Muzeum w budowie
W czwartek byłam na spotkaniu w NIFC, gdzie przedstawiano, w jakim stadium znajduje się remontowane i budowane właściwie na nowo Muzeum Chopina w Zamku Ostrogskich. Koronkowa robota, która wartko zmierza do finiszu: pierwsze przecięcie wstęgi ma być 1 marca, w dzień urodzinowy. Otwarć pewnie będzie więcej… No i to nie będzie przecież w ogóle tradycyjne muzeum, więc może się w pewnym stopniu zmieniać. To będzie muzeum całkowicie w duchu dnia dzisiejszego, a nawet jutrzejszego; najnowocześniejsze na pewno w Europie Wschodniej, ale myślę, że nie tylko wschodniej. No i jest przy tym wyjątkowe z wielu względów.
Jarosław Grzegory z firmy Grzegory i Partnerzy większość swojej roboty już wykonał – firma czuwała nad remontem i adaptacją obiektu. Na slajdach można było obejrzeć pięknie odtworzone ornamenty i detale, które przez wiele dziesięcioleci oglądało się zapaćkane farbą byle jak. Ale jednocześnie zabytkowe wnętrza trzeba było przekształcić w sale muzealne, pogodzić te dwie wartości: piękno historycznych wnętrz i nowoczesne muzeum biograficzne. To było podobno zadanie najtrudniejsze, w którego ramach mieści się np. schowanie całej wielkiej masy kabli i wszelakich instalacji. Jak opowiadał p. Grzegory, zamek ma w sobie trzy światy: jeden klasycystyczny, od parteru do II piętra, który znaliśmy dotąd; drugi piwniczny, gdzie był koszmarny bałagan, składowisko rzeczy wszelkich i sztuczne podziały pomieszczeń; trzeci – piwnice pod bastionem, gdzie w XIX w. rezydowali warszawscy zbójcy, a potem bodaj był szpital dla trędowatych. Po drodze adaptatorów spotykały kolejne niespodzianki: np. że można zejść jeszcze niżej i stworzyć dodatkowe sale ekspozycyjne. No i jeszcze łącznik podziemny między zamkiem a zbudowanym właśnie Centrum Chopinowskim – tam będzie magazyn zbiorów i centrum informacji wraz z kasami. W jednym z pomieszczeń piwnicznych pod bastionem będzie sala koncertowa (z pochłaniającym ekranem akustycznym); ponadto w piwnicach będzie kawiarnia, szatnia, sanitariaty. W jednym z pomieszczeń będzie woda przypominająca o legendzie o Złotej Kaczce. Tu wizualizacja podziemi.
Ico Migliore z firmy Migliore&Servetto z Mediolanu, która w zeszłym roku wygrała konkurs na projekt muzeum, opowiadał o tym, jak ono będzie wyglądać i jak będzie można je obsługiwać. Tutaj jest filmik. Każdy będzie chodził po muzeum ze spersonalizowanym, zakodowanym przy kasie chipem (karta z czytnikiem RFID) i przykładał go w miejsca do tego przeznaczone na ekranach dotykowych (od 12 do 52 cali). Każdy będzie czynnym indywidualnym widzem. Skończyła się epoka tradycyjnego zbiorowego zwiedzania z przewodnikiem – a to jest, proszę wycieczki, to czy tamto. Nawet jak przyjedzie wycieczka szkolna, każde dziecko pobierze chip da siebie i będzie zwiedzać samo, jak mu będzie pasowało. Planowanych jest do czterech poziomów merytorycznych w ramach każdego z ośmiu języków.
