Tansman ujmujący
Wybrałam się wczoraj do Łodzi na ten koncert. W tym roku nie ma Tansmanowskiego konkursu, a jest 25-lecie śmierci, więc trzeba było je obejść. Ale obchody były tym razem lekkie, łatwe i przyjemne, w sam raz na rozgrzanie się jesienną porą. I wbrew wynikom badań, które przytoczył macias1515, sala Filharmonii Łódzkiej była pełna. Może dlatego, że wszyscy kochają gitarę?
A gitara była główną bohaterką tego koncertu, z dwóch przyczyn. Po pierwsze, z powodu sesji gitarystyki, której koncert był zarazem inauguracją. Po drugie, ponieważ Tansman dużo pisał na gitarę – mając takiego przyjaciela jak Andres Segovia wiedział, że ma pole do popisu. I są to wyjątkowo wdzięczne, wpadające w ucho utwory.
Jak świetna i nastrojowa Cavatina; jak widzicie, jest na tubie w tylu wykonaniach, artystów z tak różnych krajów. Tansman jest naprawdę lubiany przez gitarzystów. Na łódzkim koncercie grał Cavatinę Waldemar Gromolak – cała pierwsza część była recitalem. Po cyklu Tansmana (utwór ma pięć części) zmienił zupełnie nastrój i zagrał Leo Brouwera Tarantos. A potem znów zrobił zwrot o 180 stopni i wykonał dwa romantyczne z ducha utwory Agustina Barrios Mangore: Julia Florida i rozkoszny walczyk.
W drugiej części ustąpił miejsca orkiestrze Amadeus, która wykonaniem Wariacji na temat Frescobaldiego poprzedziła najważniejsze wydarzenie wieczoru: pierwsze w Polsce wykonanie utworu Tansmana Hommage a Manuel de Falla. Zapowiadano je jako premierę światową, tymczasem, jak się okazuje, wykonano już utwór w Rosji, więc możecie się sami przekonać, że to takie sympatyczne nawiązanie do twórczości adresata hołdu, nie zanadto ambitne, ale miłe dla ucha i zgrabne. W Łodzi świetnie wykonał je Łukasz Kuropaczewski. Amadeus zamknął program Divertimentem na orkiestrę smyczkową Mikołaja Góreckiego (nie mylić z ojcem), utworem neoklasycznym, przeznaczonym być może dla jakiejś szkolnej orkiestry (Mikołaj mieszka w Stanach i pisuje takie użytkowe rzeczy, zawsze bardzo sprawne warsztatowo). Trochę mnie rozczarowały bisy – Kuropaczewski zagrał banalne Asturias, a Amadeus – finał Koncertu na orkiestrę smyczkową Bacewiczówny, który przyćmił poprzedni utwór.
W przerwie można było – acz z trudem, bo słabo było słychać dźwięk – obejrzeć w foyer film o Tansmanie, gdzie i on sam się wypowiada. Gdy tak patrzyłam na ciepło i pogodnie uśmiechniętą twarz starszego pana (takim też go zapamiętałam, gdy ostatnie razy odwiedzał Polskę), pomyślałam, że jego powodzenie życiowe wiązało się zapewne także z tym, że miał tak ujmujący i bezpretensjonalny sposób bycia. No, ale niewątpliwie i z tym, że miał talent – wielki i bardzo wszechstronny. Tym razem pokazana została tylko jedna, lżejsza jego strona, a jest ich daleko więcej. Swoją drogą ciekawe, ile jeszcze utworów – jak owo Hommage – leży jeszcze i czeka na opracowanie? Rzecz bowiem w tym, że Tansman zwykle szkicował utwór w formie wyciągu fortepianowego, ale kiedy orientował się, że nie zostanie wykonany, nie instrumentował go. Hommage też napisał dla Segovii, ale wyszło jakieś qui pro quo z pocztą i ostatecznie utwór nie został ukończony. Wiadomo, że wielokrotnie taka sytuacja się powtórzyła, np. z Koncertem na lewą rękę dla Paula Wittgensteina, który odmówił jego wykonania…
Tutaj ciekawy wywiad o Tansmanie. Zapowiadają tu też paryski koncert tansmanowski, na który ma grać nasza Tereska, ale, na miłość boską, jak napisano jej nazwisko…
Komentarze
Pobutka słabo budząca…
@PAK 8:15 Racja, taki poranek potrzebuje czegoś bardziej energetycznego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=OoF4FcmmIUs&feature=related
Dziwny zestaw, dziwne wykonanie 😯
http://www.youtube.com/watch?v=WdmkFrDqGsc&feature=related
Jestem w szoku. Pozytywnym. Oto początek dnia dzisiejszego w gazeta.pl:
http://wybory.gazeta.pl/wyboryparlamentarne/1,118281,10502171,_DZIEN_NA_ZYWO__Czwarty_rozbior_PiS_u____Ziobrystow,,,164854.html
Oj oj oj.
