Światłość Zelenki

Dwa wspaniale jaśniejące utwory, ale każdy zupełnie inny. Václav Luks, „ten od Zelenki”, z Wrocławską Orkiestrą Barokową i Dresdner Kammerchor osiągnął, jak mi się wydaje, efekt nie gorszy niż ze swoim zespołem Collegium 1704.

Współpraca pięknie się układała, a właściwie wciąż układa: po koncercie we Wrocławiu artyści jadą rano do Annaberg-Buchholz w Niemczech, gdzie w kościele św. Anny zainaugurują tym samym programem festiwal Musikfest Erzgebirge. Sobota to występ w Wałbrzychu w kościele pw. św. Aniołów Stróżów w ramach Wratislavii, a w niedzielę uświetnią St. Wenceslas Music Festival w Ostrawie, w kościele ewangelickim. Niemiecki (piątkowy) koncert będzie transmitowany przez MDR Figaro.

Naprawdę nie można się powstydzić. Może słabszym punktem wykonania są soliści, z których żaden właściwie nie satysfakcjonował w stu procentach. Ale chór i orkiestra rzeczywiście są świetni. Trochę tylko masa chóru (32 osoby) wydawała się zbyt duża w stosunku do liczebności orkiestry (27 osób, ale licząc wszystkie dęte, które przecież nie występowały cały czas). W moich uszach – siedziałam z przodu – jakoś się wyrównywało, ale zapewne gorzej słuchało się z tyłu kościoła św. Marii Magdaleny, który zresztą w ogóle ma trudną nader akustykę.

Te Deum D-dur było po raz pierwszy wykonane w 1731 r. Jest radosne i bezproblemowe. Zwłaszcza w zestawieniu z drugim w programie utworem, Missa Dei Filii C-dur. O, to już o wiele ciekawsza sprawa. Zelenka pisał go pod koniec życia, prawdopodobnie choroba nie pozwoliła mu go dokończyć – na mszę składa się w sumie tylko Kyrie i Gloria. Ileż tu oryginalnych pomysłów na niewielkiej w końcu przestrzeni czasowej… Zupełnie jakby kompozytor chciał zdążyć pokazać od siebie maksymalnie wiele. Niektóre rozwiązania zaskakują, wychodzą poza ramy. Całość nabiera przez to niesamowitej dynamiki, którą Luks szczególnie potrafi wydobyć.

Dobrze, że i my w końcu Zelenkę odkrywamy.