Jeszcze Lutosiana
Rok Lutosławskiego się skończył, ale wciąż wychodzi mnóstwo wydawnictw z nim związanych. I wspaniale, bo to zostaje, można wrócić do tego w każdej chwili.
NInA właśnie wypuściła swoiste uzupełnienie do portalu trzejkompozytorzy.pl, ładnie wydany gadżet, który zgrabnie się prezentuje na półce – „sześciopak” pt. Lutosławski/świat. Składa się nań pięć CD i jedno DVD, a do każdej z nich dołączona jest książeczka z esejem autorstwa muzykologa młodego pokolenia (piszą: Sławomir Wieczorek, Daniel Cichy, Grzegorz Piotrowski i Jan Topolski). Wyboru na te sześć tematycznych płyt dokonał Adam Suprynowicz z radiowej Dwójki i mimo że jego wybory bywają dość kontrowersyjne, to warto się z tym wydawnictwem zapoznać ze względu na kilka mało znanych nagrań.
Zacznę od ostatniej płyty – DVD, ponieważ mało kto zna dwa filmy z lat 40., do których Lutosławski napisał ścieżkę muzyczną. Pierwszy z nich to propagandowy Odrą do Bałtyku, w którym na tle neoklasyczno-impresjonistycznej muzyki z cytatami ludowymi, a raczej cepeliowymi rozbrzmiewa emfatyczny komentarz autorstwa Jana Kotta (!) i Tadeusza Makarczyńskiego. Ten ostatni wyreżyserował drugi z filmów, Suitę warszawską, która ma jedną wielką zaletę: nie ma tekstu, jest tylko obraz i muzyka. Największe wrażenie robi pierwsza część, gdy dramatyczne tony rozbrzmiewają na tle obrazów ruin. Potem oczywiście odbudowa i triumf. Nie jest to wielkie dzieło muzyczne, ale dokument, m.in. dokument wspaniałego operowania orkiestrą już na tym etapie.
Wróćmy teraz do początku. Pierwsza płyta, Historia, zawiera groch z kapustą, ponieważ obok studenckiej Sonaty fortepianowej są dwie pieśni walki podziemnej i Wariacje na temat Paganiniego, ilustrujące czas wojenny, a lata 40. reprezentowane są najpierw przez Uwerturę smyczkową, a potem… cztery masowe pieśni stalinowskie oraz kilka tańców ludowych. Te ostatnie rzeczy ciekawe są oczywiście ze względów historycznych, ale prawdziwym rarytasem jest nagranie Sonaty w znakomitym, a zupełnie nieznanym wykonaniu Ryszarda Baksta. Artysta nagrał je dla radia, a kompozytor zabronił odtwarzać.
Druga płyta: Nowoczesność. Tu arbitralnie zestawione: Kwartet smyczkowy i Troix poèmes d’Henri Michaux, rzeczywiście nowatorskie w swoim czasie, z późniejszą o 20 lat Partitą. Adam Suprynowicz twierdzi, że po prostu chciał umieścić wykonanie (którym się zachwyca) tego ostatniego utworu przez Jakuba Jakowicza i Bartosza Bednarczyka – rzeczywiście ciekawe. Jeszcze dodajmy, że Kwartet gra Apollon Musagète Quartett, a Poèmes – NOSPR z Gabrielem Chmurą. Kolejna płyta, Symfonika, zawiera dość banalny zestaw: Koncert na orkiestrę i III Symfonię, z tym, że ten pierwszy to nagranie Krenza z WOSPR dokonane jeszcze w Stalinogrodzie (!) – złej jakości technicznej, ale wspaniałej muzycznej – a drugi to kanoniczne wykonanie Filharmonii Narodowej pod batutą kompozytora.
Kolejna płyta, Znaczenia – też wybór naciągany, bo obok oczywistych utworów z tekstem – Les espaces du sommeil (z Jerzym Mechlińskim, pod batutą kompozytora) i Chantefleurs et chantefables (śpiewane przez Agatę Zubel), znajdują się tu Grave (tu jeszcze można zrozumieć, bo to utwór żałobny) i… Koncert wiolonczelowy. Tyle razy kompozytor odżegnywał się od jakiegokolwiek programu w tym utworze, a tu – buch! – przypisano mu na stałe bajeczkę Rostropowicza.