1. Brouwer
2. Gdyby Brouwer skomponował Tarantos w 1939, przebiłby Mozarta bo urodził się 1 III 1939.
Tarantos jest z 1974 roku i należy do grupy atonalizujących utworów z tego okresu (Parabola, La Espiral Eterna)
3. Asturias jako bis rzeczywiście banalny. Czy oni naprawdę myślą, że to jeszcze kogoś podrywa? Jak nie Albeniz to Piazzola, no żesz.
coup de grace:
4. Agustin Barrios…
Przepraszam 😳
Nie ma za co, to ja przepraszam 😳 Mści się pisanie wpisów w nocy, w stanie półprzytomności…
@PK 10:32
W pierwszej chwili trochę zdziwiłam się patrząc na tytuł ( a niech się dzielą, jak ta chcą, byle się nie mnożyli 😉 🙂 ale kiedy linka się otworzyła, zrozumiałam pozytywny szok u Kierownictwa.No patrzta i słuchajta ludzie,nie naparzanka w Sejmie,nie majtki Dody… Piękny dzień 🙂
E tam, nie podniecałbym się zbytnio podżegawczym tytułem z GW.
Gostku,czort z tytułem,ale Zimerman na dobry początek dnia to dobry początek dnia 🙂
A swoją drogą poczułam się trochę staro – to już 36 lat od jego wygranej w konkursie,a ja to tak dobrze pamiętam 😉
Słuchajcie, a wybiera się ktoś w sobotę na Met?
O tak! Bardzo pozytywne, tyle że trzeba przewinąć się (zynk dla Gostka) do 07:15.
Cóż, ludzie pracy wstają i wcześniej… 😉
Melduję, że ja się wybieram na wesoły dramat o Panu Janku z Kwietniem, (stąd nie wybrałem się na nic innego w tym tygodniu a żal).
Teraz to i MET w Warszawie w Teatrze Studio będzie do obejrzenia – więc idzie ku lepszemu.
No i jeszcze za tydzień Zygfryd z MET 🙂
OK, jasne. Ja tylko przeczytałem to, co w linku, a to był główny nagłówek w Wyborczej dziś rano (ten o rozpadzie pewnej partii).
Ja wypróbowuję po raz pierwszy Teatr Studio (na Annie Bolenie nie mogłam być). Ciekawam, jak to tam wypadnie.
A ja przyglądam się połączeniom z Gliwicami – bo to najbliżej 🙁
Kwiecień w listopadzie (prawie) to zjawisko nader kuszące,ale nie wiem czy wystarczy mi siły na takie peregrynacje ( powrót gdzieś o trzeciej nad ranem,czy o innej godzinie której nie ma ) 🙁
Stolyca kultury, niech to licho !
