Pasiecznik wspaniała jak zawsze

Bardzo ambitny był recital Olgi Pasiecznik z Maciejem Grzybowskim w Salach Redutowych Opery Narodowej: w pierwszej części César Franck, Debussy i Ravel, w drugiej Szymanowski i Strawiński. Kiedy potem rzuciłam taką uwagą, śpiewaczka powiedziała: chciałam, żeby ludzie posłuchali trochę dobrej muzyki. Dodam, że w fantastycznym wykonaniu. Publiczność nie przyszła bardzo tłumnie, ale też nie było tak źle, zważywszy, że Euro rozkręca się w najlepsze. Spotkałam Gostkostwo, a Pietrkostwo, choć jest w Warszawie, jakoś nie zdecydowało się przyjść (repertuar nie ten?). Teraz może żałować (pozdrowienia!).

Swego czasu Pasiecznik nagrała płytę z muzyką francuską, gdzie muzykuje nie z Grzybowskim, lecz z Ewą Pobłocką. Jednak jest na niej inna muzyka: najwięcej Francisa Poulenca i Henri’ego Duparca, i tylko kilka pieśni Debussy’ego było tych samych (na koncercie więcej). Powiem szczerze, że choć były zaśpiewane niezwykle zmysłowo, to ja za nimi specjalnie nie przepadam – jest to wyraźnie lżejsza muzyka od, powiedzmy, utworów fortepianowych. Za to wykonane na koniec tej części Trzy pieśni do słów Stéphane’a Mallarmé Ravela to jeden z najpiękniejszych cykli tego kompozytora, niełatwe zapewne w odbiorze dla kogoś nieprzygotowanego.

Po przerwie zostaliśmy przy zbliżonej epoce, ale w wersji słowiańskiej. Choć Pieśni księżniczki z baśni Szymanowskiego mają raczej charakter orientalny. Są piekielnie trudne dla obojga wykonawców, zostały pięknie wykonane. Na koniec pełne specyficznego humoru dzieła Strawińskiego: Pastorale – wokaliza (słyszy się ten utwór częściej w formie instrumentalnej), Dwie pieśni do słów Konstantina Balmonta i na koniec trzy z czterech Pieśni op. 10. z rozkosznymi bajkami, bynajmniej nie z happy endem. Na bis Mozart – Oiseaux, si tous les ans (co przypomniało, że Olgi Pasiecznik nie będzie na Festiwalu Mozartowskim) i jeszcze raz Pastorale. Po koncercie było jeszcze spotkanie promocyjne w kwestii wydanego właśnie przez NInA DVD z Orfeuszem i Eurydyką w wersji Trelińskiego. Nie zostałam – nie jestem zwolenniczką tej realizacji i nawet udział Olgi Pasiecznik i Wojtka Gierlacha nie jest dla mnie w stanie jej uratować.

Śpiewaczki nie będzie w Warszawie m.in. dlatego, że pod koniec lipca znów śpiewa na festiwalu w Bregencji, i znów poniekąd będzie to polski akcent, choć niemieckiego autorstwa: napisana na zamówienia festiwalu opera według Solaris Lema. Solistka dostała już nuty i mówi, że trudne, ale ładne. Zobaczymy.

Ciekawe też dziś usłyszałam wieści z NIFC. Kończy się seria niebieska: oprócz Khozyainova jeszcze Armellini i Koziak. Wyszedł Step Noskowskiego z Herreweghe plus Koncert f-moll Chopina z Lonquichem. Szykuje się wreszcie pierwsze z serii Requiemów ze św. Krzyża: Mozart pod Herreweghem (DVD), a także Kwintet Zarębskiego z Marthą. A co do Chopiejów, to… poczekajmy do końca czerwca, może się coś wyklaruje.