No i jeszcze Codzienność, która będzie ulubioną płytą publiczności niefachowej. Pierwsza część to piosenki dla dzieci, druga – piosenki Derwida w pierwotnych wersjach (m.in. Kalina Jędrusik, Violetta Villas, Ludmiła Jakubczak, Irena Santor), a między nimi jeszcze rzadko wykonywane Sześć kolęd na flety proste. Ciekawostką jest też, że kilka z piosenek dla dzieci wykonuje… Jan Kobuszewski. Skądinąd wiem, że Lutosławski na kopercie z tym nagraniem napisał: Nie odtwarzać! Domyślam się trochę, dlaczego: bo on nie wszystko śpiewa, częściowo recytuje (ale trzeba przyznać, że jak już śpiewa, to śpiewa czysto). Za to parę piosenek śpiewa chór dziecięcy i jest to miłe. (Przy okazji, wymieniana jako autorka niektórych tekstów do piosenek „Agnieszka Barto” to w rzeczywistości Agnija Barto – ciekawa postać zresztą).
Wyszło jeszcze ostatnio trochę płyt, m.in. wydanych przez DUX, ale o nich może już kiedy indziej. Jak będę miała czas przesłuchać…
Komentarze
Pobutka.
Niestety nie na temat, ale po tej stronie Atlantyku o Lutoslawskim jest jakby troche mniej.
W sobote bylismy Europa Galante. “Fabio Biondi explains the evening’s program: “The Windy Seasons is a suite inspired by The Four Seasons and includes titled concerti for violin, recorder, bassoon, and oboe. These are some of Vivaldi’s best known pieces and they present a wide range of colours and tonality.” Takie sobie – kiedys mowilo sie potpourri – teraz, zgodnie z duchem czasu, Vivaldi’s medley.
To co bylo najbardziej fascynujace, to roznica jaka sie slyszalo miedzy wykonaniem koncertowym i plytowym. Zespol gral z takim biglem, ze trudno bylo usiedziec na miejscu. Nikt – tak mi sie wydawalo – nie przejmowal sie jakims zgrzytliwym tonem, czy wejsciem niezupelnie w pore. Przypuszczam, ze kiedys tak grali na przyklad LA and his Hot Five i inne, podobne zespoly. Plytowe nagranie nie oddaje w zadnej mierze ducha i nastroju ich gry na zywo.
Wiele lat temu Philips mial serie “Lebendiges Barock”, ktory, w porownaniu z werwa Europy, wydaje sie byc zdziebko astmatyczny.
Po koncercie orkiestra wyszla pogadac z publika, i, choc ostatnio tego nie robie, zebralem autografy calej orkiestry. 😆
Flecista pokazywal swoj hebanowy flet z jedna klapka. Mowil, ze przy tempach narzuconych przez maestra, wyrobic mu sie bylo baaardzo trudno.
Dzień dobry,
Tak, Biondi potrafi dać popalić 😉 Autografy całej orkiestry… co to musiał być za koncert 🙂
Oczywiście, że o oboiście myślałem. Nie wiem skąd mi się napisało klarnet, który jeszcze nawet z 17 rzędu odróżniam od w.w :-).
I którego oczywiście nie ma w składzie mszy h.
Tak, potem sprawdziłem w składzie – Marek Niewiedział – naprawdę szapo ba ! Miał nawet dwa oboje – oboje pięknie grające !
Zdaje mi się, że na barokowym próbował niegdyś Tytus Wojnowicz …
—-
Fagot – rzeczywiście zapomniałem – też fantastyczny.
—-
Cieszę się, że tak liczne Collegium Musicum (m.in. ew_ka, muzyszynek i 60jerzy) i tak pięknie się wypowiedziało w kwestii Ducha.
Ja porównywałem z natchnionym wykonaniem w S1, gdzieś tak na przełomie wieków a nawet tysiącleci 🙂
I pamiętam jeszcze jeden – niezapomniany zatem – koncert Ph.H. – w FN – chyba też z Collegium Vocale i z fortepianem – walce Brahmsa
@Lesio 🙂 zapraszamy do Wrocka na inne koncerty WOB. Szczególnie z Maestro Antoninim Ducha nie zabraknie 🙂 To zupełnie inna energia.
