Czajkowski. Andrzej!

Pokrótce i na gorąco o wybitnym wydarzeniu niedzielnego wieczoru na festiwalu Chopin i jego Europa. Nie chodzi mi tu o wykonanie Chopinowskiego Ronda a la Krakowiak przez Dinę Yoffe (choć grała bardzo sympatycznie) ani o Koncert b-moll Piotra Czajkowskiego, w którym efektownie pokazał się Rosjanin z Wielkiej Brytanii, 28-latek świetnie już tam notowany, Yevgeny Sudbin. Chodzi mi o prezentację II Koncertu fortepianowego op. 4 Andrzeja Czajkowskiego (w latach pobytu w Wielkiej Brytanii piszącego się Andre Tchaikovsky) w wykonaniu Macieja Grzybowskiego, niestrudzenie propagującego jego muzykę, i Sinfonii Varsovii pod batutą Jacka Kaspszyka (który miał jeszcze możność poznać Andrzeja Czajkowskiego w Londynie).

Wspominałam już tu kiedyś o tym artyście i o tej książce (tu jeszcze mogę dodać link do rozmowy ze współautorką tej książki i wspomnieć, że Czajkowski był bohaterem opowiadania Hamlet z książki Hanny Krall Dowody na istnienie). Ale było to w kontekście innej sprawy i innej historii. A należy mu się w końcu pochylenie nad nim samym i nad tym, co było dla niego najważniejsze – nad jego kompozycjami. Czajkowski był fantastycznym pianistą, ale wolał być kompozytorem. W tej roli nie osiągnął takiego rozgłosu – w ogóle raczej nie był chyba łatwy w robieniu kariery – bo też i jego twórczość jest trudna i wymagająca zaangażowania.

Maciej Grzybowski bardzo się zaangażował w przywracaniu – a właściwie wprowadzaniu na nasze estrady – muzyki Andrzeja Czajkowskiego. Grywa ją w różnych miejscach kraju, dopraszając kolegów-muzyków i wykonując z nimi jego utwory kameralne (byłam kiedyś na takim monograficznym koncercie w Filharmonii Olsztyńskiej). Napisał do książki programowej festiwalu esej o Andrzeju Czajkowskim – to trochę zmieniony ten tekst. Dziwię się nieco – i powiedziałam mu to kiedyś – że nazywa tę muzykę fizjologiczną. Dla mnie to muzyka spopielona, muzyka ze świata po katastrofie, co łączy ją z twórczością taką jak opisywanych tu kiedyś przeze mnie kompozytorów z Terezina. Maciej zgodził się o tyle, że – tak, jest to muzyka holokaustowa (utwory Gideona Kleina i Viktora Ullmanna też wykonywał). Ale przy fizjologiczności się upierał…

To już są sprawy subiektywne. Obiektywnie – jest to muzyka znakomita, świetnie zinstrumentowana, a przy tym, jak dla mnie, po prostu chwytająca za gardło. Można się z nią zapoznać w necie. Chciałam zaprosić na świetną stronę Andrzeja Czajkowskiego. Jest tu wiele nagrań jego jako pianisty – z koncertów i z płyt – ale także jego kompozycji: tutaj i tutaj – to właśnie ten Koncert fortepianowy. Naprawdę warto.