Peregrina pod ziemią

Nie wiem, czy Wieliczka ma być stałym miejscem na cykl Debiuty na Misteriach Paschaliach, ale na pewno jest znakomitym miejscem do słuchania religijnej muzyki średniowiecza, w ogóle do słuchania muzyki wymagającej skupienia. Jeden tylko pamiętam niewypał w tym miejscu: koncert Arpeggiaty z Jarousskym. Wspaniały był swego czasu występ Le Poème Harmonique, świetnie słuchało się w zeszłym roku zespołu La Morra Michała Gondko. Można więc było przewidzieć, że odpowiednio zabrzmi tu też zespół Peregrina, stworzony i kierowany przez Agnieszkę Budzińską-Bennett.

Agnieszka i Michał pojechali do Schola Cantorum Basiliensis w Bazylei, najstarszej i najsłynniejszej szkoły muzyki dawnej, w tym samym 1997 r. Michał wtedy rozpoczął studia gry na lutni u Hopkinsona Smitha, ale później pociągnęło go średniowiecze i przeniósł się na wydział średniowieczny. Agnieszka, choć wcześniej uczyła się śpiewu barokowego na kursach u Emmy Kirkby, Evelyn Tubb i Nigela Rogersa, po zetknięciu się na festiwalach w Starym Sączu z Sequentią, czyli nieżyjącą już dziś Barbarą Thornton i Benjaminem Bagby, zafascynowała się średniowieczem bez reszty i właśnie w tym kierunku od razu skierowała swoje kroki, była więc pierwszą Polką, którą przyjęto na ten wydział (nie do Bazylei w ogóle).

Szkoda, że wywiad, który przeprowadziłam z Agnieszką specjalnie po to, by ukazał się na parę dni przed tym koncertem, nie zmieścił się w numerze świątecznym, ma natomiast ukazać się w kolejnym, więc bardzo go wszystkim polecam. (Podobnie zdarzyło się z wywiadem Jakuba Puchalskiego z Agnieszką dla „Tygodnika Powszechnego”.) Agnieszka jest w ogóle niezwykle interesującą osobą i mówi o niezwykle interesujących rzeczach – w moim wywiadzie m.in. o tym, czego uczą się studenci bazylejskiej Scholi, jaka publiczność przychodzi na koncerty Peregriny i jak ona przygotowuje programy koncertów i płyt. Bo robi to początkowo całkowicie sama, koncepcja programu i formy należy do niej, potem to jeszcze się trochę dociera przy wspólnej pracy na próbach, ale mózgiem jest właśnie Agnieszka.

Więcej przeczytacie w najnowszym numerze „Polityki”, a na razie o koncercie. Peregrina wykonała program odpowiedni dla tej pory, a związany z tą płytą – trzecią w dorobku zespołu (paru fragmentów można posłuchać). Agnieszka jest muzykologiem, więc bardzo fachowo zestawiła program, ale jest też muzykiem, więc skomponowała go artystycznie, przeplatając różne zestawy wykonawcze, z instrumentami lub bez, czy też z utworami czysto instrumentalnymi (fidel i harfa średniowieczna). Piękne, krystaliczne głosy trzech śpiewaczek, jak i delikatne brzmienia instrumentów, wspaniale niosły się w akustyce kaplicy św. Kingi, i okazuje się, że równie dobrze brzmiały z przodu, gdzie słuchałam ich ja, jak i z tyłu, o czym powiedziała mi po koncercie koleżanka. Jedyną osobą, która narzekała, była Agnieszka, bo słyszała samą siebie i zespół dość kiepsko. Ale to znany fenomen, z doświadczenia wiem, że podobnie jest na scenie Studia im. Lutosławskiego – słuchacze kochają jego akustykę, a muzycy słyszą brzmienia selektywne, co bardzo utrudnia wykonanie.

Mam nadzieję, że ta pełna skupienia, ale i poezji muzyka będzie częściej u nas wykonywana i mniej osłuchani melomani będą potrafili i ją pokochać, bo jest tego warta. Zwłaszcza w takim wykonaniu.