Gauthier Pessers z belgijskiej firmy Meyvaert (najstarsza fabryka luster we Flandrii, założona, gdy Chopin miał 13 lat, dziś jest cenionym producentem gablot muzealnych) pokazywał, czym różnią się dzisiejsze gabloty od niegdysiejszych, tradycyjnych, i jak się je produkuje w interakcji z projektantami (fabrykę mają w Treviso, więc do Mediolanu mieli niedaleko). Pierwsza ciężarówka przyjedzie w przyszłym tygodniu. A Paul Kucharski (przedstawia się „Kuczarski”; nie zna polskiego) z londyńskiego Centre Screen Production opowiadał o realizacji zawartości audiowizualnej nowoczesnego muzeum. Wreszcie Jarosław Kołcun z Microtech International z Wrocławia mówił o systemie informatycznym: ok. 100 komputerów będzie zawiadywanych wewnątrz jednego systemu muzeum.
W ramach tej ekspozycji w 11 salach pokazanych zostanie 430 obiektów plus cała otoczka, w tym dźwiękowa. W jednym momencie będzie mogło zwiedzać muzeum ok. 100 osób, na dzień więc przypadnie ok. 1000 zwiedzających. Bilety najlepiej pewnie będzie zamawiać przez Internet.
Ico Migliore dodał jeszcze, że dziś planuje się nie tyle muzea, co zachowanie ludzi w przestrzeni. To bardzo ważne dla projektanta: trzeba zaprojektować nowe przeżycie, wyreżyserować kształt doświadczenia. Już się nie mogę doczekać, kiedy to zobaczę.
To jeszcze znaleziony przy okazji bonusik.
Komentarze
Ja to się szczególnie ze względu na szczeniactwo z takich muzeów cieszę. Bo tradycyjne muzea biograficzne dla szczeniaków – no, przynajmy, nudne są nieraz jak flaki z olejem. Na tym krześle siadywał, te bazgroły wysmarował własną ręką, do tego nocniczka siusiał.. Pan przewodnik gardło zdziera, a szczeniactwo na boku kombinuje, gdzie by tutaj petardę podłożyć.
A jak jest action i cały czas coś się dzieje, to szczeniaki mogą dojść do wniosku, że ten Chopek całkiem do rzeczy gościo był. 😆
No. I ma być chopkowa grajszafa, i gry interaktywne dla bachorów.
To ja do Łodzi marsz. Jak się zorientuję, który to lolo, to opowiem, czy jest dobry 😉
Czy to prawda, że cały bonusik ma być retransmitowany w Dwójce w święta?
A będzie bukiecik fiołków o których Chopin zawsze pamiętał?Bo jak nie,
to co mi po tych kablach?
O matko! (Z wykrzyknikiem bez wielu kropek) 🙂
To Kierownictwo nienasycone jakieś, ciągle gdzieś pędzi.
Może cierpi na ADHD?
Reszta dywanika zajęta pewnie przedświątecznie.
Niech ta! 😀
mt7, dobrze że Kierownictwo takie mobilne, dzięki temu mamy potem co czytać 🙂
Czy ktoś tu może sugeruje, że Pani Kierowniczka jest latawicą? 😎
A może lietuczaja mysz alias netoperek?
W chacie duszno, w chacie nudno,
Twarda ława popod ścianą…
– Spojrzyj, spojrzyj, chłopcze młody,
W szybę srebrem malowaną!
W szybce stoi snop promieni
Od miesiączka, od księżyca,
A na białej smudze tańczy
Bosą stopą Latawica.
Jasny warkocz rozpleciony,
Na nim wianek z rokiciny,
A we włosach, ponad czołem,
Migający ognik siny.
Latawica lnu nie sieje,
Lnu nie sieje, lnu nie przędzie,
Tylko w własnej chodzi bieli,
Jak po łące te łabędzie.
Pod tumanem przez dzień cały
Latawica w jarach leży;
Nocą tańczy, nocą śpiewa
I rozkwita, jak kwiat świeży.
(Konpnicka- też kobita)
Co prawda netoperek to też kobita, ale gdzie jej tam do Kierownictwa!
No dobra! Na dzisiaj wyczerpałam limit wazeliny. 😆
Powyższe oczywiście pod batutą Placido Domingo.
