Z Nowego Teatru do Zakopanego

Środowy koncert Muzyki na Szczytach był powtórzeniem koncertu sprzed siedmiu lat inaugurującego działalność Nowego Teatru, a zaprojektowanego także przez Pawła Mykietyna, który jest dziś szefem artystycznym zakopiańskiego festiwalu.

Nawet tak samo trzonem wykonawczym był kwartet Dafô z Krakowa, z altowiolistką Katarzyną Budnik-Gałązką na zastępstwie (która rewelacyjnie wskoczyła w kontekst). Reszta wykonawców była inna. I kolejność też inna, co zrobiło dobrze programowi.

Pompatyczna Oda do Napoleona Arnolda Schönberga, tym razem z udziałem Adama Woronowicza, który nie wykrzykiwał tekstu, ale bardzo emfatycznie go czytał, otwierała program. Można było się bawić zestawieniem mistrza z uczniem (Antonem Webernem), którego wcześniejszy od powyższego o niemal 40 lat utwór Langsamer Satz został przedstawiony bezpośrednio potem – to nader słodkie romantyczne dzieło w zestawieniu z późniejszą twórczością Weberna było jak secesyjne ornamenty wobec estetyki Bauhausu. (Nie muszę mówić, że – jeśli chodzi o Weberna – wolę to drugie, ale i to pierwsze jest w dobrym gatunku…) Pierwszą część zamykał utwór Pawła Szymańskiego Compartment 2, Car 7, w którym rzeczywiście jest znieruchomienie rodem z obrazu Edwarda Hoppera o podobnym tytule, ale w drugiej połowie – transowy ruch z odrealniającym brzmieniem wibrafonu pobudzanego dwoma smyczkami.

Umieszczenie Ładnienia Pawła Mykietyna w tym kontekście, po przerwie, uwypuklało podobieństwo formy z utworem Szymańskiego: też najpierw znieruchomienie, a potem ruch. Określiłam go 8 lat temu jako „utwór ze szpitala, może z hospicjum wręcz”, dziś wyraziłabym się, że owa szczególna maniera wymawiania słów z nadmiernym uwzględnieniem spółgłosek obrazuje raczej człowieka z afazją, uczącego się świata na nowo, ale przy jakimś strasznym spustoszeniu. Wiersz Marcina Świetlickiego, który jest podstawą tego utworu, interpretowany bywa jako obraz końca świata, nabiera tu waloru majaku. Świetnie śpiewał Stanisław Kierner – wydaje mi się, że musiał słyszeć wstrząsające wykonanie Jerzego Artysza. Na koniec Different Trains Steve’a Reicha – utwór, który zawsze robi wrażenie.

Właśnie wspominałyśmy z dziewczynami z kwartetu nie tylko ten koncert sprzed ośmiu lat, który odbył się w Sali Balowej Hotelu Europejskiego (obecnie rozbebeszonego), ale też nasze spotkanie sprzed lat chyba dwudziestu, również w Zakopanem. Odbywały się wtedy (chyba ze dwa razy) festiwale firmowane przez japońską pianistkę Yoshiko Okadę, a projektowane przez nieodżałowanego Józefa Patkowskiego. Kwartet Dafô występował na nim jeszcze w swoim najpierwszym składzie, co widać po literkach nazwy, pochodzących od pierwszych liter nazwisk muzyków – aktualne są dziś tylko dwie literki: D (Justyna Duda) i A (Anna Armatys). Mieszkaliśmy wtedy – ciekawostka – w pensjonacie prowadzonym przez Japonkę i do Zakopanego dojeżdżaliśmy. Na tym samym festiwalu grał też – i mieszkał z nami – Maciej Grzybowski, który we czwartek wystąpi tu z Krzysztofem Chorzelskim. Tak więc historia zatoczyła koło.