Skowyt mamuta
Wczoraj Małgosia po wysłuchaniu poranku muzycznego przez radio napisała rozżalona: „Czy ktoś mi powie, dlaczego bywają różne spędy i nasiadówy (dotyczące różnych mniej lub bardziej szczytnych celów), transmitowane jednocześnie przez 2 lub 3 stacje (radiowe i tv), a nie można takich poranków muzycznych transmitować choćby tylko w TV Kultura? Dlaczego teatru dla dzieci nie ma? (…) Pod tym względem zaniedbania są straszne. Podręcznik to teoria, dobry nauczyciel i świadomy rodzic to podstawa, ale treść powinna dopełniać misja mediów. (…) Tzw. kultury wyższej dla młodszego widza nie uświadczysz. A może ja jestem stary, zacofany mamut i się nie znam? Może dziś misja to wychowanie przyszłego widza tokszołów i kolejnych pomysłów na zagospodarowanie niby gwiazd? Bo coś mi tak pachną Duże dzieci albo popisy wokalne milusińskich”.
Tak, dokładnie o to chodzi. Żeby kółeczko się zamknęło. Będziemy promować prymityw, bo się najlepiej sprzedaje, zdobędzie się najwięcej reklam i będą najwyższe słupki. Trzeba więc od mała uczyć, że to nie badziewie, tylko wielka atrakcja. Kultura wyższa? A po co. Reklamodawcy nie lubią. A ludziska może jeszcze nauczą się myśleć i słuchać… a fe. Jak wtedy zarobimy?
Trochę mnie pan premier w swoim expose wkurzył. Mówiąc o szkołach, powiedział, że nauczyciele spełniają swoje obowiązki wspaniale. Owszem – jednostki. Ale ileż jest przykładów przeciwnych? Zwłaszcza jeśli chodzi o tematy zbliżone do kultury, którymi często zajmują się nauczyciele po prostu niekompetentni. Minister kultury co prawda chce jak najlepiej, ale środowisko muzyczne walczy w tej chwili zażarcie, żeby przywrócić do szkół fachowców, a nie niedouków, i żeby to było zagwarantowane. Nie takie to łatwe. Premier mówi o boiskach w każdej gminie, o komputerach w każdej szkole. Ale o rozwoju umysłowym i kulturalnym – nic. Dać narzędzia, niech sobie używają, dać piłkę, niech sobie kopią.
Jesteśmy mamuty. Mamuty to były duże zwierzęta. Nikt z nas nie słyszał, jakie dźwięki wydawały. Ale skoro były duże, musiały głośno ryczeć. Więc ryknijmy: rozumu! kultury! edukacji! Znowu słyszę ostatnio o projekcie kochanej Platforemki, która na media publiczne w ogóle nie ma pomysłu – żeby był np. w radiu jeden program misyjny, czyli żeby połączyć Dwójkę z Biską, a Jedynkę i Trójkę zostawić jak są, żeby zarabiały reklamami. Horrendum! Mówiąc o Bisce zapomniano zresztą, że tego programu, który miał być edukacyjnym, już nie ma: prezes Czabański wymyślił właśnie kolejne badziewie pt. Radio Euro, w którym już w ogóle nie wiadomo, o co chodzi.
Czabański Czabańskim, co o tych pomysłach sądzić – wiadomo, ale jeżeli Platforma chce stłoczyć funkcje kulturalne i edukacyjne w jednym programie, to jest to po prostu pomysł głupi. Oczywiście, że w programie kulturalnym jest edukacja, a w programie edukacyjnym winna być kultura. Ale żeby w pełni jedne i drugie potrzeby zaspokoić, to i dwa programy to mało!
A telewizja? Mówi się, żeby TVP1 była programem publicystycznym, a TVP2 – rozrywkowym. I gdzie tu misja? Dlaczego jedyny kanał spełniający misję, TVP Kultura, ma być dostępny tylko dla posiadaczy kabla, nie mówiąc o tym, że jest chronicznie niedoinwestowany?
Oni się zastanawiają, jak zlikwidować abonament. A nam wszystko jedno, czy abonament, czy Fundusz Misji Publicznej – byle przemyśleć, na co się tę kasę będzie wydawać! Dla nas to są banały, rzeczy oczywiste. Ale dla innych, jak widać, nie. Wkurza mnie to. Dlatego to piszę, ja – mamut. Ale czy ktoś to poza innymi mamutami przeczyta i czy go to obejdzie? Wątpię.
Komentarze
Popieram w całej rozciągłości. Też jestem zmamuciały.
Podobnie jak w sprawach kultury czy edukacji (żeby Pani i pp Blogowicze wiedzieli jakie koncepty stoją obecnie za systemem edukacji w Quebeku…), tak i w innych dziedzinach jestem zmamucialy, w tym jeśli chodzi o ekonomię, stosunki międzynarodowe, moja europejska (mimo miejsca zamieszkania) postawę wobec niepokojących zjawisk na świecie, itp., w tym włażenia do tyłka Chinom komunistycznym tylko dlatego, że kraj ten kwitnie ekonomiczne (dyskusja na ten temat u red. Passenta, pod stosownym felietonem).
Dlaczego zgarniam tak szeroko (Chiny, ekonomia itp) ? Dlatego, że to ta sama logika, która stoi za opisywanymi przez Panią zmianami w podejściu do mediów i ich zawartości, kultury itp. Słupki ! Najważniejsza rzecz to słupki ! POdobnie jak polskie media kultury wyższej, tak świat biznesu nie lubi imponderabiliów typu prawa czlowieka. Not goud for business, bo liczą się wskaźniki (giełdowe) i dochody (akcjonariuszy). Czyli slupki.
Jestem mamutem – wyksztalciuchem – z lekka idealista, i takim pozostane. Za stary jestem na robienie z siebie clowna i na chwalenie badziewia z publikatorów czy na upijanie się gnojówka z Pekinu tylko dlatego, że to dobre dla…
NIe dla mnie w kazdym razie.
PS. Sobotni koncert udał się nad wyraz. Motet odśpiewany bez wpadki.
Ale to nic zmienia w moim podejściu do Bacha… 😉
Pani Doroto, zgadzając się z Panią zasadniczo, nie mogę przyklepać Pani żalów.
A gdzie są środowiska twórcze?
Dlaczego nie przedstawią jakiś spójnych konepcji.
Wszyscy zaczęli szaty drzeć, niczym Rejtan, w obronie marnotrawionego abonamentu.
Gdyby te tzw. środowiska miały jakieś dorzeczne propozycja, zamiast bronić nieistotnych, drugorzędnych pierdół, zapewne już dawno sprawy wygladałyby inaczej.
PS. Odszukałam wpis Jakobskiego sprzed roku i posłuchałam nagrań Jego chóru.
Jestem pod wrażeniem. 🙂
Gratulacje!
I ja przylączam się do żalów na temat kultury. To, co dzieje się w tv, radiu wola o pomstę do nieba, ale może komuś na tym zależy, żeby naród , a mlodzież w szczególności, kompletnie zidiocieli. Przepraszam, ze tak napisalam, ale tego inaczej nie można nazwać
EmTeSiódemecko, jedyni, którzy coś próbują robić, to właśnie środowiska twórcze. Ale mało kto ich słucha 🙁
ja tam jestem mamutem – optymistą: wystarczy przypomnieć sobie lata 90-te i związany z nimi uwiąd kultury.
Obecnie zakup biletu do warszawskiego teatru to prawdziwe polowanie, a niektóre spektakle operowe (np. wrocławskie) przyciągają widów z całej Europy.
Zjawisko to prędzej czy później dotrze i do telewizji i chyba nie potrzeba do tego żadnej „misji” – piękno ma wielką siłę przyciągania, nie mówiąc już o pobudkach niższych (tych związanych ze statusem).
Sprobuje troche popolemizowac z moim Rodakiem z Quebeku. Rowniez jestem idealista z natury, ale nie bardzo widze ten idealizm kulturalny w Kanadzie. Jezeli nie ma go w tak zasobnym kraju jak ten, nie moze go byc w Polsce. Tu za oceanem istnieja tzw. kanaly „kulturalne” i „edukacyjne”, ale jak na moj gust malo w niej prawdziwej edukacji i kultury. W Kanadzie istnieje kanal telewizyjny „Bravo!” albo „Book Channel”, ale w ostatecznosci sprzedaje on papke dla szerokiej publicznosci (oczywiscie tej powyzej kibicow hokeja lub baseballu) niz prawdziwa kulture, przez duze S (A). Dla mnie to totalny niewypal. Prawdopodobnie potencjalne audytorium jest zbyt waskie, aby sie to oplacalo komercyjnie. Jest jeszcze amerykanski „Arts and Entertainment” z NYC, ale tam rowniez duzo usmiechow do szerokiej publiki niz mrugania okiem do koneserow. Chyba ze, znajdziemy sponsora z gleboka kieszenia, ktory zafunduje nam Sztuke z wszystkimi szykanami. Tylko jedno ale… Powiedzmy, chcemy popularyzowac opere. Zastrzegam sie, zadnego Brittena albo Bartoka. Raczej cos popularnego, jak Mozart albo Puccini, moze nawet Moniuszko. Czy szanowni panstwo wiedza, ile kosztuje profesjonalne sfilmowanie przedstawienia operowego? Prawdopodobnie krocie. Amerykanskie PBS ma kontrakt z Metropolitan Opera na pokazywanie (od czasu do czasu) ich inscenizacji. Ile instytucji telewizyjnych stac na podobny uklad? No i na koniec, ilu ludzi w Polsce jest naprawde melomanami? Albo milosnikami teatru?