Dane personalne tego tumana są znane?Tym razem nie chodzi o Domingo.
Call me old-fashioned, ale mnie to muzeum przerazilo. Jakies to SAMOTNE obijanie sie od komputera do komputera, pd ekranu do ekranu. Jakies to muzeum bez duszy – na tych filmikach i makietach. Mogloby rownie dobrze byc on-line.
👿 Sorry. 👿
Nie ma za co. Koty nie lubią zmian 😉 Też nie skaczę z radości, ale jeśli alternatywą są gabloty i portret geniusza o zielonkawym obliczu na tle w tonacji ptasiej kupy, to jakoś trzeba się przemęczyć. 😕
Moze wiekszosc kotow nie lubi zmian., ale ja Kot jestem akurat bardzo nowoczesny 😈 Druga Tracy Emin lub inna Kozyra – w futrze.
Miedzy gablotami i zielonkawym portretem a hala maszyn jest jeszcze miejsce na jakies, za przeproszeniem, genius loci (koci?) , ktorego tu nie dostrzeglem. Bylem w swoim dlugim zyciu w licznych muzeach biografocznych, i one zawsze jakos chwytaly za serce 😳 A to oniesmiela i przeraza mnogoscia gadzetow dla nerdow.
Nawet sala koncertowa bardziej przypomina pokoj konferencyjny,
I’ll give it a miss.
Może w tych przepastnych magazynach znajdzie się jakiś regalik albo dwa na muzyczne zbiory Pani Kierowniczki? To by było jeszcze większe otwarcie się muzealnictwa na potrzeby…
Jestem ciekawa według jakiego klucza będzie odbywał się (a może już się odbył) wybór wykonawców przykładów dźwiękowych w Muzeum Chopina. Słowem: kto za(gra)?
Te komputerowe wizualizacje zawsze wyglądają jak prosektorium,ale tu faktycznie”czegóś mi nie staje”.Jakem architekt wnętrz.
Ha! Ja jestem tylko dekoratorem obicia na kanapie.
U nas kombinują coś podobnego.
Z wycieczkami mam do czynienia codziennie. W praniu się okaże 😉
Wizualizacja podziemi szczerze mnie przeraziła. Mauzoleum. Co do reszty … Na pierwszy rzut oka wygląda jak dom psychopaty z przyszłości, owładniętego obsesją na temat jakiejś osoby (FCh w tym przypaku). Zamiast ścian oklejonych fotkami, wszędzie ma monitory. To takie pierwsze wrażenie. Ale na żywo może się okazać atrakcyjne. Do pokolenia dzieciaków, które rozmawiać ze sobą potrafią tylko przez komunikator, może zupełnie dobrze trafić.
Mordko, nie bądź taką starą ciotką, co siedzi na kanapie i ma za złe. Mnie tam się interaktywność podoba, a samotność również. Samotność w muzeum jest dla mnie w ogóle ideałem, bo najlepiej pozwala mi wejść w świat obrazu rzeźby, czy innych eksponatów. A że ekrany, czytniki, itp.? No, przecież wszyscy, jak tu jesteśmy, porozumiewamy się przez ekran i klawiaturę, a jednak życie blogowe jest dla nas w jakiś sposób życiem rzeczywistym, pełnym prawdziwych emocji. Więc może i to muzeum napełni się emocjami, jak ludzie zaczną klikać i czytniki przystawiać? 🙂
Przećwiczona, czarna wizja. Szczególnie dotyczy wycieczek z dużych miast.
Podstawówka: wszyscy pchają się tam, gdzie kolega.
Gimnazjum: pchają się na siebie.
Liceum: nikt nie pcha się do niczego.
No bo prowadzanie wycieczek do muzeów jest zbrodnią. Jak to przed chwilą wspomniałem, muzea powinny być wyłącznie samotne. 😉
Właściwie trudno oceniać projekt nie znając kompletu dokumentacji.
