Przed „Agrippiną”

Ambitne plany ma Stowarzyszenie Dramma per Musica, które zorganizowało pierwsze w Polsce sceniczne wystawienie Agrippiny Haendla.

Stowarzyszenie działa oficjalnie od półtora roku i już ma za sobą parę inicjatyw, m.in. wystawienie dokładnie rok temu spektaklu Teatro alla moda Benedetta Marcella, którego głównymi realizatorkami były te same osoby, które przygotowują premierę Agrippiny: Lilianna Stawarz i Natalia Kozłowska. Organizuje również pojedyncze koncerty, ma też inne pomysły. Głównym przedmiotem jej zainteresowań jest barok, choć w przyszłości zapewne nie będzie się ograniczać do tej epoki – w końcu pojęcie, mimo że odwołuje się do barokowego terminu, może być rozumiane szerzej.

Od przyszłego roku stowarzyszenie chciałoby organizować nowy festiwal w Warszawie, właśnie na początku września, gdy kończy się Chopin i Jego Europa i w mieście zapada cisza na parę tygodni. Cisza niezupełna oczywiście, ale w dziedzinie baroku na pewno. Zobaczymy, czy się uda – ja im kibicuję. Na razie mamy Agrippinę, która ma wszelkie szanse powodzenia. Łazienki Królewskie jako współorganizator bardzo wspierają przedsięwzięcie, licząc zresztą na dalszą szerszą współpracę; muzyków wspiera też Warszawska Opera Kameralna, gdzie można było odbywać próby do spektaklu. Dyrektor Jerzy Lach deklaruje, że chciałby Agrippinę przygarnąć także pod swój dach. Wypowiadając się na dzisiejszej konferencji prasowej oświadczył przy okazji, że WOK chciałby dalszego umocnienia zespołu Musicae Antique Collegium Varsoviense i jego stałej obecności w operze. Występujący pod nazwą Royal Baroque Ensemble zespół prowadzony przez Liliannę Stawarz, który weźmie udział w Agrippinie, powstał częściowo na bazie MACV właśnie. Finansowo przedsięwzięcie wspiera MKiDN, miasto oraz sponsorzy.

Sam spektakl zapowiada się ciekawie nie tylko dlatego, że biorą w nim udział świetni wykonawcy, a obok nich – wybrani z przesłuchań młodzi śpiewacy (którzy odbyli przy okazji kursy mistrzowskie). Także z powodu zapewne nietuzinkowej inscenizacji. Natalia Kozłowska, reżyserka, mówi: – Za czasów Haendla spektakle miały olśniewać publiczność, wykorzystywano więc wówczas nowoczesne środki. Dzisiejszymi środkami, które mogą olśnić, są multimedia (scenografią, światłami i wideo zajął się tym razem Cezary Koczwarski, kostiumami Martyna Kander), ale środki inscenizacyjne, jakie stosujemy, są raczej proste. Nie uwspółcześniamy dzieła, nie przenosimy w jakieś wymyślone miejsca, tworzymy miejsce sztuczne, którego inteligentny widz nie musi sobie dookreślać. Najważniejsze w tym spektaklu są relacje między ludźmi, emocje i uczucia, których u Haendla jest ogrom. Postawiliśmy więc na grę aktorską. Agrippina to czarna komedia z nutkami melancholii. Pojawia się w niej galeria karykaturalnych postaci, które skupia wokół siebie tytułowa bohaterka – diva, gwiazda tej sceny. Haendlowi chyba musiała się przyśnić Anna Radziejewska, kiedy tworzył tę rolę.

Już jestem ciekawa. Przedstawień będzie pięć, a wtorkowe rejestruje Narodowy Instytut Audiowizualny, by potem zawiesić nagranie na stronie swojej Muzykoteki. Mam nadzieję, że nagrywając nie będzie przeszkadzać publiczności w odbiorze, ponieważ właśnie na ten spektakl się wybieram…