Na koniec mala dygresja. Od czasu do czasu probuje dostac niektore ksiazki, bedace kanonem klasyki a wydane przez Ossolineum. Sa one niedostepne. To samo z dostepnoscia muzyki klasycznej w polskich sklepach. Oczywiscie, poza Warszawa. Moze jako pierwszy krok proponuje komercyjna dostepnosc dobr kultury w polskich sklepach. Potem cos tak uniwersalnego jak kanaly telewizyjne.
Pozdrowienia
Witam Art63. Chciałabym, żeby tak było… A telewizję po prostu trzeba by było CAŁKOWICIE odpolitycznić. I to przecież jeszcze nie wszystko…
A czy piękno ma siłę przyciągania? Różne rzeczy dla różnych ludzi są pięknem…
Na razie idę podziwiać piękno Bacha pod batutą Philippe Herreweghe. Odezwę się wieczorkiem 🙂
PS. W radiowej Dwójce jest transmisja tego koncertu 🙂
[żart]Jak to nie mam misji? A „Gwiazdy tańczą na lodzie” popularyzujące aktywność sportową (jazda na lodzie), w poprzednim zaś odcinku muzykę klasyczną? [/żart]
Mamuty zapewne nieźle hałasowały, ale niektóre ptaszki, choć małe, też to potrafią. Obawiam się tylko, że u nas nie ma atmosfery by się taki głos rozlegał. Bo jak wiadomo z fizyki, głos nie rozchodzi się w próżni…
PA2155,
ależ polemizuj ! Od tego tutaj jesteśmy 🙂
Z tym ze zauważ, iż pisząc o idealizmie kulturalnym miałem na myśli siebie i mój prywatny pół-światek nie zawsze tak strasznie kulturalny, pół-światek wykształciucha aspirującego od czasu do czasu troche wyżej niż sieczka, ale nie pisałem o Kanadzie czy Stanach jako takich.
A rzeczywistość kulturalna, jaką ona jest w Ameryce Pn., to każdy widzi: rzeczywistość skrzeczy, i to solidnie, czego nie trzeba udowadniać.
Pozdrowienia
Pani Doroto, bardzo dziękuję za poruszenie sprawy ,która mnie już od dawna boli i uwiera. Ja istniejącą sytuację bardzo ciemno widzę.Pomysły zniesienia abonamentu są kuriozalne bo nie bardzo wiadomo co w zamian.
W ogóle mam wrażenie ,że nasi politycy nie słuchają niczego wartościowego w radio( bo o tv to nawet nie chce mi się wspominać), dyskutują, ale nie wiedzą o czym mówią.A decyzje od nich zależą -nie od nas i to jest straszne. Jak ktoś ,kto słucha dwójki i biski może je łączyć teraz? Biska u mnie tylko przez internet, nie bardzo słucham bo typowo młodzieżowa, ja wolę kojenie nerwów serwowane w dwójce.
PA2155, masz rację, że realizacje np. wielkich oper jast bardzo kosztowne, ale przecież coraz bardziej powszechne są kooprodukcje. Kilka instytucji z różnych krajów typu np. opery porozumiewają sie i wspólnie tworzą premiery co znacznie obniża koszty a zdecydowanie rozszerza repertuar.Nikt przecież nie oczekuje od telewizji publicznej wystawiania takich widowisk.
Pełna zgoda co do niedostępności porządnej ,klasycznej literatury i płyt z muzyką klasyczną na prowincji.
Muszą kończyć bo Bach już rozbrzmiewa. Pięknie zresztą….
mt7,
dzięki za zainteresowanie.
Pozdrowienia
PAK, no właśnie. Próżnia!
Transmisja… co ja zrobłem z radiem?
Słucham sobie po sieci 🙂
A w sprawie wiadomej, to nie wiem. Pewne obszary kultury sa ze swej natury niszowe i nie ma na to rady. Jak juz chyba pisałem, jak ktoś chce, to sobie znajdzie coś dla siebie, a masowe uświadamienie w tej dziedzinie… co za różnica, czy się bezmyślnie gapi na jakiś rozrywkowy program, czy bezmyslnie percypuje taką czy inna kulturę „wyższą”… W sumie, nigdy nie było lepiej.
Co nie zmienia faktu, że PO staje się trochę irytująca…
I takie wspieranie się wiedzą, że coś gdzieś leci powinniśmy upowszechniać…
O dymisji kulturalnej mediów, w tym publicznych powiedziano i napisano tyle, że pozwole sobię nie powielać słusznych spostrzeżeń powyżej.
Skowyt mamuta, a nawet tatuta niewiele pomoże. Telewizja od zarania służyła rozrywaniu masowej publiczności i panowaniu nad społeczeństwem. Kto miał władzę, ten chciał ją rozciągnąć również na dusze i umysły, a najprościej rządzi się przez manipulację. Manipulować zaś najłatwiej jest ludem prostym i niekumatym, dawniej za pośrednictwem ambony, teraz również za pomocą szklanego okienka i rozgłośni radiowych o szerokim zasięgu. Telewizja ma śmieszyć, tumanić, przestraszać, a nie uczyć myślenia. W niektórych krajach już bardzo wcześnie, a w Polsce trochę później, odkryto, że za pomocą telewizji można zarobić dużo pieniędzy bez wielkiego wysiłku i zaangażowania, a także bez wielkich wydatków. Trzeba tylko znaleźć odpowiednio duży target i zapewnić mu sieczkę uzależniającą – dużo migających obrazków, coś do wygrania, sporo emocji, mało myślenia… Niektóre ambitniejsze stacje skupiające paru intelektualnych snobów łączą się niekiedy w spółki promujące wyższą kulture i wówczas ambitniejszy widz, co jeszcze nie pozbył się telewizora, ma szansę zobaczyć coś ciekawego na arte lub 3sat. Naprawde wyedukowany kulturalnie człowiek z rozbudzonymi potrzebami wyższego rzędu i mieszkający w dużym mieście nie ma czasu na telewizję, zaś polityk nie słucha radia, bo kiedy? W samochodzie w drodze do sejmu lub do wyborców na prowincji?
Foma, zgadzam się. Tropienie wartościowych programów przypomina poszukiwania rodzynków w wypieku chciwego piekarza. Taka samopomoc może przynieść wiele dobrego. W kupie siła 🙂
Passpartout, obawiam się,że posłowie cały czas i energię poświęcają na występy w szklanym okienku, ew. radio. Wolne chwile wypełniają wywiadami dla prasy 😉
Wystarczy sprawdzić ich obecność w sejmie albo ucałować klamkę w ich biurach poselskich (powstały już o tym reportaże)
Bo to nie posłowie powinni być głównym celem działań aktywnej garstki, tylko wybrane elementy cichej większości. Bez wątpienia da się z niej wyłuskać kolejnych i kolejnych, dzieki którym da się pokazać, że nie samym chlebem żyje człowiek. Ale powiedzmy też sobie, że w pierwszej kolejności trzeba liczyć na siebie.
No właśnie, Małgosiu. Taki tokujący polityk zainteresuje się najwyżej, co o nim napisano lub powiedział przeciwnik polityczny, a nie tym, co oznacza połączenie dwóch stacji radiowych 🙁 bo on pewnie nawet nie wie o ich istnieniu, a łączenie to przecież oszczędności, których tak pilnie poszukuje premier.
Poza tym ,racja.W dużych miastach nie ma czasu na tv -jeśli można sobie pozwolić finansowo na częste korzystanie z repertuarów teatrów, filharmonii itd. Jednak wielu ludzi mieszka poza dużymi ośrodkami, albo np. barierą są pieniądze. Są różne sytuacje i publiczna tv powinna stać na straży równości dostępu.By nikt nie był dyskryminowany.Jeśli są pieniądze na transmisję wyborów miss, czy kongresu partyjnego, to powinny się też znaleść na transmisję z wydarzeń artystycznych, choćby ze spektakli teatralnych ( zdarza się to w tv kultura). Może skoro nie przeżyły poranki symfoniczne, to np. szerokie relacje z imprez folklorystycznych? Na przykład, mówię.
Zgadza się, ze nikogo nie trzeba ukulturniać na siłę, ale obowiązkiem państwa jest dać szansę zaznajomienia się z różnymi twórcami. Przecież w końcu nie wszyscy kochają M. Wiśniewskiego?!Mam nadzieję….