@muzyszynek
Już tak się trochę przyglądałem programowi na marzec. Może się uda 🙂
Wielkie dzięki za zaproszenie
Witam, ja natomiast korzystam z prezentu fejsbukowego dla fanów profilu Berliner Philharmoniker – 48H darmowy dostęp do cełego archiwum koncertów, zdążyłem obejrzeć koncertową Salome – pychota! oraz kilka utworów Lutosławskiego z zeszłego roku: Koncert na orkiestrę pod Honeck’im oraz IV Symfonie (A. Gilbert) – wykonania na najwyższym poziomie, miło było patrzeć jak w niektórych momentach uśmiechają się niektórzy widzowie i członkowie orkiestry, to naprawdę piękna muzyka…
O tak, to był piękny koncert z Gilbertem:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2013/09/13/berlinczycy-pod-szefem-nowojorczykow/
Z innej beczki, choć merytorycznie.
Dostałem wczoraj do wglądu płytę Zespołu Męskiego „Gregorianum”. Tak się nazywa, cóż poradzić. 😉
Jeszcze jedna ekipa męcząca chorały, niekoniecznie dobrze i niekoniecznie wbrew dziewiętnastowiecznym wytycznym z Watykanu? Zacząłem słuchać przez grzeczność, po pierwszej antyfonie grzeczność przeszła w coś rodzaju entuzjazmu. 😈
Otóż, wbrew nazwie, zespół zajmuje się szesnastowieczną polifonią, a na płycie są motety, w większości anonimowe, i równie anonimowa msza podpisana MB, wszystko pochodzące z repertuaru królewskiej kapeli rorantystów. Mało lub wcale znane, a jeśli nawet, to były kaleczone według najlepszych zasad akademickiej chóralistyki. Tu nie ma śladu tych zasad, śpiewają jak kapela rorantystów. We fragmentach chorałowych czuć wiodącą prosto z Bizancjum średniowieczną tradycję, w polifonii nie ma żadnej ślicznej, anielskiej jedności, głosy idą odrębnie, tak jak należy. Dobra robota. Gdyby nie sposób łacińskiej wymowy, pomyślałbym, że to muzycy z najlepszej szkoły francuskiej czy niderlandzkiej. 😎
Moje własne, niewymuszone, a więc bardzo cenne gratulacje i wyrazy dla pani Bereniki Jozajtis, kierującej kapelą (dziewięciu chłopa to nie chór, według dzisiejszych pojęć). Muszę teraz skądś wziąć ich pierwszą płytę, tu są próbki, repertuar bardziej międzynarodowy, więc można sobie porównywać z potęgami:
http://www.gregorianum.pl/media/radio1.html
Trochę porównywałem i pewnie to rzecz gustu, ale takie prawdziwe, korzenne śpiewanie jakoś bardziej mi leży, niż za bardzo wygładzone interpretacje zespołów, których tu nie wymienię, aby się nikomu nie narażać.
Aby nie było za słodko, spytam: skąd brać takie płyty i w ogóle wiedzieć o istnieniu zespołu, jeśli się nie ma kontaktów w kluczowych miejscach i nie spędza życia na fejsie? 😈
🙂
Teksty wierszow AGNIJ BARTO bardzo zabawne. Pamietam na przyklad jeden o Pawliku, ktory piekl bliny…ile sody, ile masla, ile soli? Pawlik przekonal, ze zamiast masla mozna uzyc margaryne. W rezultacie bliny zaczely sie przypalac i kuchnia napelnila sie dymem. Dziewiec spalil a dziesiaty byl surowy. Moral taki: latwo mowic jak sie piecze bliny a trudniej je upiec.
De tekstow Barto pisali muzyke m.in. Prokofiew, Dunajewski, Chrennikow, Kabalewski.
Byla kontynuatorka poezji dzieciecej Majakowskiego.Brala tez czynny udzial w poszukiwaniu rodzicow wielu dzieci, ktore w czasie wojny stracily kontakt ze swoimi bliskimi-
Z Agnieszką Barto to ciekawa sprawa, nie miałam pojęcia. Zwłaszcza że te stichy to pisała po polsku, prawda?