To ostatnie dotyczy oczywiście pewnego pięknego miasta nad Odrą i kilkoma pomniejszymi rzekami 🙂
A jeśli chodzi o iwenty operowe we wspomnianym pięknym mieście – właśnie przypomniałam sobie, że pomiędzy jedną a drugą Łucją Aleksandra Kurzak wpadła do rodzinnego miasta,aby uświetnić galę miejscowego biznesu i uroczystość wręczenia prestiżowych nagród (Gryfy Dolnośląskie czy jakoś tak). Nie byłam, za wysokie progi 😉 , więc nie wiem co śpiewała, ale wspominając wcześniejsze wrażenia Blogownictwa z podobnych hajlajfów i widząc na zdjęciach zgromadzoną socjetę mogę się domyślać,że atmosfera była gorąca 🙂
W Krakowie wystąpią Vengerow i Kulibajew. Ceny biletów zaporowe. 180 złotych i brak ulgowych. Pójdą Solorz, Czarnecki, Palikot i Kulczyk. Pierwszy raz w życiu nie pójdę na koncert z powodu ceny. Skumbrie w tomacie. Chcieliście Polski?
http://www.sinfonietta.pl/pl/index.php
Off topic :
Tadeuszu,dawno nie widziany na tym blogu Solenizancie (oraz inni imiennicy ukryci pod nickami ) – wszystkiego co dobre, w tym wiele dobrej muzyki 🙂
Ja też się wybieram, mam nadzieję, że w Studio poradzą sobie lepiej niż w Muranowie. W dzisiejszej GW jest krótki wywiad z Kwietniem, który mówi, że są szanse na wystawienie „Króla Rogera” w MET (za kilka lat). Moje marzenie o obsadzie Kwiecień – Pasiecznik – Kaufmann i na tej scenie o krok bliżek realizacji.
@jasny gwint 12:39
…pstrąg 🙁 🙁
To już chyba kolejna impreza nie na kieszeń normalnego melomana.
Ja rozumiem,że gwiazda musi kosztować,ale…
Po tej informacji trzeba dodać do życzeń dla solenizantów – wiele,wiele dobrej muzyki i jeszcze raz pieniędzy 😉
Ja się powoli godzę, że gwiazd na żywo raczej już nie obejrzę zbyt często.
Zwróć jeszcze uwagę, że nierzadko na taki koncert chce się iść ze współmałżonkiem, dzieckiem…
ew_ka 13:24
informując swego czasu o transmisjach MET w Gliwicach wspominałem, że służę w razie czego pomocą – co jak najbardziej potwierdzam, przypominam i pozostaję do dyspozycji – namiary u PK. W każdym razie – nie odpuszczać tej transmisji (kolejnych zresztą też).
W GW Wacław Radziwinowicz (jakże lubię Go czytać) pisze z Moskwy o dzisiejszym uroczystym otwarciu po remoncie Teatru Bolszoj.
Tzn. remont trwał lat 7 ale tak naprawdę wykonano go w 2 ostatnie od kiedy zainteresował się tym sam Prezydent Miediwiediew i wysłał wice-mera Moskwy Resina do osobistego nadzoru nad inwestycją. Zbyt wielka część budżetu remontowego została „rozpiłowana” a robota stała w miejscu. Resin po pierwszej wizycie na budowie wyznał „Od razu odmłodniałem – takiego burdelu nie widziałem od 30 lat”.
Jak przeczytałem, że dopiero podczas tego remontu wyszło że całe fragmenty muru były po prostu ułożonymi bez zaprawy cegłami to przypomniały mi się opowieści o remoncie w latach 70-tych Pałacu Poznańskiego gdzie co prawda mury były w porządku, ale rzeźby pod sklepieniem sali balowej z mąki i gipsu a wyglądały z dołu na marmur. Teraz zdaje się dopiero są z marmuru dzięki władzy ludowej.
Nie mogę tego zlinkować bo jeszcze nie ma w sieci – pewnie jutro. Więc chociaż zdjęcia:
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/56,97904,10462391,Nowy_Teatr_Bolszoj.html
Ja to już nawet nie marzę o gwiazdach na żywo ale żeby chociaż na żywo te wnętrza zobaczyć 🙁
Droga Urszulo, ostrożnie z marzeniami, bo wiadomo, co Bogowie robią, jak chcą człowieka zgnoić: spełniają mu marzenia.