Gdy miałam ok. 11-12 lat, moja mama wołała mnie , gdy w tv recytowano poezję. Dla mnie były to nudy straszliwe, ale mama mówiła: masz już tyle lat, że czas uczyć się słuchać poezji. Nieżyjąca już babcia sadzała nas od wieku przedszkolnego przed telewizorem na programy Bogusława Kaczyńskiego. Co roku w Boże Narodzenie na dobranockę leciał Dziadek do orzechów. Niedobrze mi i siostrom się robiło na widok tego filmu, ale to była jedyna bajka w tym dniu. Czy teraz cierpię z tego powodu, ze muzyka Czajkowskiego brzęczy w uszach na samo hasło Dziadek do orzechów? Drugi dyżurny utwór to oczywiście Piotruś i wilk.
Nie wszyscy mają takich rodziców jak ja.Tym bardziej trzeba zadbać o stworzenie możliwości . Niech ludzie potem słuchają sieczki (założę się ,ze nie wszyscy), ale to będzie ich własny wybór.
Oszczędności może i szuka ,ale właśnie wydał 10tys na orędzie nikomu nie potrzebne choć mógł zrobić to bezpłatnie. Do poinformowania społeczeństwa o planach budowy boisk i natrysków nie potrzebne jest zajmowanie czasu antenowego! To żadne oszczędności?Dać 10tys, dla szkoły w małym mieście lub we wsi i tam by mogli to wykorzystać odpowiednio. OK, demagogia, ale nie większa od tej uprawianej przez polityków 😉
Małgosiu,
mam nadzieje, że wyczułaś sarkazm w mojej wypowiedzi. Wszystko, co piszesz, to racja, a jednocześnie pobożne życzenie, póki ludzie będą wybierać polityków, jakich wybierają. Chociaż podobno nowy minister kultury bardzo się stara, ale chyba jeszcze nie był na dywaniku u premiera, by po stachanowsku zameldować poczynione oszczędności 🙁
Pełna zgoda, Passpartout. U mnie też przymrużone oko bo gdyby człowiek traktował to wszystko śmiertelnie poważnie ,nabawiłby się nerwicy albo i gorzej.
Przyznam, że mi ulżyło. Skoro nie ja jedna mam takie odczucia, to może jest jakaś nadzieja?…(mówią ,ze nadzieja to matka głupich!)
Małgosiu, co do tych 10 tys. zł pana premiera, to przekonał mnie dziś rano w TVN24, kiedy na dokładnie taki sam zarzut p. Kolendy-Zaleskiej („przecież w TVP mógł za darmo”) odparł, że przecież w TV nie ma nic za darmo, każda produkcja kosztuje, i tak za to zapłaciliby podatnicy, a z wyliczeń wynikało, że ta firma zrobiła taniej. No bo przecież podatnicy płacą i na abonament, i na kancelarię premiera.
Gdyby zrobili to pracownicy na etacie, nie byłoby taniej? Czy może w Telewizji nie ma etatów? Zaznaczam- nie znam się!
Swoją drogą ciekawe byłyby wystąpienia pisane przez samych występujących 😀
Ja się ostatnio przejadłem kulturą, a dokładniej mówieniem o niej i muszę zrobić małą pauzę, żeby brzuszek odpoczął. Więc zamiast kultury coś o naturze – w naturze to jest tak, że dba się przede wszystkim o zachowanie gatunku. Mamuty to też gatunek, więc powinny na potęgę produkować małe mamuciątka. Bo przez rozpaczanie, że mamutów coraz mniej i jaka to szkoda, że słonie nie są mamutami, gatunku się nie przedłuży. 🙁 Jak telewizja mamuciątkom nie służy, to trzeba je karmić tym, co służy. A że słonie i ich potomstwo nie będą chciały jeść tego, co mamuciątka? To normalne, każdy gatunek ma swoją niszę ekologiczną, a w niej odpowiedni dla siebie pokarm. To nie mamutów zmartwienie, co słonie wtranżalają.
Tak jest w naturze. Czy w kulturze jest lepiej? Nie wiem. 😉
Pisałem o tym wielokrotnie. następuje w Polsce dominacja stacji zarabiających pieniądze. Pieniążki pochodzą z reklam, a więc oblicza się grupy docelowe, na których można jak najwięcej zarobić.
Kiedyś wysłuchałem szczerej opinii polskiego fachowca od reklam: nie opłaca się dawać programów dla inteligencji, bo ona nie kupuje tego, co się reklamuje, a co najgorsze – myśli. Nam jest potrzebny telewidz, któremu jak się powie, że ma kupować Ariel, to nie kombinuje, idzie i kupuje.
No o tym właśnie piszę. I z tego prosty wniosek: telewizja publiczna jeśli ma mieć sens, to tylko bez reklam!
„Trzeba więc od mała uczyć, że to nie badziewie, tylko wielka atrakcja. Kultura wyższa? A po co. Reklamodawcy nie lubią. A ludziska może jeszcze nauczą się myśleć i słuchać… a fe. Jak wtedy zarobimy?”
Materia się miesza i Cygana wiesza, a on niewinny…
Sugestia, jakoby media miały plan wychowania obywateli w badziewiu, wmawiając, że to coś atrakcyjnego, jest tyleż makieweliczna, co nieprawdziwa. Antropomorfizacja mediów to zabieg efektowny, ale nieprzydatny w analizie.
Media to biznes, oczekiwanie od nich altruizmu jest błędem. Media publiczne to biznes polityczny, zarabia, kto je kontroluje. Koniec i kropka. Jak świat światem to rodzina wychowywała (albo nie) a nie media ani szkoła. Każdy czynnik ma swoje zadania: rodzina wychować, szkoła nauczyć, media informować i dostarczać rozrywki. Państwo ma liczne obowiązki wobec obywateli, z których zwykle wywiązuje się w stopniu nikłym lub wcale. I nie mamy co liczyć na szybkie zmiany, lata całe miną, zanim będziemy na tyle bogatym społeczeństwem, że stać nas będzie na bliski ideału stan mediów państwowych czy społecznych – nazwa nieistotna.
No a co będzie, jak „ludziska może jeszcze nauczą się myśleć i słuchać” ?
Żadne a fe, media natychmiast się dostosują i będą sprzedawać czas antenowy (sieciowy) w otoczeniu przekazu dla nauczonych myśleć i słuchać. Mediom jest doskonale obojętne, czy reklama sprzeda się dzięki Wiśniewskiemu czy dzięki Mozartowi – dla nich to tylko sposób dotarcia do targetu.
Tak wtedy zarobimy….
Jest mi bliskie myślenie Hoko i fomy – mamy wolność wyboru i nikt mi do licha nie każe oglądać bzdurnych tokszołów czy innego badziewia, każdy odbiorniczek ma pstryczek –wyłączniczek. Są książki? Są płyty? Są teatry? Kina? Nawet niezamożni jak chcą, to rzadziej ale będą korzystać z dobrodziejstwa dorobku ludzkości. Czytałem kiedyś opowieść o biedaku, który chciał się uczyć a nie stać go było. Siadał przy mrowisku i obserwował. Nauczył sie wielu rzeczy. Poszedł do lasu i obserwował, nauczył się innych rzeczy. I tak różne rzeczy obserwował, by na końcu okazać się mądrzejszym od wielu po szkołach.
Ale trzeba chcieć, żeby chcieć, trzeba potrzebę mieć i nie oczekujmy od mediów wzbudzania tej potrzeby, to zadanie przede wszystkim rodziców, później szkoły a później to już tylko nas. I proszę mi tylko nie wmawiać darwinizmu społecznego, bo będę kąsał….
Na całym świecie i zawsze było tak, że poziom konsumpcji kultury, uczestnictwa w niej był uzależniony od zamożności społeczeństwa. To się nie zmieniło. Okres lat ’60 i 70 w Polsce to był wyjątek potwierdzający regułę: mieliśmy niezłą średnią w tym względzie, ale było to wynikiem pewnej psychologicznej gry między władzą a społeczeństwem. Zaraz zresztą okazało się, jak jest naprawdę: gdy pojawiła się ludyczność jako forma usankcjonowana, zwyciężyła na całej linii. Konsumpcja mydła i dezodorantów wiele nie wzrosła….
I niech się mamut tak nie martwi, czytają Go jeszcze mastodonty…
@zeen: myślałem, że Waćpan jest ssssak a nie mastodont 🙂
A pewnie że to darwinizm, i co do kąsania, to w świetle ostatnich zeenowych tekstów to żadna niespodzianka 😆
A skąd mają wziąć potrzebę wzbudzania potrzeby rodzice?
A co do mediów publicznych, zdarzają się jeszcze normalne kraje, gdzie nie są one sprzedane politykom.
Przypominam szanownemu radcy Kejkiewiczowi, że mastodonty to tyszszsz ssaki….
zeen: ale ssaki to mlekiem się żywią a nie juchą…
A mastodonty były jeszcze większe – i pewnie jeszcze głośniej ryczały… 😉
„A skąd mają wziąć potrzebę wzbudzania potrzeby rodzice?”
– No jak to skąd? Tesco otwarte całą dobę….
„A co do mediów publicznych, zdarzają się jeszcze normalne kraje, gdzie nie są one sprzedane politykom.”
