Zaczęli Polacy

Muszę powiedzieć, że początek był całkiem obiecujący. A rozpoczęła zmagania aż trójka Polaków, pokazując plusy i minusy „szkoły polskiej” (oczywiście jeśli coś takiego istnieje).

Tymoteusz Bies, który wystąpił jako pierwszy, jest też jednym z młodszym z naszej ekipy – ma 20 lat. Nie słyszałam go dotąd, a jest nie tylko jednym z naszych młodszych, ale i muzykalniejszych. Z przyjemnością słuchało się go od początku występu, od subtelnego, poetyckiego Nokturnu H-dur op. 9 nr 3 (całe szczęście, nawiasem mówiąc, że nie ma w programie Nokturnu Es-dur z tegoż opusu, bo to już dla wielu z nas „nokturn pendolino”). Ładnie też poradził sobie z etiudami (w Etiudzie F-dur może lewa ręka trochę zbyt głośna) i z Balladą F-dur, muzykalnie zagraną, nie zarąbaną, o co łatwo. Dwóch kolejnych Polaków – Rafał Błaszczyk i Łukasz Piotr Byrdy – już tak nie zadowoliło. Obaj są typami „wymiataczy” (których w tym konkursie będzie jeszcze wielu, i oczywiście nie tylko w polskiej ekipie), nie rozumiejąc, że gra na tempo nie jest opłacalna – można się wywalić, a przynajmniej potknąć, jak to zdarzyło się Błaszczykowi w Etiudzie C-dur op. 10 nr 1. Przy tym kiedy myśli się przede wszystkim o technice, gra jest sztywna i po prostu nudzi.

Po Polakach zaprezentowało nam się dwoje Włochów. Przed przerwą – zaledwie 19-letnia Michelle Candotti. Program dobrała sobie ambitnie, z dużą ilością oktaw, i choć nie dysponuje techniką oktawową Marthy Argerich, to nie jest źle. Również grała Balladę F-dur, której początek był może mniej wyrazisty, ale za to wirtuozowski środek starała się grać muzykalnie. Podobnie z Nokturnem c-moll i Etiudą h-moll. Z kolei jej rodak Luigi Carroccia, pierwszy po przerwie, to ciekawa osobowość. Barkarolę rozpoczął subtelnie i „rozbujał” fachowo (choć nie jest z Wenecji), mimo dużych kontrastów nie przekraczając granicy dobrego smaku. W Nokturnie H-dur op. 62 nr 1 trochę mnie raziło dziwne wycofywanie głównej melodii, ale poza tym było OK, a oba „wichry syberyjskie”, czyli Etiuda h-moll i Etiuda a-moll op. 25 nr 11, również wiały jak trzeba.

Po Włochach – dwie Rosjanki, i to siostry. Starsza, Galina Chistiakova, zaczęła bardzo ładnie ten sam Nokturn H-dur, ale środkową część przesadnie skontrastowała, co niestety było zapowiedzią dalszego ciągu: reszta programu wypadła dość histerycznie, z dziwnymi zrywami; dotyczyło to zarówno etiud (zamazanych przy tym), jak Scherza E-dur. O wiele lepiej wypadła Irina, która grała w sposób bardziej zrównoważony i muzykalny. Jedyne pretensje do niej mogę mieć o brak słyszalności środkowych nut (tj. dolnej nuty w sekście) w Etiudzie As -dur oraz o lekki bałagan w finale Ballady f-moll, zagranej poza tym bardzo ładnie.

Ostatni akcent – koreański, i to mocny. Seong-Jin Cho, pianista po trzecich nagrodach na Konkursie im. Czajkowskiego (2011) i Konkursie im. Rubinsteina (2014), pokazał klasę. Świetny, bardzo muzykalny Nokturn c-moll, świetne obie etiudy (pokazał, jak powinno się grać op. 10 nr 1!) i całkiem nieźle zrozumiana Fantazja f-moll.

Trochę się bałam o poziom tego konkursu, ale jak na razie nie jest źle.