Dziwny jubileusz

Jubileuszowe, 20. Paszporty „Polityki” niespodziewanie zamieniły się z nagrody krytyków w plebiscyt publiczności. Nie bardzo mi więc w ogóle wypada wypowiadać się o nominacjach i werdykcie, zwłaszcza że my, dziennikarze „Polityki”, w tym roku ani paluszka do tego nie przyłożyliśmy (choć z drugiej strony nieraz już tak się zdarzało, także mnie, że nawet gdy pracowaliśmy w kapitule, werdykt bywał inny, niżbym chciała). Tak więc dziś nie o tym, lecz o samej wczorajszej uroczystości, którą można obejrzeć tutaj.

Jak kto nie widział, warto obejrzeć przede wszystkim dżingle i posłuchać oprawy muzycznej. Bo o ile w zeszłym roku nie była udana, to w tym, jubileuszowym, rzeczywiście pokazaliśmy coś specjalnego. Tj. pokazał Daniel Stryjecki, tancerz związany na co dzień z Polskim Teatrem Tańca, wraz z pomagającymi mu grafikami, do czego podkład robił reaktywowany w zeszłym roku po latach duet Skalpel, laureat Paszportu „Polityki” za rok 2005.

Ta oprawa muzyczna bynajmniej nie była łatwa. To i owo było jak na koncercie Polish Icons na zeszłorocznym Sacrum Profanum, ale jednak trochę inaczej. Podczas zapowiedzi kategorii Muzyka poważna był dżingiel wysnuty z Kwartetu Lutosławskiego, natomiast na koniec, na cześć Kreatora (Współkreatora) Kultury był już większych trochę rozmiarów (i bez tańca, ale z wizualizacją wokół partytury) remiks I Kwartetu smyczkowego Krzysztofa Pendereckiego.

Wracając do owych interakcyjnych dżingli, powstały one ponoć w ten sposób, że tancerz wymyślał, co powinno się znaleźć na obrazku i jak się ma poruszać, a grupa grafików komputerowych pracowała nad realizacją tych pomysłów. To zresztą nie było coś absolutnie nowego, zdarzały się tego typu zabawy za granicą, ale u nas chyba jeszcze nie. Wypadło świetnie, nie tylko moim zdaniem, od wielu osób słyszałam wyrazy zachwytu, z Pendereckim na czele, któremu nie przeszkadzało użycie (dowcipne) jego własnych słownych wypowiedzi. W ogóle, jak już swego czasu wspominałam, te wszystkie działania wokół jego dawnej twórczości bardzo go odmłodziły. (Nawiasem mówiąc, Europejskie Centrum Muzyki w Lusławicach już wreszcie stoi, a inauguracja nastąpi w maju z udziałem Anne-Sophie Mutter. Mówią, że akustyka nowej sali jest rewelacyjna.)

Nasz jubileusz – że pociągnę myśl z tytułu – był rzeczywiście trochę dziwny. Bez najwyższych oficjeli (prezydent zajęty spotkaniem z dyplomacją, premier na urlopie), bez stada celebrytów – w relacjach plotkarskich pojawia się tylko kilka stałych nazwisk. Ludzi kultury, i owszem, było wielu, ale normalnych, niecelebryckich. I dobrze. Swoją drogą miło zaskoczyło mnie, że laureat filmowy, Marcin Dorociński, jest wręcz antycelebrycki. Na sugestię Grażyny Torbickiej, by nauczył się grać Marcina Dorocińskiego, asertywnie zaprotestował. I tak trzymać.