Nawet domyślam się o jakie kraje chodzi i poprzestanę na tym, że to jest jeden z pielęgnowanych u nas mitów. Aksamitne rękawiczki to jednak nie to samo co idealne media publiczne. Nie ma takich, nawet tam…
Gdzie Waćpani aorta,
Będę kąsał
Do czorta!
😆
Tylko spróbuj, nieboże –
Kieł mnie sięgnąć nie może… 😉
Niech szanowny radca spróbuje namówić mojego kiciusia do wypicia mleka 🙂
Powodzenia!
zeen: jaki Pan taki kram. Nie dziwota, że mleka pić nie chce… 🙂
Ale ten kiciuś chyba kiedyś ssał jakąś mamusię-kiciusię…
Zeen, wszystko dobrze, ale kazdy rodzic był kiedyś dzieckiem. Luka w teorii czy może żyjące jeszcze mamuty i mastodonty mają z czasem wyginąć jak neandertalczycy? 😀 Słowem- zbyteczna gałąź w ewolucji?
Mołgoś, jaka zbyteczna, a kto ulice będzie zamiatał? To bardzo potrzebna społeczeństwu praca, a jak się człowiek miotłą namacha, to pożyczy ją później jakiejś kobiecinie, która sobie poleci w sobotę na sabat….
I zarobi. No, a wtedy już na pewno kupi bilet do filharmonii….
Przecież…
Dziś prawdziwych mamutów już nie ma,
Bo czy warto na trąbie dziś grać?
Pełna miska, i radio, i schemat,
I na tiwi też jeszcze cię stać.
Dziś kultura poszła w dal,
Dziś z Wiśniewskim mamy bal,
Tylko słoni, tych prasłoni,
Mastodontów żal…
W niemieckiej telewizji pokazali przed chwila otwarcie opery dla dzieci w Dortmundzie. Kosztem pol miliona euro (glownie z darowizn) zbudowano sale na 100 miejsc i wystawiono basn Grimmow o dzielnym krawczyku. Inwestycja w przyszlosc z mysla o zapewnieniu operze pozniejszych widzow. Pokazano zasluchane dzieciaki i ich komentarze: fajnie, bo nie udziwniono znanej bajki tylko wystawiono „po staremu”, a najlepsza byla ksiezniczka, bo tak wysoko kwiczala 😉
O! 😀
A propos niemieckiej tiwi…
Kiedy byłem na saksach (ojciec by przymuszon a ja dobrowolnie 🙂 )
oglądałem tęże… Nie chcę generalizować, ale budujące to to nie było 🙂
Może coś uległo zmianie, chętnie o tym poczytam, minęło wszak już kilkanaście lat od tego czasu….
P.S.
Córcia pokazała mi ostatnio odcinek milionerów francuskich. Pytanie: jakie ciało krąży wokół Ziemi?
Gracz się zastanawia, w końcu prosi publiczność o pomoc.
72% dla słońca.
Macie jeszcze jakieś kompleksy?
😆
Kompleksów to my przecież nie mamy…
A stacje telewizyjne w Niemczech też są różne. Na 3sat to i dobrych rzeczy można posłuchać/obejrzeć…
Moja córka pierwszy raz w teatrze była mając 2 i pół roku, na Królewnie Śnieżce. Teatrzyk był częściowo kukiełkowy, bajka całkowicie przerobiona a całość w języku litewskim (lokalizacja-Wilno). Moja pociecha była zachwycona! Śmiała się, bezustannie klaskała- jak i inne dzieci zresztą.Litewskiego nie znam ,parę słów zaledwie, więc czasem odchodziła pełna improwizacja jeśli chodzi o tłumaczenie. Potem w Rosyjskim Dramatycznym- Tri parasionka. Tu już dużo załapała sama.
Bywa,że ze mną siada i ogląda wieczorny spektakl w tv, co chwila prosząc o wytłumaczenie o co chodzi.
W zerówce zastanawiano się nad wycieczką dzieci do Warszawy.Gdy zaproponowałam teatr, rodzice stwierdzili ,że za wcześnie na teatr….Bez komentarza.Brawo Dortmund!!!
zeen, z tym słońcem to naprawdę?! 😯
Eeech Litwo, jaki Ty łatwy język masz 🙂
Tydzień spędziłem w Kownie (Kaunas) na targach. po zajęciach chodziliśmy po mieście. Sklep obuwniczy – czytam: butas, sklep spożywczy – czytam: jogurtas. I już język znam jak swój 😆
Jutro poproszę córcię i Wam linkę poślę 🙂
No to ja trochę z innej beczki. Próbowałam zainteresować pewnego znajomego posła PO tematem dochodów i opodatkowania osób uprawiających tzw wolny zawód. Zasugerowałam przygotowanie porównania polityki państw europejskich (podobno w Irlandii poeci nie płacą podatków, w Szwecji autor dostaje % od wypożyczeń w bibliotekach etc) sugerując sprawdzenie wszelkich rozwiązań i przygotowanie przez asystenta posła interpelacji. Usłyszałam: ma pani bardzo zmysłowe usta!!!
Pytanko:
Śmieję się czy skowyczę?!
Sorry, pomyliłem się – 56%
Ale prowadzący powiedział: kto nie wie, może nie głosować….
Facet idzie na całość: ryzyk-fizyk: słońce….
http://pl.youtube.com/watch?v=zDP94uNBAo0
A podobno nasze dzieci głupsze i dlatego muszą wcześniej zacząć edukację by dogonić zachód! 😀
Mnie też najbardziej śmieszyły te końcówki! Powiem szczerze, że moja znajomość litewskiego sięga niewiele dalej poza wyrazy tego typu.
Widzę, żem dał się we znaki, czekam w poczekalni….
Alla, szok!!!!!
Istotę funkcjonowania naszej telewizji publicznej już dość dawno temu trafnie scharakteryzował Stanisław Tym:
http://www.youtube.com/watch?v=yVQGI3F2U34&feature=related
Tylko proszę się nie sugerować tytułem filmiku (i komentarzami oczywiście). Nasi internauci niestety nie załapali o co Tymowi chodziło…
Alla,
ale masz zmysłowe usta….
Quake,
widziałem i się uchachałem o tak: 😆 😆 😆
uuu…
merde alors… ale ten Henri to nie był z siebie zadowolony. Pewnie dlatego nie odniósł sukcesu 😉
A temu posłu to pewnie nałożyłabym po buzi… ja to trudna zawodniczka jestem do takich rzeczy…
Wiec wyobraz Ty sobie, Zeen, ze owszem, jest co najmniej jedenm kraj gdzie publiczne radio i telewizja NIE SA SPORZEDAWANE politykom. I nie jest to mit. Rozne rzeczy roznie temu radiu i telewizji sie udaja – jedne lepiej, inne gorzej, ale to co sie mu udaje na medal to zachowanie absolutnej niezaleznosci od politykow z prawa, lewa i srodka. Nawet w czasie trwajacej wojny, choc znany mi jest wypadek kiedy rzad zdolal ublagac te publiczna telewizje, by przelozyla na pozniej nadanie filmu dokumentalnego nakreconego ukryta kamera z egzekucji saudyjskiej ksiezniczki PO panstwowej wizycie drogiego goscia z Arabii Saudyjskiej. Oczywiscie rzad blagal publicznie, a telewizja publicznie sie przed tym bronila, a pozniej rownie publicznie powiedziala, dlaczego gotowa jest ustapic rzadowi, ale film i tak bedzie pokazany. Nie pamietam aby w ciagu ostatnich 30 lat zdarzyl sie drugi taki wypadek, kiedy to akurat radio i ta akurat telwizja w tym akurat kraju ustapily politykom. Najlepszym tego dowodem jest fakt, ze nie bylo jeszcze w tym kraju rzadu, ktory nie uwazalby, ze publiczne radio i telewizja nie traktruja go w sposob abominacyjnie wrogi.
Niezaleznosci tej telewizji i tego radia pilnuje grono najbardziej szacownych mezow (plci obojga) tego kraju. A jeszcze bardziej pilnuja jej odbiorcy placacy spore sumy (obecnie 150 jednostek platniczych rocznie) za niezaleznosc swego publicznego nadawcy.
Małgosiu, moja córka chodzi do państwowej podstawówki. I w pierwszej klasie przez cały rok dzieci miały „edukację teatralną”. Dostały karnety, w które wklejały znaczki poświadczające uczestnictwo, minim. raz na miesiąc wskakiwały w metro i z opiekunami jechały do teatru. Spektakle były omawiane, komentowane etc.
A na dzień dziecka (my – rodzice) przygotowaliśmy i (odkryliśmy w sobie talenta aktorskie) przedstawienie dla dzieci „Królewna Śmieszka”. Były zachwycone.
do Zeen: niestety nie… To tylko nadmiar wyobraźni pana posła!!!
buzia to chyba za duży eufemizm…
No to mała zagadka: kto to powiedział?:
„Ile razy spojrzę na publiczne media jestem rozdrażniony.”
Odpowiedź tutaj:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5182623.html 😉
Już wiem, dlaczego tacy Urbańscy mają tak wysokie gaże 😎
Byle kto się nie nadaje.Ja bym płakała ze śmiechu, a tu profesjonalista musi zachować kamienną twarz pokerzysty!!!
