Marlboro w Krzyżowej

Dziś w warszawskim Kościele Ewangelicko-Augsburskim można było posłuchać czwórki młodych ludzi, którzy uczestniczyli w sierpniowych warsztatach Krzyżowa Music.

Nie muszę tu opowiadać, jakim miejscem jest Krzyżowa i co znaczy dla kultury naszej, niemieckiej i ich styku. Począwszy od rodziny von Moltke, właścicieli miejsca, i spisku przeciwko Hitlerowi, po inicjatywę wspaniałej, zmarłej 10 lat temu postaci, jaką była Freya von Moltke, sprawiającą, że dawna posiadłość rodzinna stała się ośrodkiem spotkań, refleksji i wymiany międzynarodowej. Od 2015 r. ta wymiana dotyczy również muzyki.

Coraz więcej jest inicjatyw podejmujących ideę słynnego festiwalu w amerykańskim Marlboro, polegającą na wspólnym muzykowaniu różnych pokoleń. M.in. są to Festival Ensemble w Książu czy kursy w Lusławicach. Krzyżowa Music jednak dostała inspirację z pierwszej ręki. Jak wiadomo, inicjatorem Marlboro był wielki pianista Rudolf Serkin. Ciekawe, że ponoć tworząc ten festiwal zainspirował się intensywnym muzykowaniem w austriackiej posiadłości rodziny von Moltke. Po ok. 65 latach postanowił zaszczepić tę ideę w Krzyżowej syn Rudolfa, Peter, także pianista.

Niestety, nie dość, że nadciągnęła pandemia, która długo trzymała tegoroczną edycję festiwalu pod znakiem zapytania, to Peter Serkin zmarł w tym roku, 1 lutego, mając zaledwie 73 lata (wielki ojciec żył 88). Mimo wszelkich przeciwności udało się jednak festiwal i w tym roku zorganizować i zjechała się młodzież i pedagodzy ze świata. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj. Po festiwalu muzycy zwykle ruszają w trasę po Europie. W tym roku trasa została ograniczona do trzech koncertów, w tym dzisiejszego w Warszawie.

Od wymienionych wyżej polskich imprez Krzyżowa różni się także tym, że jest międzynarodowa. Przyjeżdżają tu młodzi ludzie już zwykle z pewnymi sukcesami. Taki np. skrzypek Stephen Waarts otrzymał V nagrodę na Konkursie im. Królowej Elżbiety Belgijskiej, i to pięć lat temu, a ma zaledwie 24 lata. Że jest to naprawdę ktoś, słychać było nie tylko w Triu c-moll Beethovena i Kwartecie fortepianowym Es-dur Schumanna, ale w zagranej solo Cadenzy Pendereckiego. Ale i pozostali muzycy: altowiolistka Emma Wernig (21 lat), wiolonczelistka Kristina Winiarski (26 lat) i pianistka Lilit Grigorian (35 lat, jako kadra festiwalowa), nie ustępowali, co więcej – pokazali prawdziwe muzykowanie kameralne, czyli współpracę, wspólną frajdę z muzyki, a przecież na co dzień nie grają ze sobą.

Wielką satysfakcję przyniosło słuchanie tych młodych ludzi. Miejmy nadzieję, że w przyszłych latach będzie można to kontynuować.