Też nie znoszę.jak mi cywile w trakcie roboty grzebią.Ale o te fiołki to
trzeba powalczyć!
Możemy założyć naprędce Komitet Obrony Fiołków. I rozsyłać do wszystkich możliwych instancji listy z fiołkiem. 🙂
Mordechaju Kocie vel Kozyro w Futrze 😆
To może być całkiem niezły projekt, pażyjom, uwidim.
Takie dusze szczypatielnoje jest w muzeum Żelazowej Woli. )
Z Kozyrą nie ma ono nic wspólnego.
Dobrze, ze wychodzimy z opłotków, a zmiany można wprowadzać.
Te podziemia to jest magiczne miejsce samo w sobie.
Bobik, sam jestes stara ciotka.
Klika sie w domu lub w biurze. I dosyc.
Osobosvie bardzo lubie szkolne wycieczki w muzeach, zwlaszcza z dobrym nauczycielem lub przewodnikiem. Kiedys „zrozumialem” Pollocka obserwujac kikunastosobowa grupe 8-10-letnich czarnych chlopcow, ktorzy zachecani przez nauczyciela tanczyli przed jego gogantycznym plotnem w Tate na wystawie.
Przedtem myslalem, ze jak sie widzialo jednegpo Pollocka, to sie na dovbra sprawe widzialo wszystkie. A nie! Chlopcy mi to uswiadomili.
Z Pania Kierowniczka ogladalismy cala klase malych dziewczynek i chlopcow siedzacych na podlodze w tropikalnej oranzerii w Kew i w skupieniu roboacych botanoczne rysunki. Bardzo to byl mily widok. Naprawde. Ale to jest XIX-wieczna cieplarnia i zadnych tam guzikow dp klikania, za to wszystko pieknie opisane. I z niepowtarzalna atmosfera pieknego, nurturing muzealnego ogrodu.
Jako Kozyra w futrze, nie mam nic, mt7 , przeciwko wychodzeniu z oplotkow. Ale muzea – zwlaszcza biograficzne – oprocz funkcji edukacyjnej, powinny jescze pasc dusze. Tak jak pasie dusze np dom-muzeum Dickensa. Moja Stara przed duza i strasznawa operacja poszla tam po raz bodaj dziesiarty , aby zaczerpac powietrza i nabrac dystansu do swiata. Nie wiem zreszta dlaczego poszla. Ale miala silna potrzebe znalezc sie w tym domu. Dotknac. Poglaskac. Potrzynac w reku. I wyszla jakas pocieszona, jak twierdzi, weselsza..
Obrażalski się znalazł! 😉
No dobra, może i wycieczka czasem być do rzeczy. Ale nie jest to reguła. 😀
A oranżeria w Kew Gardens, czy nawet obrazy Pollocka, to nie jest to samo, co muzeum biograficzne. W takim jest zawsze dużo papierków, które dla szczeniaków są zupełnie nieciekawe. Znacznie przyjemniej sobie poklikać.
A tak w ogóle – niektóre muzea są bardzo fajne w tradycyjnej formule, a inne wiele ciekawsze z klikaniami i tymi takimi. To czemu nie ma być jednych i drugich? Nie ma co się od razu najeżać i wściekle ruszać koniuszkiem ogona, jak coś będzie inaczej, niż dotąd było. 🙂
Jesli juz to jestem starym wujkiem, choc troche obrzezanym. 👿
Mordko, teraz przeczytałem Twój ostatni komentarz i dopisuję. Twoja Stara, tak samo zresztą jak moja, jest z galaktyki Gutenberga, w której różne rzeczy inaczej się odbierało. Ale młodsze generacje już są z innego świata i inaczej duszę pasą. Jak im się nie da takiej strawy, jakiej ich dusza pożąda, to odmówią przyjmowania jakiejkolwiek.
