Urodziny Chopina, urodziny Dwójki

Chopina – dwieście siódme, Dwójki – „tylko” osiemdziesiąte, za to okrągłe. Wszystkiego najlepszego!

W związku z tymi dwiema okazjami miałam dzień intensywny, żeby nie powiedzieć wariacki. Rano w NIFC oglądałam świeżo (w listopadzie) nabyty rękopis Chopina – trzynaście czysto przepisanych pierwszych taktów Ballady g-moll. Podejrzenie jest, że Fryc zaczął przepisywać utwór na czysto do celów wydawniczych, ale gdzieś mu się ta kartka zawieruszyła, więc zaczął jeszcze raz. Nie będę się więcej rozwodzić, bo już w gazetach o tym było, ale powiem tylko, że do 20 marca można go będzie obejrzeć w Muzeum Chopina. Jeszcze tutaj parę słów plus filmik.

Popołudnie spędziłam z Dwójką w Studiu im. Władysława Szpilmana, najpierw na godzinnym występie dwóch braci Kozłowskich – tenora Karola i pianisty Mischy. Nareszcie razem – można by powiedzieć, bo obaj są w swoich specjalnościach znakomici, no i rozumieją się świetnie. Po Synu muz Schuberta dwie pieśni Purcella w opracowaniu Brittena, Trzy pieśni op. 83 Beethovena do tekstów Goethego, jedna, Nacht, wczesnego Berga i wreszcie cykl przezabawnych kabaretowych songów Brettl-Lieder Schoenberga. Żeby jeszcze „przyerudycić”, na bis był Reynaldo Hahn. Solista w aktorstwie przechodził samego siebie; imponowała też zwłaszcza niemiecka wymowa tekstów.

Po niedługiej przerwie kolejna godzina w tym samym miejscu spędzona z Raphaelem Rogińskim. W pierwszych kilku utworach towarzyszyła mu śpiewem Olga Mysłowska – wykonali materiał z nowej płyty poświęconej twórczości Purcella, ale mnie ta jego trochę „gotycka” wersja niespecjalnie przekonuje. Wolę solowe „rzeźbienie w dźwięku” gitarzysty, to jest naprawdę ciekawe.

Powrót na urodziny Chopina: w Filharmonii Narodowej koncert urodzinowy. Właściwie dla mnie główną atrakcją był występ kwartetu Apollon Musagète, który wypełnił pierwszą część koncertu Kwartetem f-moll op. 95 Beethovena oraz II Kwartetem Szymanowskiego. Grali jak zawsze znakomicie, choć sala koncertowa FN jest dla takiego kameralnego zespołu zbyt duża, brzmienie nieco się gubi. W drugiej części dołączył Kevin Kenner oraz kontrabasista Sławomir Rozlach i zagrali Koncert e-moll Chopina w opracowaniu Kennera i Krzysztofa Dorobka. Zrobione to zostało o tyle sprytnie, że fortepian stał za kwintetem, a solista starał się grać trochę wycofanym, okrągłym dźwiękiem (towarzyszył smyczkom również wzmacniając orkiestrowe tutti). Coś za coś – czyli mniej Chopina w Chopinie…

Prosto stamtąd popędziłyśmy z koleżankami z powrotem na urodziny Dwójki, tym razem do Studia im. Lutosławskiego, gdzie zakończyły się po chopinowsku, ale w sposób specyficzny, mianowicie nokturny grał Marcin Masecki. Właśnie wyszła płyta z nimi. Z tym pianistą jest tak, że nie wiadomo, czy grając klasykę odjedzie bardziej czy mniej. Nokturny traktuje w miarę delikatnie, niektóre zagrał w wersji oryginalnej, bardzo ładnie zresztą (np. Nokturn Es-dur op. 55 nr 2), niektóre były dość swobodnymi wariacjami na temat, choć tych było mniej – jednak pianista czuje przed tymi utworami pewien respekt. Zagrał zresztą o parę utworów więcej niż na płycie. Instrument: fortepian gabinetowy, krótki, marki Steinweg (czyli przodek Steinwaya), znaleziony gdzieś na planie filmowym, przed generalnym remontem, nastrojony niżej niż instrument współczesny. Brzmienie niezbyt donośne, w sam raz do miłego zapadania w sen.

Wiwat Dwójka i Fryc. Następny wieczór w tym samym miejscu będzie przedłużeniem urodzin wyprawianych przez NIFC – zagra Lukáš Vondráček, zeszłoroczny zwycięzca Konkursu im. Królowej Elżbiety Belgijskiej w Brukseli. W programie Brahms i oczywiście Chopin.