A jeśli chodzi o Lutosiana to nabyłam w ten weekend w FN książeczkę „Lutosławski. Skrywany wulkan” (chyba cos nowego, choć data jest 2013) – rozmowy z 4 dyrygentami o Lutosławskim. Zaskoczył mnie np. czuły stosunek Salonena nie tylko do muzyki Lutosławskiego, ale i do jego osoby – widać, że łączyła ich szczególna relacja.
@ WW
Właśnie zgłosił się do mnie człowiek z tego Gregorianum, chce opowiedzieć to i owo. Nie słyszałam dotąd, ale teraz, po takiej rekomendacji, już jestem dobrze nastawiona 😉
@ ozzy
Ja też pamiętam wiersze Agniji Barto z dzieciństwa, ale tego akurat nie 🙂
Pamiętam np. tę piosenkę:
http://agniyabarto.ru/18-22-video_agniya-barto-stihi-detyam_lyubitel-rybolov.htm
@ Lu
Te stichy to Barto pisała po rosyjsku. Nie myślę, żeby znała polski.
Właśnie chciałam napisać też o tej książeczce, już ją mam i przeczytałam. Wyszła teraz; jutro w PWM na Fredry o 18. jest spotkanie promocyjne, jakby kogo interesowało.
A ja wróciłam z koncertu, na którym były dwa kwintety klarnetowe: Brahmsa i Krzysztofa Meyera. Grał Kwartet Dafo i Artur Pachlewski. Brahms – wiadomo, piękny, Meyer też kawał utworu (trwał ze trzy kwadranse), sprzed prawie 30 lat, a wtedy pisał muzykę, która brzmiała albo w C, albo w G. Ale dobrze się słuchało.
Dobranocka:
https://www.youtube.com/watch?v=o1nR5BUMicg
Oryginalny wiersz Agniji Barto:
http://agniyabarto.ru/01-17-rakovina.htm
Polskie tłumaczenie jest bardzo dowolne. Ale ładne. Nie wiem tylko, kto je zrobił.
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
A propos Mozarta, mam wreszcie płytę z Marthą i Abbado. Ze wszech miar godna polecenia. Piękne i mądre wykonanie. Daleko odeszli od tego:
https://www.youtube.com/watch?v=DBA1HKVXdOc
choć ten Prokofiew jest wspaniały, elektryzujący.
W Mozarcie jest umiar. Choć bywa oczywiście słyszalne owo charakterystyczne poczucie rytmu Marthy, dzięki któremu nie sposób jej pomylić z kimś innym 🙂
OT, ale chyba ciekawy. Tak wyglądają skrzypce, na których grał Henryk Wieniawski. 16 marca zagra na nich Ilya Grubert
http://d.polskatimes.pl/k/r/1/f6/94/52fa75719d16e_k11.jpg?1392197802
Tu trochę większy obrazek 😉
http://www.kurierlubelski.pl/artykul/3329819,festiwal-im-braci-wieniawskich-uslyszymy-274letnie-skrzypce-wieniawskiego,1,2,id,t,sm,sg.html#galeria-material
A propos skrzypiec, znalazł się ten stradivarius, o którym tu niedawno mówiliśmy:
http://wiadomosci.radiozet.pl/Swiat/Wiadomosci/Skradziony-Stradivarius-odnaleziony.-Trzy-osoby-zatrzymane
Don Giovanni w ROH – dzisiaj ! podobno rezyseria nieciekawa.
Różnie o tej reżyserii pisano po premierze, głosy były podzielone mniej więcej 50-50, sporo entuzjastycznych. Zobaczymy. Obsadę za to chwalili wszyscy, ze szczególnym uwzględnieniem Kwietnia. Dziś wieczorem Met ogłosi swoje plany na następny sezon. Już wiadomo, że Kwiecień i Beczała będą, no i powinien debiutować Ruciński.
W każdym razie uwerturka w reklamówce grana, jak zwykle, dwa razy wolniej, niż Mozart oznaczył…
DAN DAVID PRIZE 2014 – KRZYSZTOF CZYZEWSKI – gratulacje!