A ja przyznaję, że też tej strawy lubię pokosztować. Nie, żeby na stałe, ale tak czasem, to czemu nie? 😉
Co do duszy muzeum, to tego się nie da zadekretować z góry. Okaże się w praniu, czy ona będzie, czy nie bardzo.
Gutenberga-szmutenberga. 👿
Mordko, Twoja Stara poszła do domu, w którym żył Dickens.
Pamiętam, bo pięknie o tym pisała.
Tam unosi się jego duch, a w tym wielkim pałacu w Warszawie Frycek nie mieszkał.
Zresztą sam budynek został zniszczony w czasie wojny.
No mówiłem – obrażalski.
Nie miałbyś ochoty kliknąć w jakiegoś łososia, Mordko? Przyniosę. Sklepy już wprawdzie zamknięte, ale dla Ciebie jestem gotów skoczyć na metę. 😆
Mnie się wydaje, że genius loci występuje głównie w oryginalnych miejscach.
A może zależy to tylko od siły wyobraźni.
Zgodziłabym się z Bobikiem, że my są już ukształtowane, chodzi o następców.
Chopin jest taką ikoną, która traci ludzi wymiar.
Wszystko, co przełamuje schematy, jest nowością może temu służyć.
Zgadam się w wizualizacji brak ciepła i życia, ale ono ma szanse tam zagościć, jeżeli ludzie będą chcieli przychodzić.
Hej, idę, bo znowu bedę się kiwać do porannych zórz. 🙂
Duzo okazalszy Palac Ostrogskich i z wieksza ilposcoia marmurow , ale dokladnie wedle planow, zbudowala sobie w stanie New Jersey farmakologiczna hrabina Barbara Johnson-Piasecka. Na majatku, ktoory nazwala Jasna Polana. Kiedy moja Stara zapytala ja (starajac sie zapanowac nad chichotem) czy nazwala tak majatek z milosci do Tolstoja, uslyszala; Kurwa! Wszyscy mnie pytaja o tego tam Tolstoja. A ja sama to wymyslilam!
traci ludzki wymiar
No widzisz, Mordko. Jak zaczynasz opowiadać takie kawałki, to od razu widzę, że nie jesteś żadną tam ciotką. 😆
Opowieść zaiste cudna! 😀
Cie choroba! Obejrzałam sobie.
Wielkopańska siedziba.
Jasna Polana – znaczy się.
Idziesz ty do łóżka?
Lecę. 😀
Pobutka filmowa.
Piękna pobutka. A ja z Haendla właśnie. Bardzo fajna inicjatywa i opowiem w następnym wpisie, bo teraz w ramach mojego ADHD 😉 muszę znów wyjść i dopadnę sieci dopiero wieczorem…
Na razie zdradzę tylko, że blogowy lolo się ujawnił, faktycznie miał kolorową i wariacką rolę (a na głowie włosy w formie pióropusza we wszystkich barwach tęczy 🙂 ), śpiewał niewiele (acz smacznie) – bo taka partia – ale za to był bardzo charakternie obecny na scenie. I był najmłodszy ze wszystkich – dopiero drugi rok studiów, a większość gdzieś koło dyplomu, pani Juliusz Cezar nawet na studiach doktoranckich 😉
Fajnie sobie pogadaliście, i cieszę się, że łabądek się odezwał! (Też się może odezwę telefonicznie 🙂 ). Wizualizacje zwykle nie oddają ducha tego, co się ostatecznie zbuduje. Ja jestem po prostu strasznie ciekawa. Pamiętam, że jak zwiedzałam urodzinową wystawę mozartowską w Salzburgu, to trochę mi się wydawało, że autentyki giną w tej otoczce nowoczesno-anegdotycznej 😉 Ale już się przyzwyczaiłam do takich muzeów. Choć w biograficznych właśnie autentyk jest jednak ważny. Ale rozumiem, że dziś, jeśli się chce zainteresować widza, atakuje mu się wszystkie zmysły – to specyfika naszych czasów. Czy dobra? Na pewno dla młodych skuteczna. Weźmy to całe Muzeum Powstania Warszawskiego, które mnie wkurza, bo nie cierpię nachalnej propagandy w jakąkolwiek stronę, a ono jest w dużej mierze propagandowe. Ale jest bardzo skuteczne, ludzie to autentycznie ponoć przeżywają.
