Obrazy i obrazki

Jestem w Katowicach na Festiwalu Prawykonań i to jest trochę dla mnie jakby spotkanie rodzinne, a raczej środowiskowe, z ludźmi, z którymi znam się lepiej lub gorzej, ale w sposób naturalny nie jesteśmy sobie obcy. Czasem więc trudno powiedzieć wprost, co się myśli…

W niektórych przypadkach jednak takich trudności nie mam. Pierwszy, popołudniowy koncert został zdominowany utworem Ryszarda Gabrysia Gloria reformata. Było to po prostu straszne i wydawało się, że nigdy się nie skończy. Czego on tam nie zaprzągł – była i Symfonia Psalmów Strawińskiego, i chorały Bacha/Lutra, i żydowskie zaśpiewy z grą na rogu-szofarze (tu bluźniercze dla każdej ze stron połączenie hebrajskiego Adonai z Christe eleison) w wykonaniu Józefa Brody, i wrzaski i wygibasy w stylu awangardy lat sześćdziesiątych… koszmar, który trwał ponad godzinę. Chór Camerata Silesia, który był głównym bohaterem koncertu, wykonał najpierw cykl Joanny Wnuk-Nazarowej (powrót kompozytorski po dziewięciu latach!) Psalmy przyszłości?. Tak, ze znakiem zapytania, i części utworu (cztery) też ze znakami zapytania – czegoś takiego dotąd nie spotkałam. No i było to dość nietuzinkowe, celnie oddające tekst (Krasińskiego), choć stylistycznie skłaniające się trochę w popularniejsze regiony, a zabawny był cytat z Moniuszki, podczas którego nagle włączył się akordeon. „To miało byc takie polskie do bólu” – tłumaczy kompozytorka.

Wieczorny koncert NOSPR pod batutą Michała Klauzy był całkiem niezły. Najbardziej w pamięć zapadał utwór Wojciecha Blecharza Nox – taki wizyjny, trochę eklektyczny, momentami widać było, że młody kompozytor odrobił lekcję ze spektralizmu, trochę przydługi, ale zdecydowanie autor miał coś do powiedzenia, także w rzemiośle orkiestrowym. Poza tym i tradycjonalnym dość (z ukłonem w stronę Bollywood i minimalizmu) Koncertem wiolonczelowym Weroniki Ratusińskiej koncert został ujęty w ramy muzycznego malarstwa. Tzn. The Night Flight (nie mam pojęcia, czemu po angielsku, skoro rzecz dotyczyła Saint-Exupéry’ego) Bronisława Kazimierza Przybylskiego była swoistym dźwiękowym odwzorowaniem lotu (dyskretnym i muzykalnym), a wykonane na końcu Cinq tableaux de Caspar David Friedrich Piotra Mossa stanowiło ilustrację pięciu obrazów wymienionego malarza. Piotr Moss jest znany we Francji jako kompozytor muzyki teatralnej i potraktował tu malarstwo jak teatr, co w przypadku tego własnie malarza jest słuszne. Ale… rozumiem, dlaczego w muzycznej opowieści o tym obrazie znalazł się cytat z Schuberta z pierwszej części cyklu Piękna młynarka, ale nie wiem, co tam robi walc Lannera. Ten obraz zaś został zilustrowany m.in. cytatem z Perotinusa, ale i Bacha. Ten obraz odzwierciedlony został burzliwym krakaniem. Dośc burzliwa była i ilustracja tego obrazu.

Dalszy ciąg nastąpi.