94 sekundy „nowego Mozarta”
Miałam o tym napisać zaraz po urodzinach Mozarta, ale dzień powszedni sprawił, że odechciało mi się czegokolwiek. W końcu jednak wracam do sprawy, bo mimo wszystko wypada o tym wspomnieć.
Otóż właśnie we środę, na 265. urodziny kompozytora, a zarazem inaugurację festiwalu Mozartwoche w Salzburgu (w tym roku online), zabrzmiał po raz pierwszy krótki utworek Mozarta, który wypłynął na światło dzienne ze dwa lata temu – kiedy pisałam tekst o odkryciach muzycznych, jeszcze o tym wydarzeniu nie wiedziałam. Otóż Fundacja Mozarteum w Salzburgu otrzymała ofertę kupna manuskryptu od rodziny jego właściciela, francusko-holenderskiego inżyniera, który z kolei pod koniec lat 20. kupił go w Paryżu. Eksperci potwierdzili autentyczność pisma. Ten 94-sekundowy „kawałek” został określony po prostu jako Allegro D-dur, nadano mu numer KV 626 b/16, datuje się go na 1773 r., kiedy 17-letni kompozytor przebywał we Włoszech. Jest to więc poniekąd juwenilium – i tak brzmi.
Zaszczyt dokonania prawykonania miał Seong Jin Cho, który niedawno wydał w Deutsche Grammophon płytę z utworami Mozarta; Allegro było oczywiście częścią recitalu. DG Stage życzyła sobie za obejrzenie tego 4,50 euro, ale jeśli ktoś jest ciekawy samego tego utworku, może go całkowicie gratis obejrzeć z paroma słowami komentarza na YouTube.
Te 94 sekund specjalnie wiele do naszej wiedzy o Mozarcie nie wnoszą, ale zawsze to jest fajne wydarzenie, kiedy pojawia się coś nowego autorstwa kogoś dobrze znanego. W komentarzu słyszymy, że jest to dziełko zamknięte, przeznaczone na fortepian. Osobiście nie jestem do końca pewna, czy to aby nie jest jednak szkic do fragmentu czegoś większego, i to bynajmniej nie na fortepian – sugeruje to moim zdaniem faktura w niektórych momentach. Tutaj symfonia z tego okresu. Stylistycznie trochę podobne. A jak wy myślicie?
PS. Dziś o 19. w Domówce z Dwójką oboistka barokowa Magda Karolak z Marcinem Świątkiewiczem, o 20. Sinfonia Iuventus pod batutą Moniki Wolińskiej z Agatą i Łukaszem Długoszami będzie grać Mykietyna, Elgara i de Fallę, a o 21. Hashtag Ensemble dokonuje prawykonania utworu Artura Zagajewskiego.
Komentarze
Ładna pocztówka z Salzburga Wysłuchałam w środę prawykonania, później wielokrotnie na stronie Digital Mozart Edition, mogę już odtwarzać w głowie. Miałam różne myśli, m.in. taką, że może Mozart ten drobiazg spisał ze słuchu. Albo że to właśnie wyciąg z czegoś większego.
W każdym razie z Salzburga znów lekko powiało nadzieją. Chyba sobie odświeżę Cosi fan tutte 2020 z Joaną Mallwitz za pulpitem.
No właśnie mi to brzmi jak wyciąg – ale także w znaczeniu „wyciąg fortepianowy”. Cho też wspomniał o operowym momencie. Ten utworek, czy też fragmencik, powstał między Lucio Sillą a La finta giardiniera. Wcześniej powstało jeszcze siedem utworów scenicznych.
Zawsze kiedy patrzę na panoramę Salzburga, myślę, że przypomina dekorację teatralną, i nie dziwię się zamiłowaniem Mozarta do opery – w takim anturażu…
Dzień dobry!
