Od Moniuszki do Wagnera

Pierwszą w nowym sezonie Teatru Wielkiego-Opery Narodowej premierą będzie Straszny dwór (8 listopada), ostatnią – Tristan i Izolda (12 czerwca).

Dzieło Moniuszki wyreżyseruje David Pountney – i to chyba dobry pomysł, bo Brytyjczykowi Polska nie jest całkiem obca, reżyserował już Króla Rogera Szymanowskiego oraz Pasażerkę i Portret Weinberga. Na Straszny dwór ma taki pomysł: akcja libretta rozgrywa się w czasach, gdy Polska jest wolna, więc można ją przenieść do innych czasów wolności, czyli lat 20.-30., a zabawowa atmosfera tamtych czasów (to jego słowa) będzie pasować do wesołej treści opery. Jego wypowiedź odtworzoną na konferencji dyrektor Waldemar Dąbrowski uzupełnił anegdotą, jak to pokazał Pountneyowi to dzieło, a ten spytał: No dobrze, ale o czym to jest? Miejmy nadzieję, że trochę je od tej pory zrozumiał.

16 stycznia odbędzie się premiera Łaskawości Tytusa Mozarta. Nie ma co się zastanawiać, dlaczego wybór padł na jedną z mniej udanych jego oper; wiadomo: co dają, to się bierze. A jest to koprodukcja z La Monnaie (reż. Ivo van Hove) – tam została wystawiona dwa lata temu, z przeniesieniem oczywiście w bardziej współczesne czasy, z posmakiem House of Cards. Za to zapowiada się znakomicie wokalnie: Anna Bonitatibus, Charles Workman, Ewa Vesin, Katarzyna Trylnik, Anna Bernacka. Przynajmniej będzie można ucieszyć się głosami.

22 marca wejdzie praska Salome w reżyserii Mariusza Trelińskiego, o której tu wspominaliśmy swego czasu, wrzucając czeskie recenzje; reżyser dopowiedział, że przedstawił ten spektakl jako rzecz o dysfunkcyjnej rodzinie, jak w Teoremacie Pasoliniego. Zobaczymy; cieszy mnie, że będzie dyrygować Stefan Soltesz; może on i niesympatyczny, jak niektórzy twierdzą, ale bardzo skuteczny. Poprowadzi również Tristana i Izoldę, który w Warszawie zostanie wystawiony miesiąc po premierze w Baden-Baden i trzy przed Met (ale w tych dwóch miejscach zadyryguje Simon Rattle), a w sierpniu za rok pojawi się w Pekinie, gdzie z kolei za pulpitem stanie Myung Whun Chung. Z premier operowych wymienione jest tylko jedno w cyklu Terytoria: La voix humaine Poulenca, tyle że tajemnicą jest, kto będzie to realizował i wykonywał (Treliński tłumaczył, że byli umówieni z reżyserem – nie podał nazwiska – który jednak, jak się okazało, ma inne zajęcia w tym terminie. Może dadzą to komuś młodemu.

Co do baletu, możemy się spodziewać rozwinięcia cyklu szekspirowskiego – o Poskromienie złośnicy w choreografii Johna Cranko (27 listopada) i Burzę (tu ciekawy zestaw muzyczny, od Purcella po Michela van der Aa) zrealizowaną przez Krzysztofa Pastora w zeszłym roku w Amsterdamie (warszawska premiera 9 kwietnia). Po tej premierze Polski Balet Narodowy zrealizuje w końcu Festiwal Szekspirowski na 400. rocznicę śmierci dramatopisarza (dołączy do tych dwóch spektakli Romeo i Julia, Sen nocy letniej i Hamlet).

Wydarzenia koncertowe: poza jak zwykle bardzo ciekawymi Preludiami premierowymi m.in. jubileusz Jerzego Maksymiuka (trudno uwierzyć – 80 lat!), Yehudi Menuhina (stulecie urodzin – specjalny koncert Sinfonii Varsovii), Pasji Pendereckiego, a także gościnny występ National Symphony Orchestra z Waszyngtonu pod batutą Christopha Eschenbacha i z udziałem wiolonczelisty Daniela Müllera-Schotta (19 lutego; Adagio Pendereckiego, Koncert Dvořáka, VII Symfonia Beethovena). Szalone Dni Muzyki – 25-27 września. W maju IX Konkurs Moniuszkowski.

Kiedy się spojrzy na repertuar, wydaje się, że ogólnie przedstawień jest trochę więcej. Z ciekawostek: Powder her face wraca na dwa spektakle w październiku, Jolanta z Zamkiem Sinobrodego – trzy spektakle w lutym (niestety nadal z Nadją Michael; Sinobrody jeszcze nieznany). Z większych nazwisk pojawia się Andrzej Dobber w Aidzie i Holendrze (w tym ostatnim w roli tytułowej), pojawia się w jednej z obsad Rigoletta Aleksandra Kurzak jako Gilda – ciekawe. Zresztą obejrzyjcie sami na stronie teatru.