Nurtuje mnie tylko jedno pytanie: jakie były pytania, które mu zagwarantowały 1500 wygranej 😉
Tym jak zawsze bezkonkurencyjny 😀
Alla, to wspaniałe. A gdzie ta szkoła?!
Jeśli w Warszawie (bo metro w Polsce tylko tam), to może jest nadzieja na edukację…
Małgosiu, szkoła podstawowa w Warszawie, Ursynów, ul. ZWM
A teraz dzieci mają i lekcje muzealne i piesze wycieczki po Warszawie i grają we własnym teatrzyku.
Do pani Doroty:
Ja najpierw oniemiałam, a jak wróciłam do siebie powiedziałam: „Już więcej nie przeszkadzam” i się zmyłam.
I naprawdę nie przeszkadzam!
A wcześniej w moim monologu nawet podałam gdzie i jak szukać info!
Podstawowe zródło Prawo autorskie t. 13 (Wyd. CH Beck)
Prawo autorskie i prawa pokrewne, Barta i Markiewicz
Konwencja Berneńska
I co? I nic!
Alla, a muzyczne zajęcia jakieś mają?
A nazwisko tego posła może trzeba ujawnić. Niech się jeden z drugim uczy kontaktu z wyborcami, niech im takie rzeczy nie uchodzą bezkarnie, bo inaczej ciągle będzie rządzić nami BYDŁO! Sorry, ale dawno się tak nie wkurzyłam.
W tym roku pojawiła się pani z niezwykłą energią ucząca chętne dzieci gry na flecie. I wywołała coś niesamowitego: moja córka (teraz jest w klasie 4, ma 11 lat) z własnej woli codziennie gra na flecie i całkiem składnie jej to idzie. To są zajęcia bezpłatne. Tydzień temu w sobotę był w szkole rodzaj pikniku i w „części artystycznej” ok. 30 dzieci wspólnie zagrało.
Z zajęć płatnych – mała trzeci rok uczestniczy w nauce gry na keyboardzie. I już sobie radzi.
Innych zajęć związanych z muzykowaniem nie ma.
No, ale to już coś…
Nieco pokrzepiona, idę spać. Dobranoc 🙂
Szanowna Heleno,
Kto, jak nie Ty wie wystarczająco dużo na ten temat? No, znalazłoby może się jeszcze kilka osób w Polsce, ale kudy im do Ciebie…
Ale pozwól, że z nieśmiałością, ale spróbuję bronić swego zdania.
Otóż piszesz: „Najlepszym tego dowodem jest fakt, ze nie było jeszcze w tym kraju rządu, który nie uważałby, ze publiczne radio i telewizja nie traktują go w sposób abominacyjnie wrogi.”
Wg Ciebie dowodzi to niezależności tych mediów, wg mnie – to dowód istnienia zjawiska innego rodzaju. Zjawisko to przybiera postać niezdrowego podejścia tych mediów do każdego, niezależnie od opcji. I wcale to nie wyklucza wpływu polityków na nie. manipulowanie mediami jest grą polityków inteligentnych, a przyznasz, że tam tacy bywają. I o dziwo, obyczajem tamtejszym jest coś, co w Polsce miało miejsce w okresie rządów PiS: większość mediów była po stronie opozycji. U nas zdarzyło się to pierwszy raz, nie byliśmy do tego przyzwyczajeni, w demokracjach starych jest to zjawisko powszechniejsze. I media publiczne, o których mówimy, z zasady podatniejsze są na manipulację opozycji niż rządu. Okres rządów pani Thatcher był tego niezłym przykładem.
Nie wyklucza to wpływu polityków rządu, ale to nie jest takie proste. Całkowitej niezależności nie ma nawet tam. Sposób wyboru władz tych mediów nie jest wolny od wpływów politycznych. Jak napisałem: odbywa się to w rękawiczkach, nie zmienia to jednak mojej oceny: chciałbym, by u nas takie były media jak dziś tam, choć lata świetności mają za sobą, nie znaczy to wcale, że były idealne. Znaczy to tyle, że osiągnięto tam wystarczający konsensus w ich sprawie, by nie burzyć ładu społecznego. A o niego dba się choćby i manipulacją…
To nie na tym polega, ze media automatycznie staja po stronie opozycji przeciwko rzadowi, tylko na tym, ze zadaniem mediow, jak i zadaniem opozycji jest patrzenie na rece rzadzacym. Dlatego moze sie zdarzyc, ze wypowiadaja sie podobnie czy krytykuja te same zjawiska. Ale opozcja nie moze liczyc, ze bedzie traktowana humanitarniej od rzadu. Dokladnie tak samo bestialsko.
Ja akurat z reka na sercu uwazam, ze jest to zdrowe podejscie. I ze lepszego nie wymyslono.
Alla, szkoda,że moje dziecko nie może chodzić do takiej szkoły…Sama widzę po swoim dziecku, ze trzeba rozszerzać horyzonty naszych pociech. Zresztą one z natury swej są ciekawe.Ileż zależy od nas dorosłych! Aby tylko nam się chciało i żebyśmy zauważyli taką potrzebę!!!
Jestem pełna szacunku dla dyrekcji tej szkoły.
A poseł rzeczywiście prymityw. Problem polega na tym, że wartościowi ludzie nie bardzo mają ochotę na posady na Wiejskiej….
Hoko:
Dopiero teraz się włączam… Ale chcę zauważyć, że ktoś musi potrzeby rozbudzić. Dobrze, jeśli to będą rodzice. A jeśli nie będą? Nie oczekuję, że telewizja, czy radio każdego przekonają do sztuki wysokiej. Ale dadzą szanse kontaktu ludziom od niej odciętym, którzy ani w szkole, ani w domu takiej szansy nie mają. To zawsze ileś szans do wykorzystania.
passpartout:
W drodze do pracy rano czytałem „Zabawimy się na śmierć” Postmana. Właściwie to zacząłem — i do polskiego wstępu chcę się odnieść. Otóż polski autor (nie pamiętam nazwiska) krytykuje Postmana za utożsamienei amerykańskiej telewizji z telewizją w ogóle, wskazując na europejski model mediów publicznych – właśnie znajdujących czas dla sztuki wysokiej, podobnie jak do poważnej dyskusji.
Małgosiu:
Masz rację, że w dużych miastach sobie można poradzić. Zresztą filharmonia, a nawet opera są względnie tanie. (Względnie, bo w porównaniu do teatru na przykład.) Ale nie każdy mieszka w dużym mieście z ambicjami. A i dla biednej rodziny wybranie się rodziną do filharmonii to może być wydatek nie do przeskoczenia.
PAK,
NO WŁAŚNIE!
Alla, 2008-05-06 o godz. 00:46
Rozmowa się definitywnie urwała?
„Gwiazdy tańczą na lodzie”
rozwija tężyznę w narodzie.
M jak miłość
łez wyciśnie dość
Złotopolskich rodzina
uczyć wychowania zaczyna
Na celowniku-
Inni to mają problemów bez liku!
Statek miłości
doda radości
Obejrzyj Na dobre i na złe-
Korzystać ze służby zdrowia się chce!
Prześledzisz Telezakupy
i pomyślisz-mój toster do d…
Gdy bawią Duże dzieci
szybciej czas nam leci
Od przedszkola do Opola
przerobi dziecko na idola!
Tereso S: o 1:19 Alla napisała, jak rozmowa się skończyła.
Ja uważam, że takie zachowania należy publicznie piętnować. Dość tych Łyżwińskich, nawet w wersji soft.
Święte słowa Pani Doroto! Misja w TV bez reklam i basta! od tego są – w całej Europie media publiczne i jakoś żyją. czasem skromne, czasem rozbuchane, ale spełniają misję. We francuskich kanałach publicznych np. wyłacznie to co się dzieje we Francji od Paryża do ichniej pipidówki – i w polityce i w kulturze i w sporcie.
Zresztą – prosze ardzo – jesli nas (państwo) stac moze nie byc abonamentu, moze nie byc reklam, państwo TV finasuje niekoniecznie utrzymujac cała machinę telewizya – mozę zamawiac programy u niezaleznych i komercyjnych producentów byle pełniły misję – jeden robi teatr dla dzieci, inny dokumenty…
Przygotowanie dzieci i rodziców do odbioru trochę wyzszej kultury… Oboje moi rodzice pracują w szkole, bynajmniej nie ucza muzyki ale jako wychowawcy klas prowadzają uczniów i do muzeum, i na lekcje muzealne, historyczne, artystyczne, na koncerty, do kina, opery, na balet. I co? – wystarczy kilka razy dac mozliwosc zetknięcia isę ze sztuka i odrobine ludzi przygotowac i z wyjsc do opery korzystaja „przez szkołę” całe rodziny, uczniowie i rodzice dosłownie biją sie o zarezerwowane bilety. Wniosek – nie wiedza, ze mozna samemu pójśc do kasy, zamówic, kupić i obejrzeć. Drugi wniosek – kiedy juz zobacza to w większosci im sie podoba i okazuje sie to nie takie „straszne i trudne”…
Pani Doroto, a czy ona, ta rozmowa, musiała się tak zakończyć? Może można było wzruszyć ramionami, się skrzywić z niesmakiem informując, że rozmówczyni nie jest podatna na zbijanie z tropu. Może można było zrewanżować się pięknym za nadobne (o ustach, oczach, nosku…) i proponować powrót do tematu. Śmiać się też dobrze, ale dać się tej rozmowie urwać przepłoszeniem strony to strata, skoro poseł nie zdołał się na niej (rozmowie) skoncentrować. Może pomocy posłowi było trzeba? Biedny gość, choć może zdaje mu się, że chytry.
