Sława Ukrainie

Można sobie wyobrazić, że zorganizowanie koncertu młodzieżowej orkiestry I, Culture na kijowskim Majdanie Niepodległości nie było łatwe. A już kiedy sobie przypomnimy, co działo się w tym miejscu jeszcze nie tak dawno, trudno wręcz w to uwierzyć.

I, Culture Orchestra, stworzona pod skrzydłami Instytutu Adama Mickiewicza, to właściwie chyba jeden z nielicznych udanych śladów po tzw. Partnerstwie Wschodnim. To wspaniale, że ta inicjatywa po pięciu latach wciąż się trzyma – zwłaszcza dla młodych muzyków z Ukrainy, Białorusi, Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu, Mołdawii i Polski oczywiście, którzy mają możność przygotowując się do tournee pracować z muzykami z najlepszych orkiestr Europy. To dla nich niezwykła szansa.

Od paru lat orkiestra związana jest z ukraińskim dyrygentem Kirillem Karabitsem, który robi karierę światową, ale wciąż wraca do rodzinnego Kijowa i jest tu bardzo lubiany (jest też synem kompozytora, którego muzyka jest tu ceniona).  Nie dziwię się, że młodzież go lubi – ma nadmiar temperamentu, który zresztą czasem zawodzi na manowce. Dwa lata temu byłam nim ostro zdegustowana. No i jeśli chodzi o finał IX Symfonii Beethovena, grany na koniec, był równie zapędzony, najgorzej miał biedny tenor, który prawie się zapluł. Ale do utworów współczesnych jest dużo lepszy (w tym roku: bardzo ciekawa III Symfonia Aweta Terteriana z dwoma solowymi dudukami oraz kultowa Odlewnia stali Aleksandra Mosołowa), a nawet Koncertem skrzypcowym Prokofiewa z cudowną Lisą Batiashvili też przyzwoicie dyrygował.

Może o sprawie, bo właściwie wszystko jest tu symboliczne, choć i muzycy, i dyrygent wciąż powtarzali dziennikarzom, że nie chcą, żeby uważać, że tu chodzi o politykę, ale tylko i wyłącznie o muzykę. To pewna krótkowzroczność, bo przecież i dobór programu, i termin, i moment historyczny nie był bez znaczenia.

Tak więc dyrygent z Kijowa wziął do programu tego tournee dwa opracowania Gogolowskiego tematu Tarasa Bulby – przez ukraińskiego twórcę narodowego Mykołę Łysenkę oraz przez Leoša Janáčka – splot ukraińsko-polski albo raczej kozacko-polski. Zagrany na popołudniowym koncercie w Operze Koncert Prokofiewa – kompozytor ten urodził się niedaleko Doniecka, w Soncowce (może pamiętacie, że owo lotnisko w Doniecku, które zostało tak pięknie odnowione na Euro i tak doszczętnie zniszczone przez separatystów, a broniły się na nim do upadłego słynne „cyborgi”, było imienia Prokofiewa właśnie). Osoba solistki skrzypaczki – też znacząca. Na Majdanie wykonała solowy utwór urodzonego w Gruzji Igora Lobody poświęcony Ukrainie (wariację na temat słynnej ludowej pieśni Rewe ta stohne Dnipr szyrokyj), którym swego czasu zrobiła niezłą demonstrację. Po wybuchu wojny w Donbasie zaprotestowała oświadczając, że nigdy nie zagra w Rosji, a gdy na koncert do Rotterdamu zaprosił ją Gergiev, owszem, wystąpiła, a na bis zagrała właśnie ten utwór. Terterian również, jak przypomniano, był zwolennikiem Majdanu.

Symboliczny był też oczywiście Moniuszko (Mazur z Halki), podkreślający wkład Polski, ale też Odlewnia stali Mosołowa – on także pochodził z Kijowa. Jedynymi niesymbolicznymi punktami programu na Majdanie było opracowanie fragmentu wolnej części IX Symfonii Dvořáka oraz Taniec gruziński Sulkhana Tsintsadze. A finał – Oda do radości – był symboliczny najbardziej. Nawet soliści też symbolicznie dobrani – z Kijowa, z Odessy, z Niemiec, z Krymu nawet. A chór też ukraiński – słynna „Dumka”. Tłumy kijowian obserwowały koncert w skupieniu i widać było, że zrobił na nich wrażenie.

Kiedy oglądałam wiadomości z Majdanu już ponad dwa lata temu, nie myślałam nawet, że będę stać tam osobiście i śpiewać piękny hymn ukraiński z gospodarzami. Dziś intensywnie świętowano, zabawowo i poważniej, sama minęłam w dzień muszlę koncertową, z której rozlegały się śpiewy z gitarą o ginących chłopcach. Sytuacja Ukrainy jest coraz trudniejsza, zmęczenie nią coraz większe. A przecież mogłoby już być tak pięknie. Niepodległa Ukraina jest od 24 lat, wolna tak naprawdę dopiero zaczyna być, ale w bólach. Na Majdanie jest Akademia Muzyczna i studenci często dołączali się do ruchu. Klarnecista z orkiestry opowiadał nam, jak to robił studiując tutaj; jego kolega poszedł do wojska (na razie szczęśliwie przetrwał, wyszedł nawet z Kotła Iłowajskiego), a on sam postanowił walczyć o Ukrainę swoją sztuką. To też jest jakieś wyjście. Na pewno bezpieczniejsze. I może skuteczne?