A za samotnością akurat w muzeum jestem jak najbardziej!
Lolo z pióropuszem na głowie? Znaczy ten Juliusz Cezar był o Indianach? 😯 😆
O, jaka przerazliwie smutna i straszna pobutka dzisiaj.
Lascia ch’io pianga, bo wiem cos na ten, choc nie zostalem mezzosopranem 👿
Chyba przespie reszte dnia.
ten temat – mialo byc.
Bry! 🙂
Oglądałam film o Farinellim, ale – moja biedna głowa – nic nie pamiętam. 🙁
Spojrzę, jaka była obsada w JC, osobiście trochę mnie uwierają panie w męskich rolach.
Przyjemnego dnia!
Spróbuję wieczorem trochę sfotografować świąteczne oświetlenie.
Myślałam, że może śnieg spadnie, ale nie zanosi się.
To zapewne tu na 9-tym zdjeciu jest lolo:
http://www.operalodz.com/spektakl.php?id=69
Myslalem, ze ta aria (Lascia ch’io pianga) jest z Rinalda – to taka jakas najwczesniejsza opera Haendla, pisana w Londynie, rzadko wystawiana, chociaz ta akurat aria pojawia sie na kocertach i w radiu, spiewana przez prawdziwe dziewczynki.
Tu Haendel jest uwielbiany, zwlaszcza o tej porze roku. Strach otworzyc sardynki…
Bo jest z Rinalda, Mordeczko. 🙂
Pobudka nie miała zwiazku ze spektaklem łódzkim – poza autorem. 😆
Lecę!
Sorry, znowu czegos nie doczytalem…. 😳
Ciekawe zdjęcia z JC w Łodzi, tylko dlaczego ta ruchoma, wielopoziomomowa konstrukcja ze schodami jest dokladnie taka sama, jak na Idomeneo Mozarta w lipcu tego roku w Aix en Provence? Proszę sobie zerknąć na tubę, wystarczy Idomeneo, Minkowski,Aix… Ja rozumiem, ze juz wszystko było, ale…
a gdy wszyscy wygineli
to muzeum im sprawili
i tak bolcio nasz piasecki
przestal wreszcie byc radziecki,
bo blizniaki, moj kolego,
prosto z mostu od chrobrego
pax,pax,pax, tratatratata, he
(werble sostenuto w tle)
p.s.
idomeneo zdjeto w ostatnim roku z programu opery berlinskiej na wskutek pogrozek organizacji islamskich;
tak, tak, muzyka to tez polityka
😈 😈 😈
PAK przegonił mnie po tubie. Żadne wykonanie nie było tak przejmujące, jak filmowe. Czy dlatego, że to był miks? A może zwykła siła obrazu i sugestii?
PAKu, bardzo mi przykro, że musisz wstawać tak rozpaczliwie wcześnie 🙁 Też by mi dusza wyła 🙁
Dobry wieczór. No rzeczywiście te rusztowania ze schodami identyczne jak w tym Idomeneo. Przy okazji witam byka, rzeczywiście coś też o tym zdjęciu Idomenea w Berlinie słyszałam 🙁
A lolo faktycznie jest na dziewiątym i jeszcze na jedenastym zdjęciu 😉
Mordko, Rinaldo jest jedną z najczęściej wystawianych oper Haendla. U nas ostatnio też: ja właśnie w piątek wysłucham jej w Krakowie (gdzie mam nadzieję spotkać się tradycyjnie z Beatą i 60jerzym – a może jeszcze kto dołączy do minizlotu? 😉 ), dopiero co była w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Naprawdę dyrygował Esswood?Pamiętam jego piękny koncert w Łańcucie.
