Inauguracja francusko-rosyjsko-włoska

…ale pod francuską dyrekcją Vincenta Dumestre’a. Uczczeniem 450 urodzin Claudia Monteverdiego rozpoczęły się Misteria Paschalia.

Od początku koncertowi towarzyszyła atmosfera wyjątkowości: muzycy wykonywali ten program po raz pierwszy, transmitowany był na żywo nie tylko przez radiową Dwójkę, lecz także przez znaną nam wszystkim Mezzo TV. Krakowski Kościół św. Katarzyny oświetlony dziesiątkami świec, tak, jak Dumestre to lubi i jak było w epoce (dziś muzycy mieli oczywiście lampki przy pulpitach) pojawił się zatem na ekranach telewizyjnych w kilkudziesięciu krajach. Aż można było się zdziwić, jak ten obraz mógł zostać pokazany bez dodatkowego oświetlenia – ale ponoć wyszło to pięknie, były już przekazy od tych, co oglądali. Zresztą przypomnijmy, że DVD z rejestracją pamiętnego spektaklu Le Poème Harmonique Le Bourgeois Gentilhomme, który oglądaliśmy także w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, również było podziwiane i nagradzane.

Dla urody obrazu (choć pewnie nie tylko) muzycy stali przed barokowym ołtarzem, który był swoistą scenografią. W ostatnich latach koncerty w tym kościele odbywały się raczej zwrócone w drugą stronę z powodów akustycznych, choć i w tamtym ustawieniu z tyłu słucha się dużo gorzej niż z przodu. Niestety w tym wczorajszym dobrze to brzmi jedynie z przodu (ja siedziałam z V rzędzie), a z tyłu już jest tylko magma. Choć spotkałam i takich, którzy twierdzili, że i oni mimo dalszych miejsc odlecieli… Bo odlecieć rzeczywiście można było.

Selva morale e spirituale to zbiór dzieł religijnych Monteverdiego, dzieł o zróżnicowanym charakterze i zapewne różnym czasie powstania. Las, w którym jest wiele pięknych drzew – na koncert oczywiście można było wybrać kilka. Co więcej, program został tak ułożony, by śpiewacy mieli możliwość oddechu, a więc utwory wokalno-instrumentalne przeplecione zostały instrumentalnymi, i to autorstwa innych twórców. Nawet początkowa Toccata, ta sama, która rozpoczyna Orfeusza, przeszła płynnie w Batalla de Barabaso yerno de Satanas Andrei Falconieriego, dając razem energiczny początek koncertu. Trochę jakby na zasadzie Hitchcocka: zacząć trzęsieniem ziemi, a potem już tylko wzmacniać napięcie. Inne przerywniki były autorstwa Annibale Gregoriego (ciaccona Mai non disciolgasi) oraz Giovanniego Gabrielego (Canzon a 12). Pierwszy utwór wokalny również nie był dziełem bohatera koncertu – anonimowe, dość proste opracowanie psalmu Dixit Dominus zostało wybrane, by skontrastować je z genialną wersją Monteverdiego. Ten sam anonimowy psalm, ale w zupełnie innej obsadzie (z niezwykle efektownym wejściem trzech żeńskich wysokich głosów rozbrzmiewających z wysoka, z chóru), zabrzmiał na drugi bis, na zakończenie koncertu. Z Selvy usłyszeliśmy jeszcze Glorię, Crucifixus (z niesamowitymi pochodami chromatycznymi), Salve Regina (tu popisały się dwie solistki), O gloriose martyr (powtórzone na pierwszy bis) i wspaniały Magnificat.

Owe trzy solistki są członkiniami chóru musicAeterna z Permu, rzeczywiście świetnego, jak zapowiadał Dumestre. Ale wyróżniała się też grupa solistów z Le Poème Harmonique, a zwłaszcza wspomniane dwa głosy żeńskie: sopranistka Deborah Cachet i mezzosopranistka Eva Zaïcik (tę ostatnią będzie można usłyszeć jeszcze w Wielką Środę w nocy z Le Taylor Consort). Wielką przyjemnością było też podziwianie instrumentalistów (dostępne niestety tylko dla siedzących blisko): pięknie brzmiącego bębna w początkowej Toccacie, znakomitego puzonu (Abel Rohrbach), kornetów, lutni czy instrumentów dętych drewnianych (flet prosty, obój, dulcjan).

Dziś dwa koncerty w Bazylice Bożego Ciała – wybierające się Frędzelki uprzedzam, że tam jest podobno dużo chłodniej. Trzeba ciepło się ubrać.