Czy znów mamy pisać petycje?

Dopiero co broniliśmy Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego przed wandalizmem, czyli wydzierżawieniem go operetce. Wtedy radiem rządzili ludzie niewiele o radiu wiedzący. Teraz prezesem jest stary radiowiec Andrzej Siezieniewski – i słyszymy, że Polskiemu Radiu grozi coś gorszego: pozbycie się w jeszcze większym zakresie własnych narzędzi pracy, i to już nie drogą dzierżawy (nielegalną zresztą), lecz drogą sprzedaży, czyli na zawsze! Na domiar złego nie tylko tego studia, ale całego zespołu studiów na Woronicza. Jak coś takiego w ogóle jest możliwe, w głowie się nie mieści.

Wszystko zaczęło się od tego, że TVP wpadła na „genialny” pomysł: sprzedać siedzibę na Placu Powstańców. Punkt jest świetny, więc chętnych nie zabraknie; pierwsi będą zapewne Likusowie, którzy będą mieli okazję powiększyć swój hotel, jaki tworzą z dawnego Prudentialu, za PRL – hotelu Warszawa.

Ale gdzieś te wszystkie studia informacyjne, które się tam mieszczą, muszą się przenieść. Ostatnio się mówi już nawet oficjalnie o „Woronicza”, nie określając bliżej, gdzie na Woronicza. Na pewno nie do zdegradowanego budynku A, który prezes Braun zamierza wykorzystać jako wieszak na reklamy (?) ani budynku F, ani też owego dysfunkcjonalnego cudactwa zaprojektowanego przez Czesława Bieleckiego. Założę się, że niczego nowego nie wybudują – niby gdzie? Pozostaje budynek D, od początku istnienia należący do Polskiego Radia.

Zespół gmachów na Woronicza był budowany, gdy istniał tzw. Radiokomitet, którym to zgrabnym słówkiem określało się i radio, i telewizję (skrót od Komitetu do spraw Radia i Telewizji). Podzielony więc był od razu między obie instytucje. Gmach D przypadł radiu, a później od strony ul. Modzelewskiego wybudowano dodatkowy, „przyklejony” budynek – Studio Koncertowe. W gmachu D mieściły się (i mieszczą nadal) studia muzyczne, zajmujące się nie tylko muzyką poważną, ale także rozrywkową i filmową. Studia na Myśliwieckiej (im. Agnieszki Osieckiej) to margines, a na Malczewskiego już praktycznie nie ma studiów – jedyne porządniejsze zniszczono, by je zmienić na „telewizję radiową”. Studio im. Szpilmana nie nadaje się do nagrywania muzyki, może służyć co najwyżej do spotkań towarzyskich. Studia na Woronicza i Modzelewskiego to jedyny realny majątek Polskiego Radia.

Podczas Warszawskiej Jesieni dobiegła mnie ze strony radiowców alarmująca wieść, że szykuje się szybki deal między PR i TVP. Obie instytucje mają kłopoty finansowe, obie więc sprzedadzą nieruchomości: TVP Plac Powstańców – komukolwiek, kto dobrze zapłaci, PR Woronicza – TVP. To czyste samobójstwo miałoby zostać rozłożone na raty. Najpierw sprzedanoby sam blok D, ponieważ wokół Studia im. Lutosławskiego niedawno był hałas – a poza tym gdyby zrobiono to przed Rokiem Lutosławskiego, hałas byłby jeszcze większy. Po czym w późniejszym terminie, gdyby sprawa przycichła (?), a TVP już na dobre by się usadowiło w gmachu D, sprzedanoby i Modzelewskiego i wtedy hulaj dusza, nawet Taniec z gwiazdami można byłoby w dawnym Studiu im. Lutosławskiego urządzać.

Abstrahując już nawet od idiotyzmu tego podziału – bo przecież gdyby zaistniał, to Studio im. Lutosławskiego i tak musiałoby przestać być studiem, ponieważ reżyserzy nagrywający siedzą już w gmachu D – to naprawdę wierzyć się w to wszystko nie chce. Tadeusz Deszkiewicz, kiedyś radiowiec, pisze wręcz o pierwszych poleceniach. To już brzmi naprawdę groźnie. Czy po raz kolejny musi być tak, że trzeba będzie bronić podstawowego majątku radia publicznego przed własnymi władzami? Mam nadzieję, tak samo, jak Tadeusz, że to tylko plotki. Oby tak się okazało. Jeśli nie – cóż, znów trzeba będzie pisać petycje.