A frak tak genialnie na nim leżał,że podejrzewaliśmy go o gorset. Czy nadal
tak bosko się prezentuje,bo latka niestety lecą…
Naprawdę, łabądku. Ja też go zawsze kojarzyłam z frakiem z turkusowym pasem 😉 – a wczoraj właśnie wyglądał zupełnie inaczej, był bardziej w cywilu, czyli czarnej luźnej bluzie. I wyglądał bardzo przystojnie, bo ten typ już tak ma. Owszem, latka po nim widać, ale znosi je z klasą – no, bo jest uosobieniem klasy.
A bo to taki pan, o którym można zaśpiewać piosenkę:
Jak pan się trzyma!
Jak pan się trzyma!
To nie do wiary jak na ten wiek
Pana nie ima
Sie wcale zima
Pan jakby w jesień dopiero wbiegł! 🙂
Słyszałam, że PE ćwiczy jogę.
Wygląda na to 🙂
Znam paru,co ćwiczą jogę,ale kudy im do fraka…A te rusztowania są ogólnowojskowe,nawet balet Ejfmana ich używa.Zmieścili się z tym nawet na maleńkiej scenie w Sanoku.
Bo podobno frak w pierwszym pokoleniu nie leży. Dopiero w trzecim 😉
A w czwartym pokoleniu leży w kufrze, w towarzystwie naftaliny. 😉
Wiecie, nic tak nie poprawia humoru jak stara poczciwa szmira. Wydano właśnie podwójną płytę przedwojennnego pieśniarza Tadeusza Faliszewskiego. Pierwszych kilka piosenek było smętnymi tangami, okropny niedołęga smęcił o „miełości w sercu mem co się zdała snem”. Ale potem taka piosenka, pt. Ach te Rumunki:
Jak kochać to Rumunkę w Bukareszcie,
Jak szaleć to w tym czarującym mieście.
Ach te Rumunki, ich pocałunki
Z obcego kraju wiodą wprost do raju bram.
Jak wypić to z Rumunką w Bukareszcie,
Ja byłem tam więc mi uwierzcie.
Ach te Rumunki kochają trunki,
Jak mocne wino tak smakują nam.
(muz.Z.Białostocki, słowa A.Włast)
Śliczne, Piotrze 😆
http://www.youtube.com/watch?v=bi9L-bjdawo
🙂
Mój Boże, to miasto już nie istnieje 🙁 Zburzone z kretesem przez tego @#$%^ Ceausescu…
Beato, dzięki, nie miałem pojęcia, że tak efektownie to zrobili w youtube.
Jak mieć stosunki to z Rumunką w Bukareszcie,
gdy ich nie macie, to od razu się powieście.
Ach, te Rumunki, to nie są ćpunki,
lecz przy stosunkach lecą w narkotyczny stan.
Nikt nie szacuje jak Rumunka w Bukareszcie,
czy mieć stosunki się opłaca wreszcie.
Ach, te Rumunki i ich szacunki,
w nich chyba musi zasmakować każdy pan. 😀
A jak tak ubrać jeszcze Rumunkę na różowo… 🙄 😉
Ooo, jak to zdrowo, raz na różowo… 😆
Bobiku,boskie.
No to na różowo: http://www.youtube.com/watch?v=F3gGpf1eCyY
Prześliczne 😆
To idę śnić na różowo, wrzucając wpis 😉
Dobranoc!
Wzruszyłam się na różowo:
http://www.youtube.com/watch?v=MgW2gAGwB_w
Zrobiłam trochę zdjęć Warszawki, ale już nie mam dzisiaj sił.
Dobranoc!
Beato,
wspaniale, już dawno tak się nie uśmialam 😀 😆