Dopisywanie sensów

Wpisy bardziej zabawne lubię dawać na weekend, ale tym razem wyszło inaczej z paru powodów. Ostatni temat pojawił mi się z bezpośredniej czytelniczej inspiracji (często się to na tym blogu zdarza, i bardzo dobrze), obecny poniekąd też, choć tym razem zainspirowałam się sama. Ale nie, tym razem nie będzie o dopisywanych kompozytorom tekstach śpiewanych – może kiedyś, kiedy będę miała czas na research (i wtedy dopiero będzie wesoło). Teraz tylko parę przykładów dopisywania do utworów czegoś, czego tam nie było. To też trochę a propos ostatnich tu naszych misunderstandings… 😉

Czy Beethoven napisał Koncert Cesarski? A Sonatę Księżycową? Czy Schubert myślał o tym, że pisze Symfonię Niedokończoną? Skądże znowu. Dopisano im to później. To były moim zdaniem przejawy ówczesnej popkultury – jak może popularna piosenka (że ujmę to symbolicznie) istnieć bez tytułu?

A przecież Beethoven pisząc V Koncert fortepianowy żadnego cesarza nie miał w pamięci. W przeciwieństwie do Eroiki, pierwotnie poświęconej Napoleonowi, ostatecznie – „dla uczczenia pamięci wielkiego człowieka” (i ją rzeczywiście kompozytor nazwał Sinfonia eroica). A Księżycowa zwała się, wraz z pierwszą z sonat z tegoż 27 opusu, po prostu Sonata quasi una fantasia. Autorem „przydomka” tej sonaty był, w kilka lat po śmierci kompozytora, Ludwig Rellstab, krytyk, a zarazem poeta, któremu pierwsza część przypomniała światło księżyca migocące na wodach jeziora. I tak już zostało…

Ach, ci krytycy! Jak oni lubią dopisywać sensy…

Teraz trochę przykładów tego, co w XIX w. wygadywali o Chopinie; pozbierała je prof. Irena Poniatowska i za nią cytuję niektóre.

– marzenie, jak śpiew dziecka we śnie (o Etiudzie f-moll op. 25 nr 2)

– pandemonium, triumfalne piekło, azjatycka dzikość, chór derwiszów (o Etiudzie h-moll op. 25 nr 10)

– motyl (o Etiudzie Ges-dur op. 25 nr 9)

– wdzięk szeptany lub piękno czerwca (o Preludium Es-dur op. 28 nr 19)

– krzyk duszy lub wybuch rewolty (o Preludium d-moll op. 28 nr 24)

– Chopin muskularny, deklamujący (o Preludium f-moll op. 28 nr 18)

– Chopin pogrążony w cierpieniu lub pesymizmie (o Preludium a-moll op. 28 nr 2)

– dusza Mazowsza (o Preludium A-dur op. 28 nr 7)

– podsumowanie cierpień narodu (o Preludium c-moll op. 28 nr 20)

– utwór salonowy w charakterze galijskim (o Preludium G-dur op. 28 nr 3)

– kondukt żałobny mnichów w Valldemossie (o Preludium cis-moll op. 28 nr 10)

– siła i ogień, obraz wojny, galop rycerzy (o Polonezie As-dur)

– marsz zakutych  w kajdany idących na Sybir (o Polonezie es-moll)

Dopisywano mu kobiecą miękkość i śmiech przez łzy, kojarzono z malarstwem – obrazami Corota czy Rembrandta, a nawet wymyślano całe scenki mające przybliżyć słuchaczom te utwory. O Mazurkach Ludwik Nabielak pisał: „od kiedy melancholia napadła mazurek […] Żal mi mazura. Dzięki Chopinowi ukrzyżowano go na całym świecie”. A Józef Ignacy Kraszewski: „Element ludowej pieśni i własna poety tęsknota za krajem, za ubiegłą młodością, boleści serdeczne, nienasycone pragnienie ideału… tętnią w nim [mazurku] przemożnie i pożerają leciuchną tkankę, która tego ogromu uczucia dźwignąć nie może”.

Oj, jak trzeba ze słowami uważać 😀 No to uważajmy od poniedziałku! Żeby nijakiej leciuchnej tkanki nie pożerać…