Jak Pani w złą godzinę powiedziała, to Kaufmann będzie śpiewał po polsku, a reżyserował – Warlikowski.
Właśnie niedawno wpadłem na Mezzo na przedstawienie jakieś dziwne, bo zapowiedziane jako Potępienie Fausta z Met, ale wcale do tego nie podobne. Muzyki nie ma, tylko facet i facetka w stroju niedbałem (ona w sukni z lamy) obrzucają się publicznem słowem w języku Moliera, a pod ścianami stoją rządkiem krzesełka wypożyczone z Klubu Seniora w Pcimiu. Myślę sobie : Warlikowski zrobił Berlioza w Met, ki czort? Ale zaraz zagrali i wyszło, że to Medea Cherubiniego z Brukseli. Wytrzymałem trzy minuty, ale potem dostałem histerycznego śmiechu z zażenowania…
Przypomniała mi się stara recenzja Słonimskiego z jakiejś nowej sztuki: „że też ośmioro dorosłych ludzi nauczyło się tego na pamięć”…
Gala otwarcia Teatru Bolszoj online, dziś o 20.40: http://liveweb.arte.tv/fr/video/Gala_de_reouverture_du_theatre_du_Bolchoi_a_Moscou/
Słonimskiego najlepsza (moim zdaniem) recenzja „a wszystko to z wdziękiem starego nocnika wyrzuconego na śmietnik – błyszczy to się jeszcze z dala ale wysiedzieć na tym już nie sposób” – ale nie pamiętam z czego to była recenzja.
Gala na Arte – ja to mam w telewizji internetowej ! – zobaczę czy działa wielkie dzięki za informację 🙂
Przed Don Giovannim:
http://wyborcza.pl/1,75475,10550233,Don_Giovanni_Kwiecien.html
PMK:
Kaufmann śpiewał już w Rogerze Edrisiego… to juz ma pojęcie :P!!!
No naprawdę, coś się w prasie pojawiło! 😯 Ciekawe, czy to jest ciąg dalszy Kwietniowo-listopadowych aberracji, 😉 czy też może rzeczywiście idzie ku lepszemu na froncie medialnym. Może też dotrę do Teatru Studio – jak real pozwoli i będą w ostatniej chwili bilety. Bilety zresztą, na co już tu narzekaliśmy, drogie – nie aż tak, jak na Vengerova, ale 100 zł za bilet na transmisję to, krucafuks, niemało.
@ jasny gwint: A może będą miejscówki? Tak jak na koncert Kozenej? Jakbym mieszkała w Krakowie, to ta cena napełniłaby mnie nadzieją na wejściówki. 😉
Opis spotkania PMK z Medeą krew w żyłach mrożący. 😆
PS. kod FUR5?! Za co?! Fury ci u mnie ni jednej, futer też nie noszę; niewinnam, Wysoki Sądzie!
To było, Ago, sławne przedstawienie. Dialogi Warlikowski napisał od nowa, chyba z kol. Gruszczyńskim, po czym rzecz została wystawiona – oczywiście pod nazwiskiem autorów.
Żeby nie było, że coś ukrywam, recenzje w polskiej prasie były w gruncie rzeczy entuzjastyczne:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/54532.html
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/54126.html
Szukając tych recenzji z Medei, wpadłem przy okazji na wielką, bohaterską obronę paryskiego Rogera (tego z Myszką Miki), pióra Pani Doroty Semenowicz:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/104857.html
Sorry, Pani Kierowniczko, zapomniałem o zakazie mnożenia linków ponad potrzebę…
Panie Piotrze, po jednym linku we wpisie to akurat w sam raz 🙂
Jakoś mi te recenzje umknęły,podobnie jak samo przedstawienie. Mam żałować? 😉
Wielkie dzieki za info o transmisji gali Bolszoj (internetowo i w TV). Mala niejasnosc – wg ramowki po francusku zaczyna sie o 20.40, a po niemiecku – o 20.15 🙄
http://www.arte.tv/de/programm/242,day=7,dayPeriod=evening,week=43,year=2011.html
Panie Piotrze, może nie Warlikowski a Treliński zaś Kaufmann doskonale włada francuskim, czy polski jest trudniejszy?U Warlikowskiego Amerykanin Cuttler o wiele lepiej dawał sobie radę z tekstem niż słowacki Edrisi.