________________________
http://www.jpost.com/National-News/Dan-David-Foundation-announces-winners-of-prize-341108
Krzysztof Czyzewski – laureat nagrody Dana Davida (Tel Aviv), praktyk idei, eseista, zalozyciel fundacji Pogranicze oraz Orodka Pogranicze, inicjator powstania miedzynarodowej grupy pisarzy Cafe Europa.
„Na poczatku byl mit. Mit pogranicza. Mit literacki: Milosza, Stempowskiego, Konwickiego, Ficowskiego. Mit krainy wielokulturowej, nostalgicznej, zawieszonej – jak to okreslil Konwicki – metr nad ziemia, rozbrzmiewajacej roznymi jezykami. Mit pewnej cywilizacji, z Schulzowska metafizyka w sobie”
( z rozmowy Krzysztofa Czyzewskiego, Metafizyka prowincji, seria: Swiat na uboczu, Bialystok 2001)
PS pierwszym laureatem z Polski byl Adam Michnik 2006, wowczas tez laureatem byl Yo-Yo Maa nagrode wreczal owczesny prezydent Izraela Moshe Katsav
„charakterystyczne poczucie rytmu Marthy, dzięki któremu nie sposób jej pomylić z kimś innym’
😳 😳 😳
Skrzypce nie tylko odnaleziono, ale odnaleziono w dobrym stanie. 🙂
Nb. właściciel paralizatora nazywa się prosto i bezpretensjonalnie: Universal Knowledge Allah.
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Ten zestaw też był znany 🙂 ale Pollini w tym koncercie niespecjalnie mi się podoba… brakuje tu jakiegoś spokoju, śpiewności. Cóż, takie usposobienie.
Znów kilka polskich nominacji do Opera Awards – oby się któraś zamieniła w nagrodę.”Qudsja Zaher” w kategorii prapremier, „Kobieta bez cienia” z BSO w reżyserii Warlikowskiego jako nowa produkcja i płyta Andrzeja Dobbera – CD recital. No i, jak w zeszłym roku jest Piotr Beczała, na którego można głosować. Potrzebuje naszego wsparcia, bo z Anną Netrebko raczej trudno będzie wygrać.
Zmarl (prawdopodobnie) najzabawniejszy artysta na swiecie
B P
SID CAESAR (1922-2014)
http://www.youtube.com/watch?v=MWafNY7m-Bw
„Facet, ktory wynalazl jedno kolo byl idiota. Ten, ktore wynalazl trzy pozostale to geniusz”
(Sid Caesar)
Hm, może wstyd się przyznać, nie znałam go, albo raczej nie kojarzyłam. Ale widać, że humor konserwuje: żył 92 lata…
Że konserwuje, to dobrze, ale jeszcze lepiej, jak konserwuje i dopisuje. 🙂
Wróciłem z multikina. ” Jezioro łabędzie” z 1966 r. z Margot Fonteyn i Rudolfem Nuriejewem. Wspaniałe, a jednocześnie dziwne uczucie, że to tylko ekran i …. brak oklasków. Widownia prawie pełna i o dziwo w większości młodzi ludzie. Zaskoczyło to mnie, ale mile 🙂
Nikt nie tańczy „Jeziora łabędziego” z tak zachwycającą naturalnością jak ta dwójka artystów: 😎
http://www.youtube.com/watch?v=U8bUHLV8mRY
Cóś przepięknościowego! 😆
Z 1966 roku? Ona miała wtedy 47 lat, on 28. Zatem zachwycająca naturalność relacji matki z synem? Ciekawe, choć dość osobliwe zjawisko w „Jeziorze łabędzim”, godne księgi Guinnessa.
Było widać tę różnicę wieku w rysach ciała, nie w tańcu
Na oko, abądź pracował z innym choreografem.
Ja jeszcze wysoko cenię tę interpretację :
https://www.youtube.com/watch?v=MfKdC6SYcnM
Ja się właśnie na Codzienność zamierzam jako laik zupełny. Dopiero od niedawna się ,,zasłuchuje” w Lutosławskim 🙂 dobrze, by go młodzi docenili