No i wszystko wiemy…

…że 29 października w Warszawie, a w styczniu w Nowym Jorku z Filharmonikami Nowojorskimi zagra Yulianna Avdeeva. Wbrew komentarzom w Dwójce i częściowo na Dywanie powiem (powtórzę), że nawet nie bardzo się dziwię: w końcu nie dalej jak wczoraj zauważyłam tu, że ona jedna równo idzie przez wszystkie etapy. Każdy w jakimś etapie miał słabsze momenty. Ona była constans; to, co się działo z Koncertem, złożono na karb kłopotów zewnętrznych. Dziwią mnie tu tylko dwie rzeczy. Pierwsza: nagroda za Sonatę. Wiecie, kto moim i nie tylko moim zdaniem jest jedynym na tę nagrodę zasługującym. Ale tego zdania nie podzielają nawet komentatorzy Dwójki (czym się zresztą zdumiewam – a może nie, słysząc inne ich osądy). Sonata Avdeevej była nawet w porządku, ale… no, co tu dużo gadać.

Druga – to czy Avdeeva jest chopinistką? Bo I nagroda na Konkursie Chopinowskim – to stempelek dla najlepszego chopinisty. Otóż z pewnością chopinistką nie jest. Jest indywidualnością, bardzo specyficzną, ale dla mnie jej osobowość jest wręcz antyromantyczna. Jeśli do kogoś z kręgu romantycznego, a taczej postromantycznego, pasuje, to do Rachmaninowa – bardzo. Słyszałam też, jak gra Schuberta – też romantyczne to nie było, mogło drażnić, ale było zajmujące. No i Prokofiew, tego typu rzeczy – to byłoby idealne dla niej. Chopin – nie. I nie wiem zresztą, czy w przyszłości będzie grała dużo Chopina, czy stanie się z nią to, co z Mitsuko Uchidą… Jestem ciekawa, jak się jej życie potoczy.

Drugie nagrody – to moim zdaniem efekt dobrze zagranych koncertów. Wunder dostał też nagrodę za koncert – mnie się Geniusas bardziej podobał, ale przyznam, że i jego był niezły. Jednak w poprzednich etapach obaj byli nierówni, Wunder bardziej (właśnie przed chwilą o jego kiepskim finale Sonaty h-moll p. MD powiedział „jakie to piękne”). Cieszę się, że jednak został doceniony Trifonov, choć dla mnie to bardziej interesująca osobowość od Geniusasa i Wundera razem wziętych. Ale ma przed sobą przyszłość. Bozhanov koncertem sobie „nagrabił” i nie spodziewałam się wyższego wyniku. A Dumont – nie wiem, co w ogóle robił w finale zamiast Leonory Armellini.

Wyróżnienia – no cóż, dla naszego ulubionego Koli (ale tylko dla niego) to furtka, żeby móc przyjechać tu jeszcze raz. Ale może za pięć lat już będzie daleeeko stąd… Na razie czekają dla niego nagrody dla najmłodszego finalisty: zagra na festiwalach w Gaming w Austrii oraz w Marianskich Lazniach, a także na koncercie z serii „The Winners” realizowanym przez Konzertdirektion Lee (nic bliższego nie piszą). Tyle podają na stronie NIFC, zwykle tych nagród bywa więcej.

Nagrody pozaregulaminowe: za mazurki dla Trifonova – bardzo słusznie; za poloneza dla Geniusasa – hm, chyba były lepsze… ale plamy nie ma; o sonacie mówiłam; za Poloneza-fantazję dla Wundera – dziwię się (z moich notatek: „niezbyt panuje nad formą, we fragmencie w H-dur strasznie nudzi, na końcu istny tumult”); o koncercie mówiłam.

A co będzie dalej, życie pokaże. W tej chwili najbardziej żałuję, że nie usłyszymy już Koli nawet na konkursie laureatów…