Casanova na 250-lecie teatru

W tych samych czasach, kiedy powstawał pierwszy polski teatr publiczny – Teatr Narodowy, czyli w Polsce króla Stasia dosłownie w ostatnich latach przed pierwszym rozbiorem, w latach 1765-66, przebywał w Warszawie legendarny uwodziciel. Chciał się tu zaczepić, ale nie wyszło. I o tym Polski Balet Narodowy stworzył spektakl.

Twórcą libretta, opartego na faktach znanych z pamiętników Casanovy, ale potraktowanych dość luźno, był Paweł Chynowski, wybitny znawca baletu i swego czasu kierownik literacki TWON. To już piąte bodaj jego libretto baletowe. Zrobione zgrabnie, choć parę zastrzeżeń można wysunąć. Bardzo odpowiednio była dobrana muzyka – co prawda Mozart w czasie pobytu Casanovy w Warszawie miał 9 lat, ale ograniczono się w większości do kompozycji młodzieńczych, powstałych kilka lat później (z wyjątkiem granej na końcu słynnej wolnej części Koncertu fortepianowego C-dur KV 467) – m.in. Mitridate re di Ponto, Il re pastore, Lucio Silla, Betulia liberata. Są też utwory taneczne z założenia: tańce niemieckie i fragmenty Les petits riens. Z późniejszych jest też Maurerische Trauermusik, czyli masońska muzyka żałobna – ilustruje scenę spotkania w loży masońskiej. Muzyka ogólnie nie brzmi najlepiej, bo z kanału, zdarzają się też kiksy waltorni – jednak w sumie zwracało się raczej uwagę na stronę wizualną.

Temat wizyty Casanovy w Warszawie był szczególnie wdzięczny dla baletu, ponieważ właśnie z baletem zadawał się on przede wszystkim, uwodząc po drodze kolejne primadonny. Kończy się to pojedynkiem z księciem Branickim, w którym obaj zostają ranni, a Casanova ląduje w klasztorze, gdzie niektóre siostrzyczki także ulegają jego urokowi. W tym punkcie jest nieścisłość, ponieważ rzeczywiście pojedynek miał miejsce i Casanova trafił po nim do klasztoru, ale nie żeńskiego. Po tym epizodzie musiał opuścić Warszawę.

Sceny rywalizacji tancerek są bardzo wdzięczne do zilustrowania w balecie. Szczególnie dwie solistki się wybijały: Aleksandra Liashenko (niestety ta najlepsza chyba tancerka naszego zespołu opuszcza go z końcem sezonu i przenosi się do Niemiec) i Yuka Ebihara. A w roli tytułowej bryluje przystojny Vladimir Yaroshenko. Z męskiej strony też ma wielu godnych partnerów. A uzupełnieniem tancerzy jest śpiewaczka – Joanna Woś, która wykonuje arie akurat w momentach kolejnych podbojów Casanovy.

Spektakl jest elegancki również w warstwie scenograficznej i kostiumowej, którą stworzył Włoch – jak sam mówi, wenecki krajan Casanovy – Gianni Quaranta,scenograf nie tylko teatralny, ale i filmowy – laureat Oscara za Pokój z widokiem i Cezara za Farinellego. Dekoracje mają duży wdzięk, są zrobione z prawdziwym gustem i wywołują brawa na widowni.

Miły i bezproblemowy wieczór.

PS. Ogłoszenie programu na następny sezon TWON ma się odbyć 8 czerwca. Na razie dyrektor Waldemar Dąbrowski rzucił tylko jesienną premierą Strasznego dworu w reżyserii Davida Pountneya. Skądinąd słyszę, że rzecz ma się rozgrywać w latach 20. Hmm… ciekawostka.