Swoją drogą sezon dopiero się zaczyna i jeszcze nie widać ogólniejszych trendów: psychiatryki, domy starców i baseny chyba już niemodne, gryzonie i (u nas) radosne lanie wody chyba też.Ciekawam, cóż to nasza awangarda zaserwuje nam obecnie, na co stawiacie?
Ew-ko, na podstawie trzech minut – pozwalam sobie wysunąć hipotezę, że chyba nie. Choć ja nie żałuję, że wpadłem na to znienacka, bo znacka to bym się jednak nigdy w życiu nie odważył. A tak wiem coś, co uprzednio jedynie podejrzewałem (był to tzw. „informed guess”, ale jednak).
Myślę, Pani Urszulo, że francuski dla Niemca jednak łatwiejszy od polskiego, a w ogóle „dawać sobie radę” to, jak na mój gust, trochę mało. Dla mnie śpiew składał się zawsze z dwóch składników i nie lubię z żadnego rezygnować. Oczywiście, libretto Rogera jest jakie jest i może nie zasługuje na aż taki pietyzm – zwłaszcza, gdy Pasterz śpiewałby i wyglądał jak Piękny Jonasz.
Natomiast co się będzie nosić w nowym sezonie – wolę nie zgadywać. Wszystkie moje pomysły wykombinowane niegdyś nad ranem w stanie wskazującym – spełniły się z nawiązką na serio, więc podejrzewam, że ja tu też Jonasz, tylko w innym, marynarskim sensie.
Zresztą oni się już pewnie zebrali w katakumbach i radzą.
Ja myślę, że wrócą do klasyki 😉
Tutaj już sobie trochę pozgadywaliśmy, gdzie by jeszcze można ‚wstawić’ te nudne opery 😉 (zaczęło się 5/8/2011 o 10:08) http://szwarcman.blog.polityka.pl/2011/08/03/zbliza-sie-chije/
A pod następnym wpisem… poszliśmy dalej i zaszaleliśmy operowo na fest. Ale powrotu do klasyki nikt wtedy nie typował. 😆
Jonas Kaufmann cztery dni temu:
http://www.youtube.com/watch?v=X79GYydt57g
Aga,17.27. Mnie nie przystoi podpierać ściany, więc miejscówka mnie nie interesuje. Do filharmonii chodzę prawie 50 lat i nigdy nie zdarzyło się obym nie był w stanie kupić biletu. Na Kozene miałem bilet ulgowy /50%/jako posiadacz abonamentu. To jest szalbierstwo. Natomiast oglądałem transmisję z otwarcia Teatru Bolszoj z Moskwy. To jest teatr „globalny” na poziomie niebotycznym. Szkoda, że w prowincjonalnej Polszy nie transmitowano. Pozdrawiam.
Dobrze, że sprawdziłam: okazuje się, że Trybunał Dwójki z zapowiadanym przez PK Requiem Faurego już w tę niedzielę.
@jasny gwincie:
Transmisje z Teatru Bolszoj zapowiadane są w niektórych kinach. Przynajmniej wczoraj przyuważyłem je w programie katowickiego Rialta (a dzisiaj w gliwickim AMOKu). I proszę, nie narzekaj, że nie w TV — MET w TV też nie ma, a przecież to nasz największy sojusznik 😀
Pobutka.
Dzień dobry,
to naprawdę Bolszoj idzie w ślady Met? No no, ciekawe. Byłby szerszy wachlarz asortymentu 🙂
Proszę:
http://rialto.katowice.pl/wydarzenia/?type=Cykl&eventId=25
To już od marca chodzi 😯 A ceny nawet konkurencyjne 😉
Nie słyszałam o takic transmisjach w innych miastach.
