Bobby i Freddy

Poproszony o wypowiedź na początek krótkiej konferencji prasowej Bobby McFerrin wykonał krótką śpiewaną improwizację z akompaniamentem klepania się w pierś. Ta improwizacja nie miała nic wspólnego z Chopinem, ale za to zapytany, jaka melodia Chopina najbardziej mu się podoba, zanucił Preludium Des-dur („deszczowe”). Nigdy wcześniej tej muzyki nie śpiewał, ale przecież on może zaśpiewać wszystko. Koledzy zaczęli mu zadawać różne pytania za pięć punktów, ale jak już padło coś o oddaniu myśli i intencji kompozytora, Bobby odpowiedział: co on myślał, wiedziałbym, gdybym na przykład chodził z Freddym do szkoły.

Nie chodził z Freddym do szkoły, ale potraktował go jak kumpla. No i dobrze, bo aranże Gila Goldsteina dla NDR Big Band były przydługawe i czasem namaszczone, choć momentami były dowcipne. Ale w pierwszym wykonanym utworze, nie wiadomo dlaczego nazwanym Fantastic Krakowiak, ponieważ rytm krakowiaka ani razu się w nim nie pojawia (tj. z początku i na koniec jest opracowany wstęp do Ronda a la Krakowiak, ale on jest w rytmie kujawiaka), opracowana jest caluteńka Fantazja f-moll, i to tak nudno (z długą przerwą w śpiewaniu Bobby’ego zresztą), że aż przysnęłam…

Potem był Mike O’berek (tradycyjny oberek w połączeniu z tematami Zbigniewa Seiferta i Michaela Breckera), Fantasia on Nocturnal Imprompti (sic), złożona z dwóch nokturnów z op. 27 z wplecionym motywem Rewolucyjnej i tematem Old My River w zakończeniu; A Waltz Between Two Worlds, który Bobby rozpoczął od improwizacji afrykańskiej, przechodząc do Walca Des-dur op. 64 nr 1 („minutowego”). Potem zawezwał na scenę Annę Marię Jopek i odbyła się mała żenada, czyli wspólne śpiewanie Deszczowego i Preludium e-moll; na szczęście zaraz się to skończyło i po zabawnym dość, w stylu muzyki do horrorów, opracowaniu Preludium e-moll Bobby już sam zakończył tę serię Preludium A-dur. Potem Bobby wezwał Ulę Dudziak i tym razem to była rzeczywiście świetna zabawa, i na koniec rzeczywiście śmieszne opracowanie: Frederic’s Ragtime Polonaise, w którym pierwszą część stanowił finałowy fragment Ballady g-moll przerobiony na ragtime (pasowało!), przechodzący płynnie w Poloneza As-dur.

To nie była premiera programu – muzycy wystąpili już z nim dwukrotnie na Schleswig Holstein Musikfestival, który w tym roku odbywa się pod hasłem „Polen im Pulse”: w Neumünster 10 sierpnia i w Lubece 11 sierpnia. Pomysł wyszedł od Władysława (Adzika) Sendeckiego, pianisty jazzowego od lat mieszkającego w Niemczech i współpracującego z NDR Band (za parę dni wystąpi tu z Markusem Stockhausenem). Nie wiadomo, czy będzie jakiś ślad. Nawet Bobby powiedział, że nie wie, czy koncert jest nagrywany. Był w każdym razie transmitowany w Dwójce. A jak Bobby śpiewa Chopina? Tak, jak wszystko. I jak zawsze wysyła pozytywne emocje.

PS. Jeszcze tego wieczoru był recital Denisa Matsueva, zwycięzcy Konkursu im. Czajkowskiego z 1998 r. Ma 35 lat, ale wciąż robi wrażenie narowistego źrebaka, którego wciąż ponosi. Co prawda w pierwszej części zagrał jednym ciągiem cały cykl Pór roku Czajkowskiego i postarał się, aby ta banalna słodzizna nie była jednak całkiem landrynkowa, to w drugiej części strasznie rąbał Chopina (Scherzo h-moll i Balladę f-moll) i VIII Sonatę Prokofiewa – ja rozumiem, że przy niej może człowieka ponieść, ale dlaczego kosztem jakości dźwięku? Potem było pięć bisów i znów absolutne kontrasty, począwszy od delikatnej i wykonanej z humorem Grającej tabakierki Ladowa po wirtuozowską transkrypcję (Ginzburga) arii Figara z Cyrulika (Figaro tu, Figaro tam…) i jazzowanie Karawany, ale tak rąbane, że aż fortepian mu odjeżdżał. Wydawało mi się, że jest młody, i pomyślałam, że potrzebny dobry pedagog i chłopisko (jest wagi ciężkiej) z tego wyrośnie, ale skoro ma już 35 lat, to czarno to widzę. Ale ludziska lubią szybko i głośno, to rzecz stwierdzona…