Linki poniedziałkowe: https://www.musicalamerica.com/news/newsstory.cfm?storyid=46939&categoryid=1&archived=0
A ponadto dziś rozpoczyna się wirtualna Opera Rara. Spektakle częściowo już znane z poprzednich lat, niektóre zmodyfikowane, nawet rozszerzone. Nie wszystkie widziałam, więc chętnie obejrzę. Jedna rzecz całkiem nowa, ale nie podano jeszcze terminu.
https://operarara.pl/poznaj-program-opera-rara-2021/
Jeszcze dodam a propos PS z powyższego wpisu, że z przyjemnością obejrzałam wszystkie trzy pozycje, a na koniec wróciłam do zaległości – Haydna w wykonaniu AUKSO. Bardzo polecam – poprawia humor, ale nawet się nie spodziewałam, że z dość prostego utworu, jakim jest Koncert klawesynowy D-dur, można zrobić coś tak pięknego – to zasługa przede wszystkim solisty, Marcina Świątkiewicza. Musiał w ogóle mieć bardzo dobry wieczór, bo kadencje, improwizowane jak zwykle, były długie, muzycy siedzieli ze smyczkami na baczność, a Marek Moś z podniesioną batutą i czekali, aż skończy, nie mając pojęcia, co zabrzmi za chwilę 🙂 Naprawdę super.
Z pewnością ten drobiazg ma potencjał, aby stać się zalążkiem czegoś większego, a konkretnie formy sonatowej. Dwa tematy, skontrastowane fakturalnie, artykulacyjnie i dynamicznie pozostają w typowej dla ekspozycji relacji kwintowej. Może jakiś współczesny Süssmayr dopisze przetworzenie i repryzę 😉
Swoją drogą, zestawienie tej młodzieńczej miniaturki z Requiem (K626) jest kolejnym kamyczkiem do zrujnowania chronologicznego układu katalogu Köchla.
No tak, ale co można było zrobić? Nie da się dopisać kolejnej liczby opusu…
U Chopina też niektóre z późnych opusów powyżej 65 (pośmiertne) to młodzieńcze utwory, m.in. ocalone przez Fontanę.
Neal Zaslav, autor m.in. opasłego tomiszcza na temat Mozartowskich symfonii, w sprytny sposób wykorzystał chronologiczny układ Katalogu Köchla i wykombinował algorytm, za pomocą którego na podstawie numeru KV można oszacować rok powstania dzieła. Ów numer trzeba podzielić przez 25 i dodać 10, aby ustalić wiek kompozytora w momencie pisania utworu. Następnie wystarczy go dodać do daty urodzenia Mozarta. Algorytm sprawdza się począwszy od opusu 100, a granica błędu wynosi +/- jeden rok. Oto kilka przykładów:
Symfonia „Paryska” K297
(297/25 + 10) + 1756 = (11,88 + 10) + 1756 = 1778
Symfonia „Linzka” K425
(425/25 + 10) + 1756 = (17 + 10) + 1756 = 1783
i wreszcie „Requiem” K626
(626/25 + 10) + 1756 = (25,04 + 10) + 1756 = 1791
Szkoda, że nowe wstawki unieważniają taki fajny wzorek 🙂
W przypadku katalogu dzieł Chopina od początku były problemy z zachowaniem chronologii w numeracji opusowej (np. opusy 13 i 21 powstały przed opusem 11).
Mozartolodzy odpowiedzialni za wybór numeru K dla tej miniatury mogli przyjąć założenie Alfreda Einsteina (twórcy trzeciej edycji katalogu), czyli nie burzyć chronologii, wyszukać numer K najbliższy dacie powstania tego utworu i dodać literkę, albo wrzucić to Allegro do załączników (Anh.). Tak naprawdę zabałaganiono Katalog Köchla w szóstym wydaniu (1964) i pewnie do końca świata przyjdzie nam odwoływać się do podwójnej, a niekiedy potrójnej (K1, K3, K6) numeracji, bo nie sposób utworzyć nowy katalog i przenumerować odnośniki w monstrualnej liczbie wydawnictw książkowych, nutowych i płytowych dotyczących Mozarta.
Wracając do formy samego utworku, pod wpisem Lebrechta, którym dopiero dziś skwitował to wydarzenie, ktoś się wyraził w komentarzu: brzmi jak nastoletni Mozart, który właśnie usłyszał sonatę Scarlattiego. I słusznie, bo taka jest właśnie forma tego dziełka: jak sonaty Scarlattiego.