Ostatnia premiera Pani Dyrektor

Po 20 sezonach żegna się z Operą Wrocławską dyr. Ewa Michnik. Na ostatnią prowadzoną przez siebie premierę wybrała barwną baśń Georgesa Bizeta.

Wybór właśnie Poławiaczy pereł był celowy: to właśnie tą operą rozpoczynała karierę jeszcze w Operze Krakowskiej w 1981 r., czyli dokładnie 35 lat temu. Piękna klamra. Obecny spektakl jest ponadto w pewnym stopniu wersją superprodukcji, również w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego, która miała miejsce w Hali Stulecia trzy i pół roku temu. Ja na niej nie byłam, ale powiedziano mi, że kostiumy Małgorzaty Słoniowskiej są te same, a dekoracje Marii Balcerek także nawiązują do tego przedstawienia.

Jest to – znów u tych realizatorów – spektakl niezwykle barwny, z kolorystyką, jaką możemy zaobserwować w hinduskich sklepach z ciuchami (piękny i barwny też jest patchwork pojawiający się jako tło podczas scen bardziej prywatnych). Rzecz bowiem dzieje się na Cejlonie wśród wyznawców hinduizmu. Czegóż w tej akcji nie ma: miłość, zazdrość, przyjaźń, religia i świętokradztwo. Dużą rolę ma chór (świetnie przygotowany przez Annę Grabowską-Borys). Solistów jest tylko czwórka, a ciężar spektaklu spoczywa właściwie na trójce, czyli na trójkącie miłosnym. W roli kapłanki Leili wystąpiła Joanna Moskowicz, którą należy podziwiać, że dowiedziawszy się po południu, że mająca śpiewać dziś Anna Lichorowicz rozchorowała się, bez wahania wskoczyła w spektakl i wypadła – zwłaszcza pod koniec – świetnie. Wszyscy dzisiejsi soliści związani są stale z Operą Wrocławską: Nadirem był śpiewający tu od czterech lat Meksykanin Victor Campos-Leal (niestety słynna aria wypadła dość blado, najwyższe nuty były wykonane falsetem), a Zurgą – Valdis Jansons, Łotysz działający tu od roku, bardzo obiecujący baryton, choć też na początku pokazał nieco szorstką barwą. Zadziwiająco często ostatnio oglądam spektakle, w których soliści „rozkręcają się” dopiero w drugim akcie – na czym to polega, czy na niedostatecznym rozśpiewaniu? Gdyby ktoś po pierwszym akcie się zniechęcił i wyszedł, nie miałby pojęcia, że potem było dużo lepiej…

Na pewno klasą dla siebie jest orkiestra pod batutą Ewy Michnik. Będzie brak pani dyrektor za pulpitem. A co dalej? 4 maja rozstrzygnięty zostanie konkurs na nowego dyrektora; pozostało sześcioro kandydatów. Niektóre propozycje są dość dziwne, no, ale zobaczymy.