Flamenco u Mozarta

Suknie w grochy i z falbanami, buciki do tańca, czerwone kamizelki i ubiory toreadora, czerwień, czerń i magenta. Jak Sewilla, to Sewilla! W nowym Weselu Figara w Warszawskiej Operze Kameralnej.

Trochę biły te kolory po oczach, powtarzały się też w dekoracjach, które przypominały trochę scenografie telewizyjne lat 70. Ale w sumie miało to jakiś sens.

Najważniejsza jednak jest w tym wieczorze muzyka – i trudno się dziwić, duet Mozart-Da Ponte jest jednym z tych, którzy potrafią przyćmić resztę elementów spektaklu. Wszystkie gagi, riposty, puenty wywoływały na widowni salwy śmiechu, jakby słyszała to po raz pierwszy. (Nie wykluczam, że i tacy byli na sali, choć zapewne raczej w mniejszości.)

A głosy były w większości znakomicie dobrane. Przede wszystkim dwie główne panie: Marta Boberska jako Zuzanna i Anna Mikołajczyk jako Hrabina. Zuzanna ciepła i dowcipna, Hrabina cierpiąca i dramatyczna, ale też mająca przebłyski humoru. One zdominowały całość, wspaniałe również aktorsko. Figaro – Artur Janda może zbyt był wystylizowany na pośrednią postać między kelnerem a toreadorem, ale głosowo świetny, zwłaszcza w arii w ostatnim akcie. Co do Andrzeja Klimczaka jako Hrabiego, tu sprawa jest bardziej złożona. Na konferencji wspominał, że to było dla niego niełatwe zadanie przestawić się z Figara. Momentami to właśnie rola Hrabiego bardziej pasuje do jego emploi, czyli ról zimnych drani. Jednak reżyser Wasyl Wowkun postanowił, że Hrabia będzie też amantem, autentycznie podkochującym się w Zuzannie. I niestety jako amant Klimczak mniej przekonuje… Myślę zresztą, że dla mnie to też może być kwestia przyzwyczajenia. Ale aria w III akcie była naprawdę przyzwoita.

Osobny rozdział to Cherubino. W pierwszej obsadzie tę rolę zaśpiewał Jan Jakub Monowid. Widziałam, że bardzo się podobał, ja jednak miałam trochę mieszane odczucia – zbyt falsetowo śpiewał, co było równie nienaturalne jak głos kobiecy. Głos chłopaczka przed mutacją raczej nie przypomina falsetu. Za to jako postać robi bardziej naturalne wrażenie, co jest oczywiste, bo gdy przebiera się za dziewczynę, to jest chłopakiem przebranym za dziewczynę, a nie dziewczyną w roli chłopaka przebraną za dziewczynę…

Zbigniew Graca prowadząc całość stara się słuchać śpiewaków, choć były miejsca, gdzie się mocno rozjeżdżało (jest w Weselu parę takich momentów, gdzie trzeba szczególnie pilnować zgrania). Złóżmy to jednak na karb premiery. Tak czy owak – wybrać się warto. Trudno mi oczywiście powiedzieć coś na temat drugiej obsady.