Pożegnanie z parowozem

To miało zawsze posmak surrealizmu, gdy trzeba było z jakichś powodów odwiedzić na próbie Sinfonię Varsovię i mijać po drodze okazałą lokomotywę. Choć miało to swoje sympatyczne strony – Markowi Minkowskiemu parowóz ogromnie się spodobał, do tego stopnia, że kazał sobie zrobić w nim zdjęcie. Ale ogólnie orkiestra była na łasce Technikum Kolejowego i choć traktowana była życzliwie, to jednak zawsze jej obecność mogła komuś przeszkadzać.

Teraz orkiestra jest wreszcie u siebie – odnowiony został jeden z pawilonów na terenie parku przy dawnej Weterynarii i powstała salka, w której orkiestra może robić próby, a także kameralne koncerty na ok. 180 osób publiczności. Inny budynek zostanie wyremontowany na biura, żeby mogły się przenieść z Pałacu Kultury.

Tegoroczny więc Festiwal im. Franciszka Wybrańczyka – Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu – w większości odbywa się na terenie przy Grochowskiej 272. Dziś i jutro koncerty kameralne grane są na przemian w nowej sali oraz w auli, gdzie odbywały się letnie recitale. Program obfity, grają muzycy z orkiestry i przyjaciele.

Pierwszy koncert w samo południe zagrał mały skład orkiestry, dwudziestokilkuosobowy. Przyszła pani prezydent, dyrektor Biura Kultury, burmistrz dzielnicy. Orkiestra bez dyrygenta, z koncertmistrzem Jakubem Haufą od pulpitu, zagrała Trzy utwory w dawnym stylu Góreckiego, Koncert podwójny Bacha oraz Symfonię A-dur KV 201 Mozarta. Zaszłam jeszcze potem na recital flecistki Jennyfer Fouani, laureatki tegorocznego stypendium im. Franciszka Wybrańczyka, która właśnie ukończyła średnią szkołę muzyczną im. Szymanowskiego i dostała się na studia (stypendium dla utalentowanych uczniów szkół muzycznych to gratyfikacja pieniężna i zaproszenie do udziału w koncercie Sinfonii Varsovii), a potem wróciłam do sali prób, by wysłuchać Tria waltorniowego Brahmsa w wykonaniu młodych muzyków: Marii Machowskiej, Henryka Kowalewicza i Marka Brachy. Tutaj kilka zdjęć z dzisiejszego dnia.

Długo jeszcze potrwa, zanim zacznie tu być wdrażany ów słynny projekt nowej siedziby, ale wcześniej jeszcze planowane jest postawienie na tyłach parku, w miejscu, gdzie w przyszłości ma stanąć nowy budynek, dużego namiotu, w którym będzie można robić większe koncerty.

Parę miesięcy temu Roman Pawłowski napisał w „Gazecie Stołecznej” chyba jeden ze swych najabsurdalniejszych w życiu felietonów, w którym nie dość, że zmyślił (podobno jego interlokutor mu tak powiedział), że NIFC „przypadkiem posiada kilkanaście instrumentów kupionych specjalnie na Konkurs Chopinowski” (ciekawe, skąd by wziął na to pieniądze) i jest „psem ogrodnika”, bo nie chciał wypożyczyć fortepianu na Najdłuższe Urodziny Chopina (które, zwróćmy uwagę, przypadają w lutym, a tym razem miały się odbyć w chłodnym kościele!) – to jeszcze za drugiego „psa ogrodnika” uznał Sinfonię Varsovię, „która zazdrośnie strzeże oddanego jej kompleksu Instytutu Weterynarii na Pradze i nie wpuszcza tam inicjatyw obywatelskich” (czytaj: nie wpuściła tam pewnego teatru). „Gazeta Stołeczna” dostała wówczas – wiem o tym – sprostowania zarówno od NIFC, jak od Sinfonii Varsovii, i ich nie wydrukowała, albo ja coś przeoczyłam. Ja zaś sama napisałam do Romana, mojego dawnego kolegi, który obiecał sprostować w kwestii NIFC (ale również chyba nie uczynił tego), natomiast w kwestii Sinfonii Varsovii pozostał przy swoim zdaniu. Ja mu odpowiedziałam: nie wszystkie centra kulturalne muszą wyglądać tak samo, na Pradze akurat jest wiele miejsc, gdzie są niezależne teatry i kluby. To jedno miejsce, pierwsze w tej dzielnicy, kojarzy się przede wszystkim z muzyką poważną i nie jest kombinatem mydło-powidło, choć np. wystawy się tu odbywają. Obraz, przed którym gra flecistka, jest pozostałością po wystawie najlepszych absolwentów ASP – autor zostawił go Sinfonii Varsovii i teraz fortepian ma efektowne tło.

PS. Czy ktoś widział tę ciekawostkę?