Co tam na Ogrodach

W zeszłym roku jakoś nie miałam czasu zaglądać na Ogrody Muzyczne; w tym, o dziwo, zdarza mi się to nawet dość często, choć też jestem raczej zajęta – ale mniej jeżdżę. Głównie wpadam na koncerty, choć i na filmy zdarza mi się zaglądać, np. tego wieczoru.

W sobotę, prosto z pociągu z Sopotu, pojechałam na występ Agaty Zubel, która z Cezarym Duchnowskim i Andrzejem Bauerem dała ich wspólną interpretację dziesięciu piosenek Derwida, czyli Witolda Lutosławskiego, łącznie z takimi hitami jak Nie oczekuję dziś nikogo czy Plamy na słońcu, niegdyś śpiewanymi przez Renę Rolską czy nieodżałowaną Ludmiłę Jakubczak. Czy Agata okazała się ich godną następczynią? No, to jednak nie całkiem ta bajka, choć okazało się, że piosenkarskie zacięcie nie jest tej śpiewaczce obce. Opracowania były bardzo wyrafinowane, ale z cienkim dowcipem i aluzjami do poważnej twórczości Lutosławskiego (którymi pewnie kompozytor by się dość zdziwił): Koncertu na orkiestrę czy III Symfonii. I w tym wszystkim bardzo poetyckie. Na koniec solistka otrzymała wręczone jej na poduszce złote pantofelki, nawiązujące do uroczo przez nią wykonanego przeboju pod tym tytułem. Wydatek to niewielki, płaci się tylko raz, a złote pantofelki itp. Pierwszy raz słyszałam w całości ten program (był wykonany we Wroclawiu na Musica Polonica Nova i w Warszawie w zeszłym roku w ramach Łańcucha, ale nie mogłam być; pojedynczy fragment słyszałam w radiu) i ogromnie mi się spodobał. Powinna powstać z tego płyta.

Wczoraj z cyklu „Fortepian 200 lat później” wystąpił hiszpański pianista Alberto Rosado. Grał na przemian utwory Messiaena z cyklu 20 spojrzeń na Dzieciątko Jezus oraz dzieła krajana solisty, Jose Manuela López López. Te ostatnie były wykonywane z projekcją barwnych zmieniających się płynnie slajdów, a Messiaen podobno ze światłami w kolorach odpowiednich do opisu samego kompozytora, ale na to jakoś nie zwróciłam uwagi, zapewne dlatego, że na ekranie w tym czasie pokazywane były ręce muzyka. W każdym razie grał świetnie.

We wtorkowy wieczór pokazano trzy filmy związane z Chopinem. Najpierw Jestem w Palmie z 1980 r., ukazujący pobyt Chopina na Majorce poprzez tamtejsze pejzaże, fragmenty listów jego i George Sand i wypowiedzi miejscowych osób. Dość to staroświeckie i kolory już niestety przyblakłe. Drugi film, Ostatnia podróż (1999), dotyczył wyjazdu Chopina do Anglii w 1848 r. Trzeba przyznać, że teksty jego listów są najlepszym komentarzem i inne są zbędne. Trochę pokazanej Anglii i Szkocji, a potem powrót do Paryża i ostatnie chwile; dokument inscenizowany z aktorami w rolach głównych. Może troszkę to było pretensjonalne, ale ratował to fakt, że wszystkie teksty były autentyczne.

Wreszcie podróż sentymentalna (dla mnie): występ Marthy Argerich w warszawskim Studiu S-1 (tak się wówczas nazywało) w 1992 r., w najlepszym momencie tego miejsca, gdy jeszcze było na rozruchu, a Martha zrobiła warszawiakom wspaniały prezent: dała aż cztery koncerty w różnych konfiguracjach. Tu pokazano Koncert e-moll Chopina z Sinfonią Varsovią pod batutą Grzegorza Nowaka. Patrzyłam z rozrzewnieniem na o wiele młodszych kolegów z orkiestry (jeden młody oboista już nie żyje, zmarł na białaczkę…), na publiczność, wśród której było wielu znajomych, w tym mój najulubieńszy prof. Bardini (ja też byłam na tym koncercie, ale kamera mnie nie złapała), no i na dość młodą jeszcze wówczas i szaloną Marthę, która z finału zrobiła jakiegoś opętanego krakowiaka. I tu dodam, że przed pokazem filmów była rozmowa z gościem, którym był Stanisław Leszczyński – wspominał te koncerty (to on był sprawcą!) i dodał, że choć i w tym roku – tfu, tfu! – Martha ma u nas zagrać Koncert e-moll, to będzie to właściwie zupełnie nie ten sam utwór, ponieważ Fou Ts’ong, z którym niedawno się konsultowała, przekonał ją, że trzeba ten koncert grać wolniej. (To swoją drogą niesamowita pokora wielkiej artystki: wciąż się uczyć, wciąż zasięgać rady u wybitnych kolegów…) No i teraz gra go wolniej; Staszek słyszał go właśnie parę tygodni temu i mówi: to jest inny świat. Już jestem ciekawa i mam nadzieję, że uda się tę ciekawość zaspokoić…

Warto zaglądać na Ogrody – będzie jeszcze wiele bardzo interesujących rzeczy.