Spóźnione, przepraszam, tęże „Medeę” zaczęłam pobieżnie oglądać nagraną wczoraj pod hasłem „Zaide”. No i mnie wciągnęło – muzyka może troszkę nie ta, libretto też niezupełnie, co za problem podretuszować ? Chapeau bas reżyserowi, taka inwencja. Zdziwił mnie dopiero język 😉
Ale Medei jako Medei (Warlikowskiego) jestem ciekawa. Niestety, odłożona na później.
A w Łodzi zmiany, zmiany, zmiany :
http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,10556607,Tomasz_Beben_nowym_dyrektorem_naczelnym_filharmonii.html
Ze swej strony ucieknę się do cytatu „Departament Stanu w tej sprawie nie ma nic więcej do dodania”.
No… to już wiem, dlaczego tak się po tym Tansmanowskim koncercie naradzali, że żaden w końcu nie dotarł na nasze spotkanie 😉
Ale to chyba dobry ruch. Najważniejsze, że panowie są w zgodzie i dobrej kooperacji 🙂
Nie chcę komentować bo przekaz jest jasny – pieniędzy jest mniej, imprez ciekawych będzie mniej i słabszych. Stąd rozgoryczam się trochę, ale Teatr Wielki trzeba remontować (tam teraz Ruben Silva na etacie itd.) i na wszystko nie wystarczy.
Słuchałem właśnie w ramach kontrapunktu do wieczornego wydarzenia:
http://www.deutschegrammophon.com/html/special/hahn-ives/
Bardzo bardzo polecam (jak ktoś lubi oczywiście)
Ja i owszem, bardzo. Ale niestety, jak już Hilary do nas przyjeżdża (będzie grała 8 listopada z Mahler Chamber Orchestra), to wykona banalnego Mendelssohna… 🙁
No, ale rozumiem, że więcej jest klientów na Mendelssohna niż na Ivesa 😉
zdaje sie ze ktos jeszcze sposrod szanownego grona byl na koncercie Kaufmanna w Londynie w ubiegly poniedzialek:) wspanialy wieczor, choc jedyna aria, ktora mnie nie do konca przkonala bylo wlasnie Vesti la giubba co spowodowalo dosc goraca dyskusje wsrod moich znajomych:)) no i orkiestra grala jakby czytala a’vista…..
Coś podobnego, to i w Londynie się to zdarza 😉
Ale zazdrościmy…
🙂 hehe no widzi Pani….nawet w takim Londynie:) zal, ze orkiestra grala prawie non stop, a Kaufmann zaspiewal po cztery arie w kazdej czesci i tyle….ok, byly jeszcze 4 bisy, ale proporcje byly troszke zachwiane, zwlaszcza, gdy aria trwa 3 minuty i ‚biedak’ musi zejsc ze sceny by odpoczac…ach ci spiewacy:) a’propos tutaj praca w orkiestrze czesto niewiele sie rozni od pracy w biurze …jak to mowia ‚9 to 5 job’, tylko ze tych innych ‚jobs’ to maja zwykle tyle, ze jak przychodzi do tej najwazniejszej to graja jak by musieli a nie chcieli:)
jakby piszemy oczywiscie razem:)!!!!
Niekoniecznie razem. Zależy od kontekstu. 🙂
to prawda…ale tym razem mialo byc razem:)
Ew-ko! Wielkie dzięki! Tu tak strasznie merytorycznie, że nawet Bobik się mniej dokłada z wierszykiem…toteż szaro i cicho przycupnąłem na schodkach i słucham z otwartą gębą co tu też do niej wpadnie z wielkiego świata. Ja to tylko mogę powiedzieć, że posłuchałem Kaufmana (na płycie) i podobał mi się…
Kulenty idzie do mnie! W FWr była, ale na kartę nie chcieli sprzedawać. Za to wreszcie posłuchałem kwartetu wrocławskiego, no nieźle było, ale mam wrażenie, że im bliżej Piazzolli a dalej od Haydna to im raźniej szło!
