Przedsmak Wielkiego Tygodnia

I to trzech nocy w jeden wieczór. Zafundował nam go dziś w Filharmonii Narodowej Marc Mauillon wraz z gambistką Myriam Rignol, teorbistą Thibaudem Rousselem oraz Marouanem Mankarem grającym na klawesynie i pozytywie.

Jak powiedział nam przed koncertem, znał się już z tymi muzykami z innych zespołów, ale w kwartecie wystąpili tego wieczora po raz pierwszy. Ten koncert więc był dla nich eksperymentem, ale również dlatego, że zaryzykowali wykonanie tej przeznaczonej jednak dla liturgii, i to bardzo specjalnej, na sali koncertowej i to muzyki na Wielką Środę, Wielki Czwartek i Wielki Piątek, których przecież z założenia nie wykonuje się razem.

Wielu kompozytorów francuskiego baroku pisywało Leçons de Ténèbres – to specyficznie francuska forma. Najlepiej znane są oczywiście dzieła Marca-Antoine’a Charpentiera czy François Couperina. Ale wcześniej pisywał je Michel Lambert, ceniony śpiewak i pedagog śpiewu, związany z dworem królewskim (prywatnie został teściem Jeana-Baptiste’a Lully’ego). Tworzył zresztą głównie muzykę świecką, przede wszystkim airs de cour oraz utwory kameralne. Leçons de Ténèbres również mają kameralny, intymny charakter. Teksty tych utworów to zwyczajowo przede wszystkim Lamentacje Jeremiasza, śpiewane po łacinie (z charakterystyczną wymową francuską) z powtarzającym się refrenem Jerusalem, Jerusalem, convertere ad Dominum Deum tuum.

Marc Mauillon ma głos wszechstronny – jest znakomitym tenorem, ale też jest w stanie śpiewać partie barytonowe. I właśnie barytonowe są Leçons Lamberta, ale jasna, tenorowa barwa śpiewaka (który nie miał kłopotów ze skalą) pasowała, ponieważ brzmienie języka francuskiego w ogóle jest jasne.

Najważniejsze jednak jest to, że Lambert musiał być rzeczywiście rewelacyjnym śpiewakiem, ponieważ tyle ozdobników, ile zawiera partia wokalna, jest niemal nie do zaśpiewania. A Mauillon nie dość, że wszystko wyśpiewał przez ponad godzinę bez przerwy w pierwszej części, a potem pół godziny w drugiej, to jeszcze czynił to tak lekko i naturalnie, że w ogóle nie odbierało się tej wirtuozerii jako popisu. Ale wirtuozeria była karkołomna. Bardzo jestem ciekawa, jak wyglądają nuty tych utworów, ile z tego jest zapisane, a ile dodał solista. Zwłaszcza że w wielu fragmentach można rozpoznać szkielet chorałowy, na którym owe ozdobniki są nabudowane.

Wszystko to w sumie było co prawda dość jednostajne – wielu nie wytrzymało i wyszło z drugiej części – ale można było się w to wciągnąć, wpaść w pewien trans, poddać się nastrojowi. Tutaj próbka tej muzyki.

Pojutrze Mauillon z pianistką Anne Le Bozec wystąpi tu w niezwykle ciekawym programie pieśni z czasów I wojny światowej. W tym Ravela, Debussy’ego, Alberta Roussela, Erwina Schulhoffa, Lili Boulanger.