Na fotografiach z Portugalii Sintra była. Dziś dostałam wiadomość.
No to miałam rację (co do Portugalii 😉 )
Jeśli chodzi o rozmowę z posłem, słusznie na sto procent. Ale rozumiem, że na takie dictum to może człowieka zatkać. Ja na takie sytuacje reaguję niestety furią, co też nie jest dobre, bo tak samo oddala od meritum. Uczę się powściągać emocje, ale to niełatwe. W każdym razie asertywność jest niezbędna.
Tereso, obawiam się, że Alla była tak zszokowana odpowiedzią posła na konstruktywne pytanie ,że zaniemówiła. Należę do wygadanych, ale pewien poziom wypowiedzi powoduje ,że zapominam języka w gębie! 👿 Potem jestem jeszcze bardziej zła na siebie niż na rozmówcę za brak należytej reakcji ale już za późno! Takie odzywki z ust bądź co bądź przedstawiciela władzy, który powinien wysłuchać i działać dla wspólnego dobra, mogą na pewno zbić z tropu. Powinniśmy natomiast demaskować „Łyżwińskich”!!!Ku przestrodze!
Zawsze można takiego Przedstawiciela Narodu nagrać…
Jasne, jednak to wspomnienie jest dobrą okazją by „od czegoś zacząć”. Na posła tymczasem liczyć nie można. Gdy jego żonie i córce się coś takiego przytrafi (a się przytrafi !, jak i matce się przytrafiło) pewnie mu nawet opowiedziane nie zostanie żeby mógł poczuć niestosowność stworzonej przez siebie sytuacji. Zostaje tylko jedna możliwość: zmienię się ja to poseł też się zmienić będzie musiał. Mało jak na heroizm, a jakie cenne.
Na marginesie. Poseł Ally wcale nie został zdemaskowany… Trwa przy swoim.
Pani Doroto, myślę, że to po prostu nie był temat dla niego. Może zbyt odległy, może zbyt duży, może zbyt mały by się nim zajmować?!
I mnie spławił.
Nazwiska nie będę ujawniać. To jest bardzo przyzwoity człowiek. I chyba po prostu zdarzyła mu się głupawa wypowiedź. Do mnie też czasami przychodzą nieodpowiednie słowa w nieodpowiedniej chwili. Ale szczerze mówiąc byłam mocno zaskoczona.
Re: emocje
Długo ćwiczyłam się w utrzymywaniu ich na wodzy. I teraz już potrafię zmilczeć, odejść, nie komentować, nie wdawać się w dyskusje. A nawet czasami się uśmiechnę! I dobrze mi z takim podejściem do codzienności.
Inne: Pani Doroto, jak to się dzieje, że u pani zawsze toczą się dyskusje, wpisywane są wierszyki, blog buzuje? Nie wszystkim, którzy mają blogi na serwrach „Polityki” się taka sztuka udała…
Gratuluję.
Wpadnę nocą.
Podziwiam wyrozumiałość Ally. Osobiście jednak wolałabym by nasi politycy nie bali się trudnych tematów. W końcu to jest właśnie istota ich pracy, czyż nie? Głupawa odpowiedź to jedno a brak działania to drugie. Może się mylę, ale przyzwoici posłowie nawet jeśli zostali zaskoczeni tematem ,powinni problem przetrawić i z opóźnieniem ale jednak -zareagować! Jeżeli sam się nie zna na tym to przynajmniej powinien zadać sobie trud skontaktowania z ludźmi kompetentnymi ,którzy mogą pchnąć to dalej. Jeśli nic nie zrobił to dla mnie może i jest porządnym człowiekiem, ale posłem- nie koniecznie!!!
Alla: jeśli ktoś czuje się w jakiejś sprawie niekompetentny, a jest „przyzwoitym człowiekiem”, to mówi: „wie pani, to nie bardzo moja tematyka, może pani porozmawia raczej z posłem takim to a takim”.
Jeśli ktoś na rzeczową wypowiedź odpowiada „ma pani bardzo zmysłowe usta” (czyli „pocałuj mnie pani gdzieś” w formie seksistowskiej), to moim zdaniem nie jest przyzwoitym człowiekiem.
A dlaczego ten blog buzuje? To zasługa tych, co się tu wpisują 😉 Gdyby się nie wpisywali, o ileż mniej atrakcyjnie by było… 😀
Helena:
Mysle, ze uprawiasz reklame swojej dawnej instytucji, BBC. Jezeli mowisz o telewizji, zdarzalo mi sie ogladac na codzien BBC Newsworld. Zgadzam sie, ze to jednen z niewielu mediow bez reklam. Ale taka sama jest PBS/NPR w Stanach i w tym kierunku optuje kanadyjska CBC. Ale zlo nie tkwi w reklamach. Jezeli duza firma decyduje sie na sponsorowanie takiej a nie innej audycji i zada jedynie swojego dyskretnego logo- to wciaz miesci sie w konwencji niezaleznosci. A. Carnegie w ten sposob zbudowal wiele bibliotek w Ameryce Pln. Mam watpliwosci do wspomnianej przez Ciebie „niezaleznosci ” BBC w sferze newsow. Nazwalbym to bardziej delikatna i wysublimowana forma propagandy polityki rzadu brytyjskiego. Nie wszystko w koncu musi byc przekazywane jezykiem „propagandy bezposredniej” uzywanym na codzien przez dziennikarzy Gazety Wyborczej lub TVP. Zeby nie byc goloslownym, moim sybmolem nierzetelnosci dziennikarskiej jest Ben Brown i Mark Laity, oboje pracujacy kiedys dla BBC.
Pozdrowienia
Buzu buzu buzu…
Posły to jest totalna ciemnota, może z 10% cośkolwiek zorientowanych, a reszta tylko podnosi ręce i bierze pieniądze. A już w kwestiach kultury to w ogóle nie ma o czym z tymi fujarami gadać.
Pani Dorotko, dziękuję. Alla poruszyła ważne zagadnienie, opisała też jedną z możliwych w takiej sytuacji postaw.
Ja obawiam się, że osób rezygnujących z głosu w nieskończenie wielu istotnych (żywotnych ?) sprawach jest mnóstwo, co rządzącym zafałszowuje rzeczywistość, prowadząc do kuriozalnych decyzji, przepisów, czy grzechów zaniechania.
A co, jeśli Alla naprawdę ma zmysłowe usta i żaden szanujący się mężczyzna wiosenną porą nie mógł przejść obok tego faktu obojętnie? Może to był sposób na zapewnienie sobie kilku chwil na przemyślenie inicjatywy? Kto wie, co byłoby, gdyby Alla dała szansę rozwinąć się sytuacji, jak niektórzy sugerowali? I zamiast spodziewanej przez Allę kontynuacji flirtu sytuacja wyglądałaby tak:
– Ma pani bardzo zmysłowe usta… – rzucił nieoczekiwanie poseł.
– Dziękuję. To miło, że panu się podobają – Alla opanowała w sobie chęć uderzenia przedstawiciela narodu w policzek i wyjścia bez słowa. Uznała jednak, że sprawdzi dokąd prowadzi ta pozaparlamentarna gra.
– Przepraszam, że tak zareagowałem. Nie powinienem był… Ćwiczę różne sposoby zachowania się w dyskusji, ale to nie czas i miejsce na takie zachowanie – dodał przepraszająco.
Zaskoczona Alla nie wiedziała, czy nie wolałaby usłyszeć czegoś przyjemnego o swoich oczach.
– A wracając do pani propozycji – poseł powrócił do rzeczowego tonu – wydaje się ona interesująca. Co prawda nie specjalizuję się w tej tematyce, ale myślę, że warto zainteresować nią osoby z komisji kultury. Jeśli pani pozwoli, zaproszę kogoś na kolejny dyżur i będzie pani miała okazję przedstawić swoją inicjatywę bardziej kompetentnej osobie.
Pani Doroto, teraz przyznaję rację. Lecz jeszcze tego samego wieczoru pan wskazał mi inną osobę – jednak ów kolejny pan nie miał, że tak powiem, siły sprawczej. Pobiliśmy trochę pianę i już. Więcej już nikomu humoru nie psułam.
