Przerób sobie Chopka

Napisał do mnie pan Ireneusz Janik, pisujący do „Ruchu Muzycznego”, a pracujący w łódzkiej Akademii Muzycznej. Bardzo jest zbulwersowany projektem konkursu ogłoszonego pod patronatem Roku Chopinowskiego przez miejscowy dom kultury. Załączył list otwarty, jaki napisał do dyrektora NIFC Andrzeja Sułka, z prośbą o pomoc w upowszechnieniu. Postanowiłam go tu zacytować i postawić jako temat dyskusji.

Szanowny Panie,

 

Przykro mi, że obchodom Chopinowskim zamierza towarzyszyć absurdalna inicjatywa poczęta w duchu wybitnie gombrowiczowskim. Mam na myśli ogólnopolski otwarty konkurs ogłoszony przez Łódzki Dom Kultury im. Piłsudskiego na „nowe wersje tekstów do pieśni Fryderyka Chopina”.

 

Czy w Austrii, świętującej przed kilku laty rocznicę „ojca pieśni” –  Franciszka Schuberta –  ktoś odważył się zgłosić ideę napisania nowego tekstu do „Króla Olch” lub „Małgorzaty przy kołowrotku”? Niepodobna sobie takiej sytuacji wyobrazić.

 

Czy w Norwegii, obchodzącej niedawno stulecie śmierci Edwarda Griega, zrodził się projekt zamiany tekstów poetyckich jego utworów wokalnych? Oczywiście, że nie.

 

Czy w Niemczech ktokolwiek ośmieliłby się naruszyć integralność pieśni Schumanna czy Brahmsa, rzucając pomysł „wypróbowania” innych tekstów w ich dziełach? Natychmiast zostałby odwieziony do szpitala psychiatrycznego.

 

Czy wreszcie, ktoś w świecie ogłosił nabór aplikacji z propozycjami nowej warstwy słownej dla  Mesjasza Händla, Traviaty Verdiego, czy też Złota Renu Wagnera?!!

 

Zakres tych pytań jest tym samym zagadnieniem nierozdzielnej współzależności słów i muzyki w sferze pieśni. Umuzyczniony wiersz staje się zawsze aktem (unikalnym i od razu zamkniętym) powołania do życia śpiewu jako nowej formy ekspresji ludzkich uczuć. Nie idzie tu tylko o pieśni Chopina do wierszy Mickiewicza, czy Krasińskiego. Problem jest podstawowy i powszechny, gdyż każda pieśń to jedność wiersza i muzyki, której nie sposób rozłączyć. Ta przyrodzona jedność pieśni nie może być obszarem dla dyletanckiego, prymitywnego myślenia w stylu „karaoke”.

 

Łódzki konkurs będzie kosztował podatników kilka tysięcy złotych, został ogłoszony bez zasięgnięcia opinii muzykologów, organizatorzy nie znają składu jury, nie wiedzą także, czy ktokolwiek te nowe słowa do muzyki Chopina zaśpiewa – bo ostatecznie taki powinien być cel, chociaż całkowicie rozmijający się z prawdą sztuki, bo to nie będą już pieśni Chopina, lecz inne utwory! W ten sposób twórcy Sonaty h-moll i „Mojej pieszczotki” przyczepia się kuriozalną, gombrowiczowską „gębę”. No cóż, biedak jest poza copyrightem, więc można pozwolić sobie na wszystko… Tylko gdzie inteligencja, prosta przyzwoitość wobec czyichś dzieł oraz poszanowanie dla publicznych funduszy?

 

Proszę, aby mocą swego autorytetu, wpłynął Pan na odwołanie tego pozbawionego sensu i wrażliwości przedsięwzięcia, które może nam przynieść tylko wstyd.

Ja skomentuję to w ten sposób: 1. Zgadzam się, że pieśń to jedność słowa i muzyki. 2. Ale jednak się zdarza, że pieśniom dopisuje się nowe teksty. Tak spektakularny przykład, jakim są dzieje pewnej melodii Haydna, nie jest odosobniony. 3. Jednak rzadko dotyczy to pieśni artystycznej. 4. Pan Janik chyba nie wie, że na Rok Mozarta w Austrii bardziej obrazoburcze pomysły były. 5. Konkurs jest jednak pewnym przegięciem, tu też się zgadzam. Inna rzecz, kiedy się takie rzeczy robi con amore, dla towarzyskiego zgrywu, jak w przypadku naszej Chopkowej Opery. A inna, kiedy się to nagradza instytucjonalnie za jakieś publiczne pieniądze i chce poważnie wykonywać. Takie rzeczy jednak są dobre u cioci na imieninach. Albo na Dywanie. I za darmo.