Modlitwy agnostyka

Aleksander Tansman, choć – mieszkając całe życie poza Polską, we Francji czy podczas wojny w Stanach Zjednoczonych – podkreślał zawsze zarówno swą polskość, jak żydowskość, nie był związany z żadnym rytuałem, a światopoglądowo czuł się agnostykiem. Pochodził  z całkowicie zasymilowanej łódzkiej rodziny. Religia żydowska była mu bliska nie tylko jako religia jego przodków, ale i podstawa, na której wyrosło chrześcijaństwo i kultura europejska. Wyrazem tego są jego dwa utwory z lat 50. – oratorium Prorok Izajasz oraz Psalmy, wykonane na tegorocznej inauguracji festiwalu Tansman 2012.

Jest w tej muzyce wszystko to, co lubimy (a przynajmniej ja lubię) u Tansmana: zmienność nastrojów od spokoju i pogody do dramatu, smaczne, bogate harmonie, charakterystyczne rytmy, wyrafinowane pomysły instrumentacyjne, ogólnie pozytywna energia. Zwykle gdy myślimy o oratoriach czy w ogóle dziełach wokalno-orkiestrowych, wyobrażamy sobie coś ciężkiego, masywnego. U Tansmana niczego takiego nie ma, co nie znaczy, że są to dzieła lekkie, łatwe i przyjemne, bo też mają swoją wagę, ale – co ważne – nie mają namaszczonej, pełnej fałszywego patosu atmosfery. To hymn na cześć życia, takiego, jakie jest.

Z dużą przyjemnością słuchało się dzisiejszego koncertu, zwłaszcza że Daniel Raiskin bardzo popracował nad tym repertuarem, więc orkiestra i chór Filharmonii Łódzkiej były w takiej formie, w jakiej dawno tego zespołu nie słyszałam. Rafał Bartmiński miał niełatwe zadanie przebić się przez dużą orkiestrę i zdecydowanie lepiej wychodziło mu to w wysokich rejestrach.

Koncert był nagrywany, być może będzie z tego płyta – na pewno wypadnie ciekawie.