Lado wydaje Bacha

Podkreślam nazwę firmy, która ten trzypłytowy album wydała, bo to coś całkiem nietypowego – jeśli ktoś nie zna Lado ABC, to niech zobaczy, jaki wydaje asortyment. I nagle, w środku tych wszystkich rzeczy (fajnych zresztą, ale z całkiem innej bajki) Bach na klawesynie. Wszystkie partity – ponoć po raz pierwszy w Polsce.

Jak one tam trafiły? Rzecz się wzięła zapewne stąd, że wykonująca je młoda klawesynistka Małgorzata Sarbak, absolwentka warszawskiej uczelni (potem studiowała jeszcze w Bostonie i jeździła na kursy mistrzowskie do klawesynowej czołówki) „uwielbia koncertować także w miejscach nietypowych dla muzyki klasycznej docierając w ten sposób do zupełnie innej publiczności i przekonując ją jednocześnie, że muzyka ta nie musi być poważna i nudna. W warszawskich klubokawiarniach (Chłodna 25, Nowy Wspaniały Świat, Pardon To Tu) dała już wiele koncertów zarówno solowych jak i kameralnych, zapraszając do współpracy nie tylko specjalistów z dziedziny stylowego wykonawstwa muzyki dawnej (m. in. koncerty klawesynowe J. S. Bacha z Marcinem Maseckim na pianinie)” – tak podaje w życiorysie. Te kontakty tłumaczą, dlaczego trafiła ze swoim materiałem do Lado ABC i dlaczego dołożył się do albumu jako partner Narodowy Instytut Audiowizualny. Tutaj wypowiada się też o tych swoich wypadach w inne sfery, ale te wypady są właściwie niewinne.

I ten album nie jest niczym specjalnie wyjątkowym czy prowokacyjnym – po prostu rzeczywiście Bach na klawesynie. Bardzo przyzwoicie zresztą grany. Czy słychać w partitach ową taneczność, o której mówiła solistka? Trochę, nie zawsze. Strasznie powolne np. prawie zawsze są allemandy. I w ogóle nie ma tu spieszenia się, które często słyszymy w nagraniach muzyki baroku. To Bach spokojny, powiedziałabym nawet ceremonialny. Łapię się nawet na chwilowych irytacjach, że to takie wolne, że mnie już takie tempa nudzą – ale po chwili stwierdzam, że i ta powolność miewa swój urok. Czy to jest Bach osobisty? Miejscami tak. Bardzo mi się spodobało np. emocjonalne podejście do Sinfonii z Partity c-moll (to w ogóle jest bardzo emocjonalna muzyka, ale łatwo tu popaść w banał). To był ten moment, w którym poczułam ogień w tym wykonaniu. Dominuje jednak umiar, i to jest widoczna koncepcja.

O ile słuchając albumu Couperina w wykonaniu Władysława Kłosiewicza byłam w stanie poddać się tej muzyce na dłuższy przeciąg czasy, to tych partit trudno mi słuchać ciurkiem – wolę je dozować, słuchać poszczególnych partit osobno. To chyba nawet lepiej – można się skupić na każdej z nich osobno. A w sumie warto.

PS. Ten tydzień obfituje w koncerty barokowe. W piątek o godz. 19 w niespecjalnie szczęśliwym dla muzyki miejscu, bo w Auditorium Maximum, zagra czeski zespół Collegium 1704; w programie J.S. Bach i J.D. Zelenka. Tego samego wieczoru (niestety) w Studiu im. Lutosławskiego w ramach Mazovia Goes Baroque zagra gambistka Hille Perl, ale seria ta ma dalszy ciąg w piątek i sobotę – pełny program tutaj. Ciekawie będzie się też działo w weekend w ciągu dnia w łazienkowej Strefie Ciszy, gdzie akcentem barokowym będą występy orkiestry Musica Humana.