Gdy panuje merytoryzm Bobik trochę znika,
nie rozrabia i nie szczeka, nie wrzuca wierszyka,
siedzi w kącie niepozorny jak kompostu pryzma,
bo cóż – ugryźć nie odważy się merytoryzma. 😳
Gryźć merytoryzm byłoby trudno, ale merytoryzm też nie gryzie 🙂
Wróciłam właśnie z transmisji Don Giovanniego. Był minizlot – wreszcie miałam przyjemność poznać w realu Urszulę, a przyszła także Aga oraz pojawiły się Babilasy, po drodze do Odessy zresztą 🙂
Zrobię wpis.
Nie szczeka pies,
Lecz jest.
Bo, moi mili, to zwykła ściema,
Że gdy nie szczeka pies, to go nie ma.
Skoro nie szczeka, snadź ma wymówkę
skrada się, choćby, po pasztetówkę,
Albo planuje swoje psie sprawki
(na przykład atak na nogawki). 😉
Co do Dżiowanniego – wszystko jak należy
Spalił się nieboże, na dnie piekła leży.
Leży no i skwierczy, nijak się nie rusza
-bo się w nim dopala brudna jego dusza.
Napsuł on ci dziewcząt w okoli Sewillii
Spraszał je podstępnie do tej swojej willi
Na koniec Komandor, co już był zabity,
Przyszedł i wykonał manewr znakomity:
Niby miał być wieczerz wspólny Komandora
No i Dżiowannniego, późna była pora
a komandor mówi „Ja nie bardzo głodnym”
I do się bo zaprasza na odwieczerz godny.
A że sam był już w piekle – no to i wiadomo –
Dżiowanni z nim poszedł a tym samym spłonął.
A wszystko to ściema, choć warta uniesień –
Jak się spektakl skończył – ukłonił się Kwiecień
co grał Dżiowanniego tego to wieczora.
A kto widział i słyszał miał przyjemność sporą.
W niebie był Komandor, ono mu przypadło,
Sam rzekł przecież, że on je niebiańskie jadło.
Tylko Dżiowanniego do piekiełka wrzucił,
Po czym na swe włości niebiańskie powrócił 😉
Wrzuciłam już wpis.
No właśnie, tak to z tekstu (i kontekstu) wynika, że Komandor w niebie, a nie w piekle – a więc dlaczego stylizowany jest na upiora/potępieńca?
Że w niebie, że w piekle… Bujda, między nami.
Obaj są na scenie, lub za kulisami. 😉
A że sam był już nieżywy – no to i wiadomo –
Dżiowanni z nim poszedł a tym samym spłonął.
Teraz dobrze ? 🙂
W oryginale jest po włosku coś o „cibo celeste”
Co można by rozumieć „zażeram teraz chleb niebieski” ale i „wieczny” co nie musi oznacza „niebiański” – nie ma pewności że i Komandor był kryształowem z charakteru. U Puszkina bardziej on jest widoczny z natury na gadzinę – ale co tam, gdzie by nie był po skonaniu toż to wierszyki poźnonocne jedynie.
Ja tam uwielbiam numer co następuje po żywcem kremacji Dżiowanniego – tzn. „I trala i hop sa sa spalił się grzesznik, tralal la itd. …”
Myślę, że chyba w niebie je, bo w piekle chlebem raczej nie karmią, tylko poją wrzącą smołą. (No może nie w niebie je, a w czyśćcu – bo w niebie powinni karmić pasztetówką.) 😉 I dlatego się dziwię, że w tym spektaklu i w tych paru innych, jakie widziałam, Komandor ma iście potępieńczą prezencję (cienie pod oczami i ogólną ciemność w wizerunku).
Bardzo mi się podoba maciasowa interpretacja ostatniego numeru 😀
Ach, z tego wszystkiego zapomniałam, że muszę łapką własną czas blogowy przestawić. Do roboty zatem!