84 uczestników

Dziś rano ogłoszone zostały wyniki przesłuchań eliminacyjnych do Konkursu Chopinowskiego. Lista tych, którzy wezmą udział w październikowych zmaganiach, jest tutaj.

Chodziłam na przesłuchania więcej niż wyrywkowo, więc nie będę się specjalnie rozwodzić nad tym, kto moim zdaniem przeszedł słusznie, a kto niesłusznie, i kogo z odrzuconych mi szkoda, choć też pewnie w paru przypadkach miałabym swoje zdanie. Ale można tu zauważyć już kilka rzeczy.

Po pierwsze, do eliminacji stanęła całkiem niemała grupa pianistów, która uczestniczyła w poprzednim konkursie – i duża część z nich odpadła. Zarówno Polacy, np. Joanna Różewska, jak zagranicznii, którzy pięć lat temu dali się zauważyć: Airi Katada czy Fei-Fei Dong.

Po drugie, z Polaków nie weszli też tacy pianiści jak Julia Kociuban czy Mischa Kozłowski. Co do tej pierwszej, uważam, że lepiej sprawdza się w muzyce zupełnie innej niż Chopin.Na jej płycie, wydanej przez DUX parę miesięcy temu na zlecenie Stowarzyszenia im. Beethovena, które ją promuje, przyzwoite (choć może nie porywające) jest jej wykonanie Kreislerianów Schumanna oraz II Sonaty Grażyny Bacewicz, które, ma się rozumieć, nie dorównuje Zimermanowi (bo jemu nikt w tym nie dorówna), ale jest naprawdę OK. Natomiast Chopin to zupełnie nie jej bajka – na eliminacjach np. jej mazurek zupełnie mazurka nie przypominał. Zupełnie innym przypadkiem jest Mischa Kozłowski, który, jak wspominałam, na występie eliminacyjnym podobał mi się, ale pod koniec już w wielu momentach było słychać niepewność. Zapewne więc zrobiono mu przysługę, bo na konkursie byłoby to dalece przykrzejsze. A on akurat jako naprawdę wybitny kameralista będzie miał co robić. Inna sprawa, że coś w ogóle jest nie tak z psychiką młodych pianistów, zbyt często poddających się nerwom. Wiadomo, że to stres, ale jeśli ktoś chce uprawiać ten zawód…

Jeśli zaś chodzi o „wymiataczy”, których nerwy nie zawodzą, to ich produkcje bywają dla słuchaczy (w każdym razie takich jak ja) równie przykre, bo choć technicznie mucha nie siada, to muzyki w ich grze nie ma.  Przyznam, że słuchając wielu z nich na tych eliminacjach myślałam, że ja tam bym ich wszystkich – no, powiedzmy, prawie wszystkich – nie przepuściła, natomiast potrzebne jest, że się tak brzydko wyrażę, mięso armatnie do odpadnięcia z I etapu. Przecież nie może stanąć do konkursu dziesięć osób. Zresztą kto wie, czy ktoś nie zrobi niespodzianki i nie pokaże się nagle od dużo lepszej strony niż wcześniej? Czekamy na dalszy ciąg do października.