A z drugiej strony:
Może by tak popatrzeć troszeczkę szerzej. Jakoś dotąd nie słyszałam (być może to moja wina), by któryś ze związków twórczych (fotografików, muzyków, pisarzy, literatów etc) wykonał prostą w gruncie rzeczy pracę porównania rozwiązań legislacyjnych w krajach europejskich? (W Norwegii w ramach wspierania twórczości w j. narodowym po sprzedaniu minimum 1000 egz debiutanckiej książki dostaje się dwuletnie stypendium – nie pamiętam gdzie to wyczytałam, chyba w GW). I zaproponował nowe rozwiązania. I swoim autorytetem związku wsparł i doprowadził do dyskusji. Dlaczego upokarza się np. muzyków orkiestrowych, aktorów teatralnych etc. żałosnymi pensjami? I jakoś tematu nie ma! Bo przecież mają wyjście – mogą wyemigrować. (Muzykom polecam Hiszpanię, Kraj Basków. Spotkają tam wielu kolegów).
A o co w tym wszystkim chodzi? O to, że nikomu z nas się nie chce. Chodzi o to, że wśród nas też nie chętnych do wykonania pracy – nie tylko do mówienia (ja); nie ma grupy nacisku – reprezentanta tych wszystkich, którzy nie mają specjalnego sentymentu do boisk, których budowa teraz okazuje się być naszym narodowym celem.
W.B. Yeats w wierszu „Odjazd do Bizancjum” napisał: „Nikt nie dba (…), o intelekt i trwałe jego monumenty”.
Czas wyjechać do Bizancjum.
Do: Małgosia
Ta ogólna niemoc i zaniechanie odnosi się także do poruszanego przez ciebie tematu kształcenia małych dzieci. Dobrej woli, chętnej osoby i czasu trzeba by zorganizować dzieciom teatrzyk, w którym same grają. Uwielbiają to. Mini – scenariuszy przedstawień i sztuk dla małych dzieci jest dość sporo. Sama wcześniej napisałaś – „ile zależy od nas, dorosłych”.
Lub inny pomysł: rodzice – dzieciom. Przygotuj wraz z kilkoma rodzicami przedstawienie dla dzieci. Ja wcieliłam się w rolę jednego z krasnoludków (a w wieku jestem poważnym… okolice 40). Pocieszające jest to, że były krasnoludki (ojcowie) nawet starsi ode mnie. Poważni panowie, a autorytet nie ucierpiał.
Małgosiu, do dzieła!
Pozdrawiam serdecznie,
Alla:
Z tego, co wiem, związki twórcze usiłują o różne sprawy walczyć. Było takie Porozumienie Łazienki Królewskie (kilkanaście związków z róznych dziedzin), które zajmowało się prawami autorskimi oraz doprowadziło swego czasu do zażegnania groźby zmniejszenia kosztów uzysku. Teraz chyba trochę zamarło, widząc po stronie internetowej.
Muzycy włączają się intensywnie w sprawy edukacji – wspominałam nieraz, i na papierze, i tu, o zespole ekspertów Polskiej Rady Muzycznej. Teraz walczą o przywrócenie do szkół fachowych nauczycieli muzyki, żeby to nie była dziesiąta chałtura dla pani od matematyki czy geografii. No i o sformułowanie podstawy programowej. Mam nadzieje, że ktoś zechce ich słuchać. W innych dziedzinach może to tak różowo nie wygląda – np. plastycy nie są chyba w tej kwestii tak zorganizowani, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Może za mało wykorzystuje się internet? Wystarczyłoby przygotować list, pod nim miejsce na podpisy osób, które zechcą go poprzeć i kolportować go metodą „podaj dalej” wśród znajomych i potencjalnie zainteresowanych by dla sprawy zyskać tzw grupę wsparcia.
Tak,pamiętam. Próba odebrania minimum, które przysługuje. Był list w necie do podpisywania. Chyba nawet próba manifestacji.
Przepraszam, jakoś nie skojarzyłam.
W pełni popieram wysiłki pani i innych zaangażowanych osób zmierzające do przywrócenia nauczania muzyki. Mam syna, który kończy gimnazjum. W szkole podstawowej muzyki uczyła pani od plastyki. W gimnazjum jest pani, która się b. angazuje – prowadzi chór, lekcje gry na gitarze, organizuje wyjścia na koncerty etc.
Jeśli uraziłam – przepraszam.
Ja tylko zazdroszczę grupom zawodowym, (np. lekarze), które jakoś się skutecznie zoragnizowały. I wystąpiły z inicjatywą.
Dla odmiany, bo tu minorowe nastroje, to ja donoszę, że u mnie pięknie świeci słońce, a co więcej — za otwartym oknem, na boisku gimnazjalnym, mam jakiś dixieland 🙂 I to jest wcale przyjemne 😀
Kultura TV tylko na kablu?! To co będę oglądać? Kto ma tak kretyńskie pomysły?
Pamiętacie programy Henryka Czyża? Niech będzie, że inna epoka, ale dużo ludzi to oglądało. A Waldorff? W bliższych czasach był cykl Niesiołowskiego. Da się i można, próbować trzeba na różne sposoby. wmawia się nam, że CHCEMY być karmieni sieczką. Guzik prawda. Ale jak tylko sieczka na najdostępniejszym stole, a jeść się chce… Czemu chociaż nie zareklamują stołów z inną strawą? Zamiast tego ograniczą dostęp, smętnie wyliczą ułamkową oglądalność i wyjdzie, że lud za badziewny na rarytasy.
A Pani artykuł o filharmoniach bardzo przygnębiający.
Zapytałam o opinię. Sporo listów, petycji, itp kolportowałam wśród znajomych, na stronie PK i blogach, prosząc o „Podaj dalej”. Niestety nie trafiłam na list w sprawie minimum, socjalnego jak mniemam. O tym problemie sporo pisałam np na blogach politycznych „Polityki”.
Od politykow chyba nie mozna wiele oczekiwac, niestety. Telewizja tez juz dawno zagubila swoj mlodzienczy idealizm, weszla w doroslosc i utracila niewinnosc… Pojedyncze rodzynki w arte czy 3sat sa tak sporadyczne, ze szkoda tego czasu, ktory trzebaby zainwestowac w wyszukiwanie ich w programie. Nalezy wziac sprawy we wlasne rece! Na przyklad tak:
W ubiegly piatek uczestniczylam w uroczystosci urodzinowej kolegi z choru. Zaprosil on 3 zespoly choralne (sam spiewa we wszystkich!) i zorganizowal swoisty „maraton choralny”. Poziom moze nie jak Hilliards czy Kings Singers, ale bardzo dobry amatorski. Spiewalismy (z przerwami na przekaski i szampana) od 18 do 24, od Palestriny po jazz. To byla fantastyczna impreza! I tylko tyle…
Teresa S – nie chodziło o minimum socjalne, tylko o 50 proc. kosztów uzyskania dla twórców.
Alla – nie uraziła mnie Pani bynajmniej, piszę po prostu, o czym wiem. Jestem za nagłaśnianiem takich różnych akcji i staram się to robić choćby tu. Szkoda, że tego tak mało i głos dość cichy.
haneczka: TVP Kultura cały czas jest tylko na kablu. Dlatego mało kto ją ogląda. A co do mojego tekstu o filharmoniach: to część większej całości, większość instytucji kulturalnych nie wyszła jeszcze z komuny i nic się nie robi, żeby to zmienić. Za komuszym prawem idzie mentalność. Właśnie dostałam anonimowy list (pan się podpisał imieniem i nazwiskiem, ale bez żadnych innych danych, więc nie do sprawdzenia, a imię i nazwisko też mogą być zmyślone) z pytaniem, skąd ja to niby wiem, że muzycy zostawiają instrumenty w szafkach. No wiem i już. Też niejedno widziałam, i nie tylko ja widziałam…
I jeszcze do baby: jeżeli od polityków nie można wiele oczekiwać, to po co ich wybieramy? Przecież to, u licha, nasi reprezentanci! A co do TV, wiem, że w Niemczech też się pogorszyło, jeśli chodzi o kulturę. Ale może właśnie takie różne prywatne akcje i upowszechnianie tego, co dobre, własnymi rękami doprowadzą do tego, że i media będą musiały się dostosować, jak napisał tu wcześniej Art63? Ja co prawda nie jestem aż taką optymistką, ale próbować można i trzeba.
Alla, widzisz, mieszkam w małym mieście pon. 20tys. ludn. Podejście ludzi jest: nie zawracać głowy. Dwa razy w roku nie chce im się przyjść nawet na wywiadówkę….Były zorganizowane zajęcia z tańca towarzyskiego, za symboliczną opłatą.Tylko prywatne przedszkole do którego chodziła córka zdołało zebrać garstkę dzieci, które i tak z czasem się wykruszyły.Zajęcia były w ramach czasu pracy przedszkola, żadna fatyga dla rodziców. Jedyny wysiłek to dostarczyć dzieci na występ na turnieju i potem -na dniach miasta.Wydawałoby się ,że to sama frajda- zobaczyć występy swego dziecka na scenie, dać mu motywację do dalszej nauki.Większość dzieci nie dotarła bo rodzice nie czuli takiej potrzeby!!!Np. partner mojej córki! Na turnieju musiała tańczyć z chłopakiem ,którego partnerki nie było(oboje się nie znali tzn. moja mała i ten chłopiec) Podwójny stres.
