Totalne dzieło sztuki

Pierwszym utworem, który usłyszałam w nowej sali NOSPR, był hymn polski. Ale nie na koncercie, tylko na próbie.

Orkiestra zagrała go dziarsko, jak zwykle się go grywa, ale potem była niespodzianka: powtórzenie w tonacji D-dur. Może to nie ma znaczenia dla nie posiadających absolutnego słuchu, ale moim zdaniem po prostu nie był to Mazurek Dąbrowskiego. Tak zresztą uznali też muzycy, a Alexander Liebreich stwierdził, że to „bardziej lirycznie i romantycznie”. Wrócono więc do wersji oryginalnej – i dobrze. Nie wiem, czy niemiecki szef orkiestry chciał odmiany, czy po prostu była to forma ćwiczenia dla orkiestry.

Podczas próby, co można zobaczyć na zdjęciach, biegałam z miejsca na miejsce i sprawdzałam akustykę (potem się dowiedziałam, że to samo późnym wieczorem robił tu Krystian Zimerman z przyjaciółmi). I co? Wszędzie słychać wspaniale! I zaskoczenie: im wyżej, tym lepiej. Takie są zalety tych nowych sal, w Szczecinie zresztą też na samej górze było świetnie.

Na koncercie miałam miejsce na II balkonie, podobnie jak PAK, 60jerzy, lesio, Jakub Puchalski – i wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni. Najpiękniej brzmią smyczki, cudowne są piana, a kotlista stał się solistą. Co zaś do solistów śpiewaków (Ewa Tracz w „chałturze stalinowskiej”, czyli Tryptyku śląskim Lutosławskiego, Wiesław Ochman w Siwej mgle Kilara, a nawiasem mówiąc szacun, że wystąpił), sala niestety ich obnaża. Z solistami w IX Symfonii Beethovena było zresztą całkiem nieźle, tylko sopranistka Melanie Diener trochę się wyłożyła, ale to drobiazg. Wspaniale zabrzmiały dzieła na samą orkiestrę: Przebudzenie Jakuba Pendereckiego (który był obecny na sali – jedyny już żyjący z wykonywanych) i Trzy tańce Góreckiego. Kilara nie znałam osobiście, ale że Górecki nie dożył tego pięknego dnia, było mi smutno. Obecna była małżonka kompozytora, Pani Jadwiga, oraz córka Anna.

Natomiast bez wątpienia punktem kulminacyjnym wieczoru był I Koncert Brahmsa w wykonaniu Zimermana i orkiestry – podkreślam to drugie, bo orkiestra również zagrała niewiarygodnie przepięknie i subtelnie. Skrajne części były szybkie, zdecydowane i zadziorne, natomiast środkowa – ogromnie wzruszająca. I znów po wyjściu z koncertu mam przede wszystkim ją w głowie.

Utwór Eugeniusza Knapika Concerto of Song Offerings był napisany specjalnie na dzisiejszy wieczór, ale Zimerman uznał, że ma zbyt niewiele czasu na przygotowanie tej trudnej – ale ponoć pięknej – muzyki. Chce jednak koniecznie ją grać, i to nie tylko w Katowicach, ale w różnych miastach świata; jutro ma o tym rozmawiać ze swoimi menedżerami. Co zaś do Katowic, będzie świetny pretekst: w przyszłym roku przypada 80-lecie NOSPR.

Tymczasem mieliśmy prawdziwe święto: Katowice otrzymały jedną z najpiękniejszych i najlepszych sal w Europie. Salę, którą odbiera się jako totalne dzieło sztuki. Pod każdym względem.