Koniec WOK – c.d.

Dziś w „Gazecie Polskiej Codziennie” ukazał się artykuł na całą kolumnę pt. Kto sieje burzę?, a w nim stek kłamstw. Kilka z nich wypunktuję.


1. „Szefowa WOK-u 14 lutego skierowała do związków zawodowych informację o konieczności zwolnień grupowych, co oznacza, że za zwolnienia nowa dyrekcja chce zapłacić niemałe przecież odszkodowania. Mimo że pisma tego typu to pisma służbowe, szybko zostały upublicznione. Oczywiście wyłącznie na zasadach czarnego piaru. – Takie opiniowanie to wymóg ustawowy – mówi szefowa WOK-u. – Niejako początek negocjacji, ale zdumiewa mnie fakt, że rozmawia się przez media, a nie przy stole. Ktoś chce prać brudy rękami mediów zamiast zadać sobie pytanie: czy nie lepiej zadbać o operę – ludzi?”
PRAWDA: Nie ma żadnego czarnego piaru. Jest naga prawda. Pismo z 14 lutego jest zawiadomieniem o zamiarze przeprowadzenia zwolnień grupowych, jest w nim dokładnie wyszczególnione, ilu pracowników jakiej specjalności zamierza się zwolnić. W tym: wszystkich solistów i wszystkich dyrygentów. Opera ich, jak widać, nie potrzebuje. Dbanie o ludzi p. Węgorzewska ograniczyć zamierza wypłacając „niemałe przecież odszkodowania” (skąd wiadomo, że niemałe?)
2. „Widać też, że cały temat jest rozgrywany politycznie. Ci, którzy latami szkalowali Operę Kameralną, nagle stają w jej obronie. Jak to tłumaczyć? Komu przeszkadza dobra zmiana w tym zakresie? Komu zależy na konflikcie i – co realne – likwidacji placówki?”
PRAWDA: Kto niby szkalował? Pierwsza i praktycznie jedyna o tej aferze napisałam ja. Recenzje ze spektakli Warszawskiej Opery Kameralnej piszę najuczciwiej, jak można, od dobrych parudziesięciu lat, przez większość mojego życia zawodowego. Była jeszcze na stronie internetowej „Do Rzeczy” nota Tadeusza Deszkiewicza, który również nigdy nie szkalował WOK. O co więc chodzi? I ciekawe również, że likwidacji placówki miałby chcieć ktoś, kto pisze prawdę o zamiarach p.o. dyrektora, a nie ktoś, kto chce zwolnić wszystkich śpiewaków.
3. „Tajemnicą poliszynela jest to, że za protestem stoją muzycy i śpiewacy z tzw. drugiej linii albo związkowcy, którzy chronią się poprzez ustawę o związkach zawodowych”.
PRAWDA: Pani p.o. dyrektora zamierza wyrzucić wszystkich śpiewaków, więc i tych z najpierwszej linii.
4. „Ciekawe, że ci, którzy znają swoją wartość i są ulubieńcami publiczności, mają markę, nie protestują – mówi Węgorzewska”.
PRAWDA: A skąd pani szanowna wie, z kim ja rozmawiałam? Tak samo zainteresowani są wszyscy, zwłaszcza ci, którzy są ulubieńcami publiczności. Bo pani ich też zamierza wyrzucić.
5. „W tym kontekście dziwi postawa Stefana Sutkowskiego, który po spektaklu z udziałem orkiestry instrumentów dawnych MACV pochwalił drogę, którą zmierzamy. Stwierdził w wywiadzie dla TV Republika, że w końcu poczuł ducha Mozarta po wykonaniu Cosi fan tutte przez MACV pod kierownictwem Friedricha Haidera – niekwestionowanego lidera, jednego z najwybitniejszych dyrygentów, osobowości muzycznych Europy. (…) Teraz, zapewne w kontekście całego zamieszania, nagle zmienił zdanie”.
PRAWDA: Dyr. Sutkowski powiedziawszy te parę słów do kamery TV Republika, która mu się podsunęła po spektaklu, miał na myśli WYŁĄCZNIE wykonanie Mozarta z zespołem instrumentów dawnych. Z całą pewnością nie miał na myśli rozwalania opery, wyrzucania z niej wszystkich solistów, w tym czołowych. (Co zaś do Friedricha Haidera, dyrygent ten nie zajmuje się w ogóle w swej codziennej pracy zespołami muzyki dawnej, choć był uczniem Harnoncourta, ale na tym jego kontakt z HIP się zakończył.)

To tylko kilka z brzegu. Na deser zostawiłam sobie komentarz Piotra Iwickiego, perkusisty, współpracownika „GPC”, obecnie również dyrektora Agencji Muzycznej Polskiego Radia. Przytoczę go w całości, bo to wyjątkowe kuriozum.

„Nie ma nic gorszego od tego, kiedy dyskusja odbywa się w mediach, budując napięcie czy wręcz nienawiść. Zdaję sobie sprawę z podłości sytuacji, w której jest pani Węgorzewska. Zarząd województwa żąda od niej działania, które dla wszystkich będzie trudne. W Warszawie nie ma wolnych etatów na wiele lat. Rynek jest nasycony. Nie chcę i nie mogę jako szef Polskiej Orkiestry Radiowej [szef chyba w sensie „przełożony”, bo szefem artystycznym jest Michał Klauza – DS] być arbitrem w tej sprawie, ale to nie jest sytuacja bez wyjścia! Może ktoś pomyśli, aby dwie instytucje kultury, których organizatorem jest województwo mazowieckie, czyli WOK i Mazowiecki Teatr Muzyczny, scalić w jedną? Pół roku procedury i oszczędności oczywiste. WOK z MTM mają za co działać, a popularna operetka powstałaby i miałaby swój zespół! To praca dla muzyków, śpiewaków, dyrygentów. Czas usiąść do stołu, a nie prowadzić dialog poprzez media. I co oczywiste, nie przy udziale internetowych trolli czy agresywnego hejtu. Tu potrzeba kultury. Dosłownie – kultury”.

I to właśnie jest „kultura dosłownie”. Zmienić WOK, miejsce, gdzie wystawiano Haendla, Mozarta, Strawińskiego, w operetkę.