Sztuka czy nauka?

O Kunst der Fuge myślimy zwykle zarówno jako o rodzaju uczonego traktatu, jak i o dziele głębokim i poruszającym. W końcu to Bach – to, co w Bachu najpiękniejsze.

Łączy się też z tym cyklem legenda podobna do tej związanej z Requiem Mozarta: utwór ostatni, niedokończony, śmierć przerwała pracę kompozytorowi – i to, co znamienne, w drugim przeprowadzeniu tematu B-A-C-H, co podkreślił syn, CPE, w dopisku w wydaniu dzieła. Utwór może nie do końca ostatni, bo większość fug i dwa kanony powstały gdzieś na dekadę przed śmiercią – zachował się ich manuskrypt. W ostatnich latach życia, a zwłaszcza po spotkaniu z Fryderykiem Pruskim i po powstaniu Musikalisches Opfer, stawiającej podobne wyzwania, Bach powrócił do tematu. Nie wydaje mi się właściwym pytanie, czy aby kompozytor nie celowo pozostawił ostatnią fugę nieukończoną. Myślę, że po prostu tracił już siły, o wzroku nie mówiąc, i nie dał rady. Ukończyłby, gdyby mógł.

Było to oczywiście jedno wielkie ćwiczenie kontrapunktyczne, ale też szkoła tego, co można zrobić, by ćwiczenie, z założenia całkowicie abstrakcyjne (choć jak wiadomo Bach ogólnie wszystko tworzył na chwałę Bożą), było zarazem wielką muzyką. Abstrakcyjność dotyczy tu też instrumentacji – nie jest podane, na czym należałoby cykl wykonywać. Współcześnie opracowań jest bardzo wiele. Ottavio Dantone postarał się, by całość brzmiała przejrzyście i by nie nużyła.

Stąd urozmaicenie. Zespół Accademia Bizantina wystąpił tym razem w składzie sześcioosobowym: kwartet smyczkowy, klawesyn (przy nim szef) i pozytyw. Kombinacje były różne: albo kwartet z continuo, albo klawesyn sam, albo klawesyn wspólnie z pozytywem, albo skrzypce z klawesynem… Bardzo ciekawe były rozwiązania w fugach z paroma tematami: np. grał pozytyw, a temat główny całego cyklu, który pojawiał się jako temat poboczny, podawany był przez smyczki. Zapewne niektórzy z Was słuchali transmisji i mogli się przekonać, jaki to dało efekt. W każdym razie i dziś był stojak, i to taki bez wątpliwości.

Dzieło to nie jest religijne, ale można powiedzieć, że to pierwszy na festiwalu akcent związany z 500-leciem reformacji (będzie jeszcze osobny koncert tematowi poświęcony). Przy okazji więc zapowiem, że za kilka dni ukaże się kolejny Pomocnik Historyczny POLITYKI, który bardzo polecam. Tym bardziej, że sama się do niego dołożyłam.