Wiolonczela z perkusją

Jak na Festiwal Bachowski przystało, zaczął się on od Bacha. Potem będzie go już dużo mniej, na jednym tylko koncercie zespołu Laboratoire de la Musique (zwycięzcy zeszłorocznego konkursu), a skończy się wręcz Haendlem (Ariodante, CC pod dyr. Andreasa Speringa). No, ale lepiej tyle Bacha niż wcale. Zwłaszcza, że w wykonaniu wysokiej jakości.

Recital Christophe’a Coin odbył się, jak już niejedna inauguracja na poprzednich festiwalach, w ślicznym, ale strasznie zapuszczonym kościółku św. Katarzyny w Makowicach. Często zalewany, najgorzej podczas pamiętnej powodzi, ten zabytek gotycki wymaga natychmiastowego gruntownego remontu i długo nie było na to środków. Dopiero od kilku miesięcy powstała tu parafia, jest nowy młody ksiądz i ma pole do popisu. Oby się udało.

Kościółek jest nie tylko piękny, ale ma znakomitą akustykę, zwłaszcza do recitali. Z wielką przyjemnością odbiera się tu muzykę. Publiczności wchodzi tu niewiele, co ma tę dobrą stronę, że łatwo sprawić wrażenie wysokiej frekwencji. No więc można powiedzieć, że była wysoka frekwencja, publiczność siedziała też na chórze.

Coin zagrał trzy suity: C-dur, d-moll i Es-dur, a na bis Courante z G-dur. Co chwila się stroił, ponieważ instrument rozstrajał się z powodu wilgotności, ale robił to na tyle dyskretnie, że nie rozbijało to formy, a dzięki temu intonacja była możliwie precyzyjna jak na te niełatwe warunki. Wiele już się słyszało interpretacji tych utworów, od nieznośnie słodkich po retorycznie mądre, i trzeba powiedzieć, że interpretacje Coina są bliżej tych ostatnich. Choć także, gdy trzeba, potrafi on zagrać tanecznie, ale zawsze ze świadomością, że to jednak nie są prawdziwe tańce do tańczenia.

W odbiorze nie przeszkadzała nawet burza, która rozpętała się podczas koncertu i co jakiś czas narzucała efekty perkusyjne, a raz nawet włączył się gdzieś w pobliżu alarm samochodowy. Solista był niewzruszony i dzięki niemu i my umieliśmy się odciąć od niepożądanych efektów i słuchać w skupieniu, do czego to miejsce jest znakomite.

Miło było spotkać ew_kę, z którą będziemy zapewne widzieć się teraz prawie codziennie, jak w zeszłym roku. Jeden pan, z którym widywałam się też na poprzednim festiwalu, powiedział: szybko minął rok, prawda? Szybko – i znów spotykamy się w pięknych miejscach z piękną muzyką. W tym roku festiwal skromniejszy (i tu kryzys dotarł), ale też wart uczęszczania.