W szkole zrobiłam zamieszanie w związku z j. angielskim. Nauczycielka sobie kpiny urządza! Materiał z całego roku mogliby opanować w dwa tygodnie. Niczego ich nie uczy ,nic nie zadaje( tzn. raz na miesiąc tj. co ok. 8 lekcji-piosenka złożona z pięciu słów) Mam porównanie z innymi szkołami bo mój chrześniak też chodzi właśnie do pierwszej klasy i krew mnie zalewa. Próbowałam zorganizować rodziców by zmienić stan rzeczy, zaczęto wrogo na mnie patrzeć.Usłyszałam, że to dobrze ,że nie mają nic do nauki, jeszcze zdążą itd Porozmawiałam z nauczycielką od angielskiego, bardzo grzecznie, czy mogę liczyć na jakieś przyspieszenie w nauce języka.Efekt- zaczęła gorzej traktować moje dziecko. Myślałam o dyrekcji , ale dałam spokój bo dzieci dyrekcji są uczone przez tę samą nauczycielkę.Pozostawało mi tylko zacząć szeroko uśmiechać się do leniwego belfra by nie wyżywała sie na mojej córce.Acha, nie dodałam,że zawsze lekcja kończy się dużo przed dzwonkiem i jest zabawa w króla ciszy!!!! Pozornie nie w temacie ale chodzi mi o mechanizm.
Był organizowany pokaz filmów i dodatkowa prelekcja.Gdy nauczycielka powiedziała, ze jest to nieobowiązkowe- z 27 uczniów rodzice przyprowadzili-6. Łapanka jest gdy trzeba przyjść i pomóc zorganizować zabawę dla dzieci, upiec jakieś ciasto! Moje dziecko jest JEDYNE w klasie, które zawsze miało czytane książki (żaden rodzic tego nie czynił), któremu pomagam w lekcjach. W przedszkolu i teraz w szkole wychowawcy chwalą, ze mądra itd, a jej koleżanki i koledzy dziwią sie ,że można o wszystko zapytać rodzica, ze można rozmawiać.
Alla, organizować się mogą ludzie odczuwający takie same potrzeby. Bardzo dobrze, że ty masz takich ludzi koło siebie. Ja walę głową w mur, gdy chcę zorganizować wypad do teatru, muzeum, czyli jednorazowy wysiłek!. Obecnie mam na tapecie zorganizowanie grupy na piknik naukowy.Wczoraj rozmawiałam z taką jedną mamą, czy chciałaby pojechać ze mną i dzieckiem, pokazać swoim dwom pociechom coś ciekawego.Usłyszałam,że ma inne sprawy na głowie niż takie głupoty.
Od roku jest kino. Przestano praktycznie sprowadzać seanse dla dzieci bo było kilka osób.Raz oglądałyśmy film we dwie z córką. Zlitowali się nad nami bo byłyśmy trzeci raz z rzędu i nikogo poza nami nie było chętnego.
Pewnie takie miasto. Pobliska pipidówka ma prężnie działające i kino i dom kultury, i wyjazdy grupowe do teatru czy opery warszawskiej. Kłania się długa ,ciężka ,konsekwentna praca u podstaw ludzi do tego powołanych. Starsi w moim mieście są raczej przekreśleni, im nic nie potrzebne. Ale dzieci….Ja jedna to mogę zawracać głowę swymi fanaberiami, dopytywać się jak to wygląda gdzie indziej, być jak ten komar co się przyczepił i krąży. Tyle mogę…
Sądząc po powyższej dyskusji, to poruszyła Pani temat – tobół: w sumie wszystko się w nim zmiesci….
To taki zaklęty krąg: w telewizji sieczka bo to najlepiej się sprzedaje>>>bo ludziom niepotrzebna jest wyższa kultura jak twierdzą ci od których to zależy>>>niepotrzebna bo część z nich nawet nie wie za czym tęsknić dlatego ,że nikt im tego nie pokazał>>>>nie pokazał bo nie było komu;podobno szkoła niedoinwestowana a rodzice zaganiani>>>>dyskusja -czyja wina większa i kto ma zacząć to zmieniać>>>>No i najważniejsze i zamykające krąg pytanie typu co pierwsze:najpierw niech społeczeństwo oddolnie cudownie się odchami a potem wymusi zmiany w programie TVP, rozrusza instytucje kulturalne etc czy zakładamy ,że kołem napędowym jest tzw. misja mediów i to ona ma stać na straży poziomu intelektualnego obywateli.
Po przeczytaniu ostatnich wpisow doszedlem do przekonania, ze Polska postsolidarnosciowa daleka jest od solidarnej, przynajmniej w sprawach kultury.
W koncu lat 90-tych mieszkalem w Edmonton, Alta i tam co miesiac tamtejsza orkiestra symfoniczna (jeszcze wtedy pod batuta G. Nowaka) organizowala w parku koncerty za symbolicznego dolara. Frekwencja byla duza, czasami cale rodziny, laczace piknik ze sluchaniem muzyki klasycznej. Moze ludzie lubia sluchac muzyki nieformalnie, bez tego calego sztafazu filharmonii lub opery? Mnie zawsze inspirowal bergmanowski „Czarodziejski flet”, ktory jest sfilmowana opera ogladana oczami malego dziecka, fascynujaca bajka ilustrowana muzyka. Wiele oper i koncertow jest na DVD. Czy to trudno pokazac dzieciom w szkole? Do tego potrzeba telewizora i DVD playera.
Do Haneczki: pamietam obu panow. Dodalbym do nich slawetnego Boguslawa Kaczynskiego. Mysle, ze oni zniechecili mnie za mlodu dosc skutecznie do muzyki klasycznej. I chyba nie tylko mnie, co odkrywam od czasu do czasu u znajomych w kraju. Moze uczono nas sluchania muzyki nie z tego punktu, z ktorego powinno sie to czynic?
No i się wyjaśniło to minimum, dziękuję Pani Doroto. Dobrze jest nie być w błędzie. W międzyczasie przeczytałam Mariusza Szczygła – http://wyborcza.pl/1,75480,5167534.html . Odpowiedź na pytanie zasadnicze ukryta jest pod pytaniem.
PA2155, pisałam o docieraniu do widzów/słuchaczy na różne sposoby. Nigdy nie wiadomo, jaka przynęta zadziała. Te programy były cykliczne, a to bardzo ważne. Na marginesie – Czyż mi mocno zaszkodził, ale wierzę, że miał dobre intencje 🙂
Pani Doroto, u mnie na wsi nie ma kabla, odbieram TVP Kulturę z talerza, przysięgam na nasze koty!
Ja tez odbieram Kulture przez satelite, innych mozliwosci nie mam.
Pana Boguslawa K. poznalam kiedys osobiscie w domu mojej siostry z okazji prowincjonalnego festiwalu. Przyznam, ze jego sposob popularyzacji muzyki byl niezapomniany na swoj sposob 😉
Małgosiu,
Ja się załamałam. Nie sądziłam, że nauczanie początkowe w szkołach państwowych potrafi wyglądać tak, no… słów mi zabrakło. I że mentalność jest tak bardzo, jakby to ładnie powiedzieć, oryginalna. I szczerze mówiąc nie przychodzi mi do głowy żaden pomysł, jak tu by rozruszać towarzystwo, które za skarby nie chce dać się rozruszać!
Pani Małgosiu, przepraszam. Wydawało mi się, że zawsze uda się skrzyknąć grupę chętnych; że potrzeba tylko lidera, pomysłu, chęci.
Re: córka
Małgosiu, może domowy e-learning? (j. angielski). Kiedyś natknęłam się na stronę z darmowymi lekcjami niemieckiego; pewnie angielski też jest.
Re: szkoła; zajęcia pozalekcyjne
Jeśli nie ma chętnych na płatne zajęcia to może trzeba dzieciom w świetlicy, gdy siedzą oczekując na rodziców, włączyć audiobook? Nauczą się chociaż słuchać książek? Może zainteresują? No właśnie, podążając za PA2155 – DVD byłoby najlepszym rozwiązaniem – pani w świetlicy się nie przemęczy, a dzieci zobaczyłyby coś, co nie jest migającą kreskówką. Moje doświadczenie mi mówi, że telewizor jest podstawowym wyposażeniem świetlicy szkolnej. O DVD nic mi nie jest wiadomo.
Passpartout, pan Bogusław Kaczyński popularyzuje nadal – w radiowej jedynce.
Alla,
Córka poznaje angielski w domu bo nie ma wyjścia. Idzie czasem opornie- „mamo, my tego nie mieliśmy, pani nie kazała” itp W świetlicy panie ponoć( sprawa wyszła na zebraniu rodzicielskim) nawet nie pozwalają dzieciom czytać książek, uczyć się itp Ciekawie, nie?
Właśnie ze względu na wielki opór materii ta sprawa jest dla mnie tak ważna. Znaleźć sposób by potelepać ludźmi! Wyrwać z marazmu.Miasto kulturalnie jakby spało. Czasem niby coś „brzdęknie” typu występ Rynkowskiego tydzień temu bodajże.Tu trzeba całej orkiestry by przebudzić mieszkańców.