalnie w ten sposób pewien dystans – epokowy, stylistyczny, emocjonalny. Goernerowi za to iskry lecą spod klawiszy, np. w jednej z Chopinowskich opowieści o duchach – Narzeczonym. Ogólnie płyta sprawia dużą satysfakcję, choć nie wszystko odpowiada mojej wymarzonej interpretacji – ale… śliczna płytka, czego chcieć.

Na drugiej płycie w uszy rzuca się przede wszystkim coś dziwnego, co robi Sobotka. Już zwracaliśmy na to uwagę na koncercie podczas zeszłorocznego ChiJE; tu jest to trochę bardziej stonowane, choć bardzo momentami rażące. Podoba mi się jasna barwa i brak wibracji. Denerwuje ckliwe przeciąganie dźwięków i szum w głosie jak u jakiejś piosenkarki pop, no i bywa, że dochodzi wręcz do fałszów. A zdarza się też po prostu kicz. Śliczny chłopiec jest lubieżny jak z filmu erotycznego. Strasznie mnie to zasmuciło, bo mi się kiedyś głos Sobotki podobał; nie wiem, czy to jednorazowy wyskok, czy tendencja trwała… Z kolei Arturowi Rucińskiemu można zarzucić tylko nadmierną już może obiektywizację tych utworków, choć zdarzają mu się też bardziej zaangażowane interpretacje. Ale jego bym się bardzo nie czepiała. A Pobłockiej już w ogóle.

Obie płyty opierają się na wersjach pieśni z Wydania Narodowego, więc w różnych szczegółach (np. rytmiczne i tekstowe w Życzeniu) bywają inne niż te wersje, które popularnie się dotąd wykonywało i do których jesteśmy przyzwyczajeni. No, ale w Roku Chopinowskim trzeba pokazywać Chopina autentycznego.

PS. Dziś wreszcie NIFC i Polskie Radio podpisały porozumienie o współorganizacji Dekady Chopinowskiej (urodzinowej), ChiJE i Konkursu Chopinowskiego. Będą więc transmisje i retransmisje, to i owo nie tylko w Dwójce, ale i na innych antenach.