Orlando się zbliża

Już w piątek w Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach (uwaga: z powodu remontu wejście przez Ogród Różany) premiera Orlanda Haendla. Na inaugurację nowego, ambitnego projektu.

Tre donne – tak się nazywa recital Olgi Pasiecznik, który w ramach festiwalu się odbędzie (6.09. w Pałacu na Wyspie), ale też tak można odpowiedzieć na pytanie: kto za tym wszystkim stoi. A więc trzy panie, artystki utalentowane, a przy tym ambitne i zdeterminowane: mezzosopranistka Anna Radziejewska, klawesynistka i dyrygentka Lilianna Stawarz (która została szefem od baroku w Warszawskiej Operze Kameralnej) i reżyserka Natalia Kozłowska. Dwa lata po pierwszym spektaklu wyprodukowanym przez założone przez nie Stowarzyszenie Dramma per MusicaTeatro alla Moda z muzyką Vivaldiego i Benedetta Marcella (wystawionym dwa lata temu w Auli Starej BUW, a w tym roku powtarzanym w Warszawskiej Operze Kameralnej 13 i 14 września), a rok po znakomicie przyjętej Agrippinie Haendla w Teatrze Stanisławowskim, stworzyły cały porządny festiwal, od 4 do 20 września.

Stworzyły go we współpracy z Łazienkami i z Warszawską Operą Kameralną, gdzie odbywa się parę spektakli (poza wspomnianym Teatro alla ModaDidone abbandonata Domenica Sarriego z udziałem {oh!} – Orkiestry Historycznej z Katowic), a także z Polskim Radiem: w Studiu im. Lutosławskiego odbędzie się koncertowe wykonanie Les Indes galantes Rameau w wykonaniu międzynarodowego zespołu Il Giardino d’Amore pod kierownictwem Stefana Plewniaka. Stowarzyszeniu udało się załatwić dotacje z ministerstwa i miasta oraz sponsorów; partnerem jest też NInA, która zarejestruje Orlanda i zawiesi go na Ninatece. Obecny na wczorajszej konferencji prasowej dyr. Jerzy Lach z WOK stwierdził, że ich nie stać byłoby na festiwal z takim rozmachem.

W ramach festiwalu odbędzie się też parę koncertów, poza wspomniany recitalem Olgi Pasiecznik jeszcze w tym samym Pałacu na Wyspie recital Kacpra Szelążka, na który wiem, że wielu już bardzo czeka. Ponadto koncert kameralny Barok na pięć głosów, koncert muzyki sakralnej, czyli Membra Iesu nostri Buxtehudego w Sali Kolumnowej Wydziału Historycznego UW, a wreszcie na koniec dwa spektakle Agrippiny; drugi z nich będzie zarazem obchodami 20-lecia pracy artystycznej Anny Radziejewskiej (trudno uwierzyć!). Wszystkie informacje na stronie stowarzyszenia.

Wrócę jeszcze do Orlanda. Organizatorki założyły, że co roku festiwal będzie rozpoczynał się premierą opery, która jak dotąd w Polsce nie była wystawiana. Zapowiadane są cztery spektakle Orlanda: 4, 5, 8, 9 września. Natalia Kozłowska nie zdradziła swojej koncepcji reżyserskiej, wspomniała tylko o zarysie akcji – pięcioro bohaterów zagubionych ze swymi uczuciami na łonie natury (jedna z nich, Dorinda, jest dopisana do opowieści Ariosta) – i o tym, że rola tytułowa wydaje się wprost stworzona dla Jana Jakuba Monowida. Ciekawe będzie pojawienie się głosów dawno w Polsce niesłyszanych: sopranistki Aleksandry Zamojskiej, która od lat mieszka w Salzburgu, oraz kontratenora Damiana Ganclarskiego, świeżo po londyńskich studiach – to nie kto inny, tylko nasz dawny blogowy Lolo. Jak w przypadku Agrippiny, grać będzie zmontowana na tę okazję orkiestra Royal Baroque Ensemble pod dyrekcją Lilianny Stawarz. Jako że już 4 września przemieszczę się do Wrocławia, umówiłam się, że przyjdę na próbę generalną (otwartą, biletowaną) we środę; obiecuję opisać, co zobaczę i usłyszę.

PS. W WOK zapowiadają m.in. premierę Pigmaliona Rameau (16 października; powtórzenia w dwa kolejne dni) oraz Orfeusza Dariusza Przybylskiego (15.12.; kolejne spektakle także w dwa następne dni). Dyr. Lach zapowiada, że siedzibą Sceny Marionetek ma być Teatr Stanisławowski (ale to za jakiś czas); szukają miejsca dla spektakli współczesnych. WOK ma też powrócić do oper staropolskich na zamówienie Instytutu Muzyki i Tańca. A ogólnie WOK ma się stawać teatrem raczej repertuarowym niż festiwalowym. Chyba słusznie, choć system festiwalowy jest w Polsce tak popularny przede wszystkim dlatego, że łatwiej dostać dotację. Zobaczymy więc, czy się uda.